Essence Heart Core Lip Balm Balsam do ust

Balsam do ust, który daje ochronną powłokę, ale tylko na chwilę. Bardzo szybko się zjada. Daje chwilową ulgę, nie nawilża i nie pielęgnuje ust na dłuższą metę. Opakowanie tanie, plastikowe - wizualnie ok, ale czuć, że jest to tani produkt. Zapach słabo wyczuwalny w opakowaniu, po kilku użyciach wywietrzał do zera. Wyglądem i działaniem jest to kosmetyk dla dziecka lub nastolaki, raczej nie dla osoby, która ma konkretne oczekiwania w stosunku do produktu.

Na wstępie zaznaczę, że mam bardzo problematyczne usta. Wiecznie spierzchnięte, skłonne do uczuleń i podrażnień. W związku z tym rzadko używam kolorowych kosmetyków do ust w obawie, że tylko spotęgują mój problem. Podczas zakupów w Hebe, koleżanka poleciła mi tą pomadkę. Mówiła, że świetnie nawilża i zostawia delikatny kolorek na ustach. Pomyślałam, że się skuszę mimo, iż nie miałam dużych nadziei. Posiadam wariant 02 Sweet Strwaberry. Zdecydowałam się na niego, bo zdecydowanie bardziej wolę czerwone odcienie na ustach niż np. różowe. WYGLĄD: Pomadka zamknięta jest w ładnym opakowaniu z bardzo wytrzymałego plastiku. Zatyczka dobrze się trzyma, nie odpada samoczynnie. Sztyft jest ścięty pod skosem, co ułatwia aplikację. Na samej górze znajduje się urocze serduszko. KONSYSTENCJA: Pomadka gładko sunie po ustach, nie jest tępa czy nieprzyjemna w aplikacji. Ma kremową konsystencję ale zbitą, tzn, że nie rozpływa się na ustach jak np. wazelina. DZIAŁANIE: Mimo, że pomadka ma działać nawilżająco to nie spodziewałabym się tutaj jakichś szałowych efektów. Kiedy pomadka znika z naszych ust pozostawia je suche i lekko spierzchnięte. Mało tego pomadka nie schodzi z ust równomiernie. Mam wrażenie, że w miejscach najbardziej suchych po prostu wżera się w usta tworząc nieestetyczne plamy. Po użyciu mam czasem wrażenie, że moje usta są lekko zaczerwienione dookoła, ale nie pieką ani nie swędzą. Nie wiem, może to reakcja, na któryś składnik. Przed nałożeniem jej na usta trzeba zadbać o nawilżenie ust, bo podkreśla suche skórki i załamania. KOLOR: Na początku miałam wrażenie, że pomadka nie nadaje żadnego koloru. Jednak już po kilku użyciach się rozkręciła i nadaje bardzo fajny czerwonawy/truskawkowy odcień. Na początku widzę lekko pomarańczowe tony ale podczas noszenie zmienia trochę odcień na bardziej różowo-truskawkowy. SMAK I ZAPACH: Smak raczej neutralny, zapach bardzo przyjemny, owocowy. TRWAŁOŚĆ: Oczywiście trwałość nie jest powalająca ale nie zapominajmy, że to tylko balsamik koloryzujący. Pomadka znika przy jedzeniu i piciu. CENA I DOSTĘNOŚĆ: Pomadkę kupiłam w Hebe za kilka złotych więc mimo, iż nie spełnia do końca moich oczekiwań nie żałuję zakupu.

Kolor 02 Sweet strawberry. Opakowanie tandetny plastik, serduszko w srodku sztyftu wyglada fajnie, zapach tragiczny jak dla mnie , mocno syntetyczny. Kolor na ustach bardzo ladny, delikatny. Jako pomadka ochronna z delikatnym kolorem sprawdza sie ok. Mysle ze na spierzchniete usta to nie da rady jednak z nawilzeniem. Nie żałuję ze kupiłam, ale jak w tytule recenzji, produkt bez szału!

Oki, bardzo lubię ten balsam do ustek! Kupiłam go przez przypadek za jakieś grosze w Hebe i mówiąc szczerze? Nie żałuję tej decyzji, bo balsam nadaje przepiękny kolorek na ustach. Ja mam tą wersję arbuzową więc ten kolorek jest raczej taki czerwony(?) W dodatku sztyft samej pomadki jest super wycięty więc można łatwo nim operować na ustach co uważam za mega duże plusika. A sama w sobie pomadka naprawdę dobrze nawilża usta i przy niej nigdy nie miałam tak, że były widoczne jakieś suche skórki. A sam wygląd pomadki jedynie zachęca do korzystania z niej więc mega ją polecam ????

Produkt zakupiłam ze względu na serce zatopione w sztyfcie. Zaczynając od opakowania, jest ono typowe dla marki — wykonane ze średnio trwałego plastiku, z estetyką celującą w młodszych odbiorców. Po kilku miesiącach użytkowania nie zauważyłam żadnych pęknięć, zatyczka dalej trzyma się w swoim miejscu. Odcień 02 Sweet Strawberry to czerwień, delikatnie wpadająca w ciepłe tony. Intensywność koloru można łatwo stopniować w zależności od ilości nałożonych warstw. Jako osoba nienawidząca czerwonych pomadek, jest to jedyna czerwień, jaką akceptuje na swoich ustach. Z powodzeniem używałam jej również jako róż do policzków. Formuła sunie gładko po ustach. Nie zauważyłam, żeby usta były bardziej nawilżone lub wypielęgnowane po użyciu balsamu, daje on jedynie efekt nawilżenia w trakcie użytkowania. Powiedziałabym, że formuła jest bardziej emolientowa niż nawilżająca. Kolor łatwo się transferuje na wszystko, czego dotknie. Posiada delikatny zapach słodkiej, sztucznej truskawki, który szybko znika. Bardzo lubię używać jej kiedy chcę zrobić delikatniejszy, rozświetlony makijaż. Najprawdopodobniej nie kupię jej ponownie, ze względu na duży wybór produktów tego typu na rynku. Nie uważam, żeby był to zły produkt, jednak nie spełnia się on w roli balsamu.

Nic szczególnego, takie mazidełko do ust. Opakowanie nie powala, ale jak za taką cenę, to i tak dość porządne - twardy plastik i dobrze spasowana skuwka, która nie spada. Kupiłam wersję 03 Wild Watermelon, zapach arbuzowy mocno syntetyczny, na szczęście na ustach szybko się ulatnia. Nie ma smaku, ani nie jest słodka, co akurat uważam za duży plus. Potrzebuje chwili żeby się rozgrzać i gładko sunąć po ustach, duża ilość olejów (m.in 10% to olej ze słodkich migdałów) powoduje, że sprawia wrażenie tępej i suchej. Wersja 03 zostawia na ustach baaardzo delikatny, różowo-brzoskwiniowy kolor i uczucie natłuszczonych ust. Balsam składa się głównie z olejów i różnego rodzaju emolientów, więc umówmy się że nie oczekujmy od niego nawilżenia, odżywienia i innych cudów, jego jedyną funkcją jest zabezpieczenie ust przed wysuszeniem. Na moich ustach utrzymuje się dość długo 2-3h

Pomadka ma postać klasycznego sztyftu, który mieści jedynie 3 g produktu. Mechanizm wysuwania działa sprawnie od początku do końca - nie zacina się ani nie psuje. Zatyczka ściśle przylega do reszty opakowania, dzięki czemu nie ma ryzyka, że sama otworzy się w torebce. Całość została wykonana z wytrzymałego plastiku, który zaliczył kilka upadków na podłogę bez żadnych uszkodzeń. Przed niepowołanym otwarciem chroni naklejka, tak więc mamy pewność, że nikt jej przed nami nie dotykał. Mam numer 04 o nazwie Lucky Lemon. Zapach tego wariantu jest całkiem przyjemny - świeży, cytrusowy aromat. Co prawda gdzieś tam w tle można wyczuć syntetyczną nutę, ale w ogólnym rozrachunku woń kosmetyku oceniam na plus. Moja wersja pomadki ma kolor zgaszonej żółci z małym, białym serduszkiem na środku. Może i jest to nieco infantylne, ale jednocześnie też urocze. Sztyft jest ścięty, co ułatwia precyzyjną aplikację. Niestety nie jest on zbyt stabilny - przy 3 czy 4 użyciu złamał się. Pomadka ma kremową konsystencję, ale odrobinkę tępą. Już po kilku sekundach zaczyna się rozpuszczać pod wpływem ciepła warg. Lucky Lemon na szczęście nie barwi ust na żółto, ale po pomalowaniu wargi są trochę jaśniejsze niż zazwyczaj. Pomadka nawilża usta, dzięki czemu stają się miękkie i gładkie. Utrzymuje się około półtorej godziny na mojej wymagającej skórze warg. Jednak jej działanie jest bardzo powierzchowne - o natłuszczeniu, odżywieniu czy regeneracji możemy jedynie pomarzyć. Podczas jej stosowania musiałam wspomagać się innymi pomadkami, bo inaczej pojawiało się pierzchnięcie i suche skórki. Być może sprawdzi się u osób z normalną skórą ust, które potrzebują jedynie lekkiego produktu ochronnego. Dla bardziej wymagających warg raczej nie będzie odpowiednia.

Posiadam wariant truskawkowy. Pomadka przyjemnie pachnie. Łatwo można poprawić makijaż ust w każdej chwili. Nie trzeba konturówki. Mogłaby mocniej nawilżać usta.

Kupiłam ze względu na popularność na TikTok’u. Posiadam 2 warianty - cytrynowy i arbuzowy. Pachną bardzo ładnie. Dobrze nawilżają, serduszko w środku nie jest tylko na warstwie wierzchniej. Wygląd produktu i opakowania zachęca do zakupu, zwłaszcza młodzież.

"Balsam" od essence zachęcił mnie do zakupu tym jak wygląda - przeurocze serduszko w środku sprawia że każda sroka się na niego skusi. Kolor sam w sobie jest fajny, lekko czerwonawy, który zostawia usta jakby były lekko zarumienione co bardzo mi się podoba ponieważ nie lubię szminek czy matowo-tępych pomadek. Niestety nie nazwała bym tego cudeńka balsamem bo ma się nijak jeśli chodzi o pielęgnacje. Pomadka zdecydowanie nie nawilża i nie pielęgnuje ust. Jest fajnym dodatkiem do codziennego lekkiego makijażu i w ten sposób na pewno ją chętnie skończę.

Opakowanie w sztyfcie, które wygląda bardzo tanio. Sam sztyft jest zakończony sercem co dosyć ciekawie wygląda. Formuła jest dosyć tępa - balsam nie sunie gładko po ustach i trzeba się trochę namachać. Mój kolor to 04 lucky lemon - żółty odcień. Nie zostawia koloru na ustach - jest bezbarwna, ale daje połysk. Przy aplikacji większej ilości podkreśla suchość i robi się lekko biała co nie wygląda zbyt estetycznie. Balsam zawiera olejek migdałowy i masło shea, ale nie daje nawilżenia raczej lekko tłustą warstwę. Podczas noszenia zmiękcza usta, ale gdy już zniknie to zostają one w takim samym stanie jak wcześniej. Dodatkowo nie należy do wydajnych produktów. Nie polecam.

Wykonane z typowego dla pomadek plastiku, jednak nie do końca solidnego i trwałego. Pomadka ma piękna, taką młodzieżową grafikę. Po nałożeniu na usta czuć przyjemną, delikatną warstewkę, która utrzymuje się dość długo. Dobrze chroni od wiatru i mrozu. Usta są miękkie, ma się wrażenie, że są dobrze nawilżone. Niestety pomadka nie nawilża. Po starciu się warstwy pomadki, usta są dokładnie w takim samym stanie jak przed posmarowaniem. Ma się ochotę ponownie po coś sięgnąć, aby pozbyć się tego uczucia.

Fajny balsam do ust za taką cene, bardzo ładny ma zapach i wygląd. Zakończenie balsamu ma kształt trójkąta dzięki czemu łatwiej i precyzyjnie się go rozprowadza. Mam balsam 02 czyli truskawkowy, kolor ma żywy odcień i naprawde mi się spodobał.

Do zakupu tego balsamu skusiło mnie ładne, wiosenne opakowanie i wygląd balsamu. Z wierzchu mamy jasnoróżową warstwę zostawiającą delikatny róż na ustach, a w środku bezbarwne serduszko, które jest bogate w olejek migdałowy i masło shea o właściwościach nawilżających. Kosmetyk ładnie się rozprowadza, nawilża i nie klei się. Mam wersję "Wild Watermelon"- delikatny, jasny róż. Na moich ustach wygląda super! Nosi się komfortowo, nie wysusza i nie podrażnia. Przyniósł ukojenie moim przesuszonym od wiatru i ogrzewania ustom po zimie. Jedyny minus to jakość opakowania, która mogłaby być nieco lepsza.

Jak w tytule.. no może jeszcze zapach jest ok i cena, ale poza tym koszmar! Mam Opcję jasnoróżową o zapachu arbuza (albo melona? nie pamiętam), wzięłam ją specjalnie, ponieważ nie chciałam brać wersji ciemniejszych, bo już mam balsamy barwiące usta. Niestety ale pomyliłam się, pomadka zostawia kolor, a raczej różowo-barbiowy osad jak pomadki z bazaru czy z chińczyka za 3 zł. Dodatkowo nie czuję nawilżenia - jest coś na tych ustach, czuć balsam, ale to nie jest przyjemne uczucie nawilżenia. Oczywiście skusiła mnie forma - serduszko w środku pomadki jest cudowne, ale niestety poza tym nie ma zachwytu. Zapach jest ok, mało wyczuwalny raczej. Ani nie przeszkadza ani nie jest atutem.