Kupiłam dwie kostki (aktualna cena 32). Ten sam produkt (w moim przekonaniu) tylko dwie różne wersje zapachowe. Nic bardziej mylnego!!! To naprawdę dwa różne mydła (nawiasem mówiąc wymagające dwóch osobnych recenzji i dwóch osobnych zgłoszeń, tak jak w przypadku np. wszystkich mydełek Alterra lub Dove i innych). Punktem wyjścia do dalszych rozważań niech będą więc składy obu mydeł.
WERBENA
Sodium Palmate, Aqua, Sodium Palm Kernelate, Sodium Cocoate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glycerin, Palm Kernel Acid, Litsea Cubeba Fruit Oil, Tocopherol, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Parfum, Sodium Chloride, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Citral, Linalool, Geraniol, Limonene.
MILK
Sodium Palmate, Aqua, Sodium Palm Kernelate, Sodium Cocoate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Extract, Parfum, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Coriandrum Sativum Seed Oil, Juniperus Virginiana Oil, Palm Acid, Sodium Chloride, Glycerin, Citric Acid, Palm Kernel Acid, Sodium Hydroxide, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Polyaminopropyl Biguanide, Glyceryl Stearate SE, Phenoxyethanol, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate, Tocopherol, Cetearyl Glucoside, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, Coumarin, Geraniol.
KILKA SŁÓW KRYTYKI
Wiem że jest (na szczęście!) liczne grono przemiłych Wizażanek świetnie zorientowanych co mydło (rzekomo naturalne lub dość naturalne) powinno zawierać, co ewentualnie może zawierać, a czego zawierać nie powinno. Przypuszczam więc, że zawartość wersji MILK wzbudzi ich grozę i liczę na ich komentarz. Tym bardziej, że firma LOccitane ma mega rozbudowaną ideologię pro-ekologiczną oraz skrupulatnie dba o swój wizerunek, że niby takie naturalne te produkty. Niby sama natura, każdy sprzedany produkt to drzewo zasadzone w Afryce czy jakaś tam studnia wybudowana i tym podobne. Super, niech sadzą, dbają i budują. Ale niech nie wciskają aż takiego kitu klientom. Pani w sklepie z dumą opowiadała mi że wszystkie produkty LOccitane mają jedynie zapachy składników naturalnych z których są zrobione, żadnych dodatków typu Parfum, żadnych polepszaczy. Przymknęłam oko na te wywody, bo po obejrzeniu kilku produktów w sklepie szybko zorientowałam się, że owszem, roślin dużo w tych kosmetykach, ale wszystkiego innego - również dużo.
DZIAŁANIE MYDŁA
Wersję Milk odłożyłam na półkę i wzięłam się za wersję Werbena. Był to przypadek, wtedy jeszcze nie przyszło mi do głowy żeby przeczytać skład. Używałam Werbeny rano i wieczorem do twarzy, w ciągu dnia do rąk oraz do porannego i wieczornego prysznica. Muszę przyznać, że działanie mydła jest niewiarygodnie dobre. W życiu nie miałam chyba lepszego mydła. Odświeża, myje, nawilża. Kosmos poprostu. Pierwszy raz w życiu nie użyłam balsamu do ciała po kąpieli. A używam absolutnie zawsze, choć nie muszę, bo zupełnie nie mam suchej skóry. Po umyciu twarzy czy ciała tym mydłem skóra jest mega czysta i już jakby nawilżona kremem. Coś niebywałego. Nawet nie wiem co dalej o tym napisać, no super poprostu.
Więc co mnie jednak zmęczyło w tym mydle? ZAPACH. Owszem, cudowny, rześki, piękny, rozbudzający, gaszący pragnienie jak sok ze świeżą limonką. Ale jednocześnie tak strasznie intensywny i opanowujący przestrzeń wokół, że w końcu czułam go już nie tylko w całym mieszkaniu, ale i na klatce schodowej. W ostatniej fazie używania czułam go już nawet na ulicy przed domem. Wersję Milk schowałam nierozważnie do szafki w kuchni, teraz musiałam ją przenieść do szafy z ubraniami, transport z kuchni do sypialni spowodował powstanie ścieżki zapachowej przez całe mieszkanie (a to jest nadal fabrycznie zapakowana kostka!).
CO DALEJ?
No i nie wiem co ma być dalej z tymi mydłami. Zdominowały moje mieszkanie i okolicę, a ja nie chcę ich czuć całodobowo i wszędzie. Nie ma jak ich schować, żeby uciec przed tymi zapachami. Nie da się ich używać np. co drugi dzień. Gąbka przesiąka nimi tak, że do mojego normalnego żelu (Hipp lub Lipikar Syndet LRP) musiałam kupić inną gąbkę. Ręcznik też przesiąknięty zapachem. Wystarczy, że te mydła raz zagoszczą w naszej łazience i potem nie ma już odwrotu: czy się ich używa codziennie czy tylko czasem - to i tak żyjemy w ich zapachu całodobowo i w każdym zakamarku naszego mieszkania.
Umordowana jestem na maxa i znowu (który to już raz?) doceniłam nieperfumowany Lipikar Syndet LRP od tego przeklętego LOreala. Jaka ja jednak rozważna (a nie tylko romantyczna) że zawsze mam w domu dwie duże flachy od tego monopolisty!!!
Używam tego produktu od: kilka tygodni
Ilość zużytych opakowań: jedno w trakcie, drugie będzie na prezent