Lubię mango i lubię pianki do mycia, więc jak któregoś pięknego dnia zobaczyłam na promocji tę tytułową, to wzięłam ją bez większych wątpliwości. Mam cerę tłustą, ale że demakijaż wykonuję w 2-3 etapach, to zupełnie wystarcza mi łagodny środek myjący na sam koniec. Już dawno zrezygnowałam z agresywnie myjących żeli i pianek na rzecz właśnie tych łagodnych, dzięki czemu moja cera mniej się odwadnia i nie produkuje szalonej ilości sebum.
Kosmetyk ma wodnistą postać, chociaż jest ciut bardziej gęsty niż woda. Posiada słoneczny żółty kolor i zapach zbliżony do mango. Nie jest to słodkie, soczyste mango w czystej postaci, ale połączenie owocu i aromatu takiej świeżości, jak w produktach do prania :-D . Ja osobiście nie jestem fanką takich proszkowych nut, ale tutaj nie są aż tak wyraźne, więc jest ok.
Pompka działa bezawaryjnie i daje puszystą i miękką piankę.
Sama pianka jest dosyć trwała i taka konkretna, nie rozpływa się zaraz po kontakcie z wilgotną skórą. Spokojnie można wymasować twarz aż do rozpuszczenia zabrudzeń. Chociaż przy większej ilości sebum albo po tłustych pozostałościach po kosmetykach musiałam dokładać kosmetyku, ale też nie jest to wielka wada, bo wystarczy dodatkowa pompka i jest cacy. Pianka łatwo spłukuje się ze skóry i nie pozostawia na niej filmu, który zaburzyłby uczucie czystości.
Jak oceniam działanie? Tak zwyczajnie. Ale czy to wada? Trochę nas producenci rozpieścili, tworząc coraz to nowsze formuły, które robią cuda. Pianka Starej Mydlarni, to solidny produkt do oczyszczania twarzy. Rano przyjemnie odświeża, a wieczorem skutecznie domywa skórę po demakijażu olejkiem lub micelem. Nigdy nie próbowałam pianką zmywać makijażu, ale podejrzewam, że miałaby z tym pewne problemy. Pianka dla mojej tłustej cery jest łagodna i nie powoduje nieprzyjemnego napięcia, a skóra nie domaga się natychmiastowej i sporej dawki nawilżenia. Jest komfortowa, nie podrażnia i nie wywołuje pieczenia oczu.
I tyle albo aż tyle... Ja lubię, kiedy kosmetyk do mycia twarzy zostawia cerę delikatnie rozjaśnioną, rozświetloną. I kiedy trochę skutecznej oczyszcza pory. Tutaj tego nie mam, ale też producent tego nie obiecuję, więc pastwić się nie będę.
Skład jest całkiem sympatyczny. Użyty detergent należy do grupy SLSów, ale jest znacznie łagodniejszy i mniej drażniący. Wspomagany przez łagodne, roślinne substancje myjące. Ponadto znajdziemy w składzie glicerynę, ekstrakt z mango, betainę, pantenol. Na końcu łagodne konserwanty, kompozycję zapachową i barwniki. Skład jest krótki, treściwy i pozbawiony kontrowersji.
Kosmetyk znajduje się w plastikowej, przezroczystej butelce wyposażonej w sprawną pompkę. Pompka zabezpieczona jest zatyczką. Jest funkcjonalnie, jest ok.
Etykieta również jest przezroczysta, a grafikę stanowią podstawowe napisy i wizerunek mango, więc estetycznie również nie mam nic do zarzucenia.
Ja swoją piankę kupiłam w Rossmannie za jakieś kilkanaście złotych w promocji.
Pianka Sweet Mango Starej Mydlarni to solidny podstawowy produkt.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie