Marion Sweet Jar, Maska na tkaninie z nadrukiem `Porzeczkowy detox` 

Maseczka "Porzeczkowy detoks" to kolejna propozycja od Marion do której wracam, maseczki do kupienia kiedyś w Lidlu teraz jest problem z dostępnością. Saszetka przypominającą kształtem słoik z dżemem/powidłami z opisem produktu, podanym składem, datą ważności, wizerunkiem płachty jaka znajduje się w środku opakowania. Producent zaleca stosować maseczkę cerze problematycznej w tym tłustej, moja jest zazwyczaj sucha i wrażliwa ale lubi się świecić latem, więc sięgam po recenzowany produkt. Skład maseczki jest w 96% naturalny, zawiera olej z pestek porzeczki, który jest detoksykujący, zmniejsza widoczność porów, ilość i wielkość wyprysków, matuje. Aplikacja jest dziecinnie prosta, wystarczy wyjąć kolorową płachtę, rozwinąć i nałożyć na twarz na 15 minut. Moja twarz jest drobna i płachta leży idealnie, kolorowy nadruk z wizerunkiem czarnej porzeczki i liści nieco różniącej się od oryginału ;) Płachta jest miękka, posiada na brodzie dodatkowe nacięcia. Obficie nasączona esencja o wspaniałym zapachu. Stosuje maseczkę rano przed wykonaniem dalszej pielęgnacji i makijażu, zazwyczaj po maseczce nakładam krem z SPF 50 i krem BB lub podkład i trzyma się nienagannie przez cały dzień, bez konieczności dokonywania poprawek, katowania cery bibułkami. Jestem zadowolona z serii maseczek od Marion, niestety ciężko je teraz kupić, pozostały mi niewielkie już zapasy na wykończeniu...

Zawsze trochę narzekam, jak maseczki kosztują grubo ponad dychę, ale w sumie już teraz wiem za co płacimy w droższych maseczkach w płachcie. Maseczkę Marion Porzeczkowy Detox kupiłam w Lidlu na jakiejś wyprzedaży, bo za niecałe 3 zł. Za tą cenę grzechem byłoby nie przetestować. Jeśli chodzi o moją cerę, to jest wrażliwa, skłonna do zaczerwienień i podrażnień. Lubię ją mocno nawilżać, bo wtedy wygląda super. Maseczka zapakowana jest w standardową saszetkę, a w środku mamy płachtę, która jest tu dla odmiany nasączona kremowym płynem. Pierwsze co napewno jest fajne, to przepiękny, owocowy zapach. Druga rzecz, to piękny nadruk na płachcie, ale to chyba by było na tyle plusów.... Pierwszy problem jaki napotkałam, to dopasowanie maseczki do twarzy. Ma jak dla mnie zdecydowanie za małe otwory na oczy, co powodowało u mnie to, że płyn, którym jest nasączona mnie podrażniał w oczy. Drugi zaś problem, to to, że płachta jest dość gruba, jak na tego typu produkty i przez to sztywny, co w efekcie powoduje to, że maseczka po chwili odchodzi od twarzy. Niestety jest po prostu niewygodna w użyciu. Wszytko to spowodowało, a szczególnie piekące oczy to, że po kilku minutach ją zdjęłam i po prostu wklepałam pozostałość tego kremowego płynu w twarz. SZKODA, bo maseczka jeśli chodzi o sam ten płyn działa fajnie, bo buzia była ładnie po nim napięta i dość nawilżona. Jakby zmienić płachtę, to ten produkt mógłby być naprawdę fajny.

Lubię maseczki w płachcie i chętnie sięgam po różne marki. Tym razem skusiłam się na linię inspirowaną jesiennymi przetworami. Brzmi pysznie, ale jak okazało się to tylko z nazwy :) Wersja morelowa nie zrobiła na mnie wrażenia, z porzeczką jest jeszcze gorzej. Produkt zamknięto w wygodniej i łatwej do rozpracowania saszetce. Miła dla oka szata graficzna, sugerująca kosmetyk o zapachu dżemiku. Niestety, zapach to jakieś dziwne nuty kompotowe, bardzo syntetyczne i słabo wyczuwalne. Nic specjalnego, nie relaksuje i nie umila czasu spędzonego z maseczką. Sama maska tra-ge-dia! Na dzień dobry wylała się na mnie cała szklanka tej esencji, co już mi podniosło ciśnienie. Materiał dosłownie pływał w niej i ciekło z niego strumieniami, jeszcze czegoś takiego to ja nie widziałam! Musiałam mocno wycisnąć ją, żeby jakoś to nałożyć. Niestety, mimo, że nie wyciągnęłam jej do reszty i zostawiłam trochę tego lepiku, to nie chciała już się trzymać mojej twarzy. Odklejała się, przesuwała, nie mogłam z nią usiedzieć. Zero odczucia ukojenia, chłodu, relaksu. Po zdjęciu czułam się jakbym nic nie nakładała, zbędny produkt i czas na to przeznaczony. Maseczka tania, dostępna w Lidlu. Zużyłam dwa interesujące mnie warianty i więcej nie zamierzam wracać. Jest tyle fajnych maseczek na rynku, że szkoda czasu.