Action So Me, Lip Balm Aloe Vera Balsam do ust `Aloes`

Action. Sklep pełen niespodzianek. Przyznam, że ich kosmetyczny zakątek zaczęłam częściej odwiedzać, odkąd odkryłam pasję recenzowania kosmetyków. Staram się tam kupować produkty, których jeszcze nie ma w wizażowym katalogu. Tym razem moje oko zatrzymało się na balsamach do ust. Balsamy są sprzedawane w dwupakach. Za opakowanie zawierające 2 balsamy do ust zapłacimy nieco ponad 4 złote, czyli 1 produkt otrzymujemy tak naprawdę za 2 zł z groszami... Śmieszne pieniądze, prawda? Czy za taką cenę można otrzymać w ogóle dobry produkt? TAK! Balsam znajduje się w grubym, twardym plastiku - podstawę ma w kolorze białym, zamknięcie jest jasnozielone, co pewnie ma korespondować z faktem, że jest aloesowy. Sam balsam też jest w kolorze zielonym, jednak na ustach jest on bezbarwny. Co prawda jeśli po tych aloesowych zapowiedziach spodziewacie się zapachu aloesu, będziecie zawiedzeni. Produkt jest właściwie bezzapachowy. Jeśli ma jakikolwiek zapach to jest to zapach typowo balsamowy, lekko wazelinowy, zresztą wazelinę ma wysoko w składzie. Jest na drugim miejscu zaraz za parafiną. Jestem mu jednak w stanie wybaczyć ten zapachowy zawód, bo jest to pierwszy balsam do ust od miesięcy, który pomógł mi z przesuszoną skórą ust. W sumie pomógł to nawet za mało powiedziane! Problemy, z jakimi zmagałam się od kilku miesięcy odeszły już do przeszłości. Znowu cieszę się skórą ust w doskonałej kondycji. Sztyft działa bez zarzutu, sam balsam jest dość twardy, ale aplikuje się dobrze. Usta są otulone, nawilżone, miękkie, nie lepią się. Co istotne po wchłonięciu się balsamu moje usta wyglądają i czują się dobrze - nie powraca przesuszenie, a występowało to przy używanych przeze mnie dotychczas olejkach, balsamach i serum, którymi próbowałam się ratować. Na minus fakt, że napisy zdzierają się w czasie użytkowania, ale dla mnie nie jest to większa niedogodność.