Fajne, poprawne ale... wielkiego WOW tu nie ma
Mam w sumie pięć odcieni - wszystkie na dołączonej do recenzji fotce:
201 Iridescent Pink - jasny róż opalizujący na fiolet
217 Pastel Peach - różowo-brzoskwiniowy że złotą poświatą
216 Mocha Latte - kawa z mlekiem o satynowym wykończeniu
219 Star Anaise - ciemny błyszczący brąz
205 Golden Rose - bardzo intensywne połączenie złota i różu
Kolor 205 mam w oryginalnym opakowaniu, które jest malutkie, poręczne i wygodne. Wygląda elegancko, a dzięki bezbarwnemu okienku na górze od razu widać po jaki kolor się sięga, co jest wygodne gdy posiadamy kilka takich cieni w kolekcji.
Pozostałe cztery kolory kupiłam jako zapasy do magnetycznej paletki z Kobo.
Ogólnie lubię te cienie, choć nie są one jakieś wybitne. Znam inne cienie metaliczne, które dają o wiele większy efekt glow i mocniej odbijają światło. Te od Kobo są dobre do dziennego makijażu, takiego np. do pracy, gdy nie chcemy mieć zbyt intensywnego makijażu na oku, bo one dają dość subtelny efekt. Dla mnie to nawet nie jest stricte metaliczny połysk, a bardziej coś w stronę metaliczno-satynowego wykończenia.
Są deczko kłopotliwe w aplikacji, bo najlepiej nakładać je palcem, nie chcą się łapać pędzla totalnie. Od biedy można nakładać je niewielkim, syntetycznym pędzlem o języczkowym kształcie, ale ciężko to idzie. Już lepiej sięgnąć po gąbczasty aplikator (taki jakie kiedyś były dodawane praktycznie do wszystkich cieni).
Nałożone palcem na "mokrą" powiekę wyglądają ładnie, dają przyjemny efekt. Są trwałe, na bazie wytrzymują cały dzień, choć po kilku godzinach już nie są tak bardzo intensywne jak zaraz po nałożeniu i u mnie lubią zaniknąć w załamaniu (mam głęboko osadzone oczy i przez to większość cieni po kilku godzinach nie wytrzymuje).
Lepiej nakładać je stosunkowo cienką warstwą, bo wtedy wyglądają lepiej. Nałożone na bogato, grubą warstwą, podkreślają mi wszelkie linie i załamania skóry, dając tym samym efekt starej i pomarszczonej powieki.
Sięgam po nie gdy robię szybki makijaż codzienny, jednak na większe wyjścia wybrałabym coś innego, co daje bardziej intensywny efekt.
Podoba mi się to, że można je kupić jako zapasy i samemu skomponować paletkę w przeróżnych odcieniach. Bo kolorów jest dużo i jest z czego wybierać.
Niespecjalnie dogadują się z matowymi cieniami pojedynczymi od Kobo. Nie wiem skąd to wynika, ale gdy robię tymi matowymi kontur oka, to później metaliczne nie chcą się łapać powieki i na dodatek kiepsko się rozcierają. Owszem, można je na siłę położyć na klej z Nyxa, ale zwykle rano nie mam czasu na takie zabiegi. Te metaliczne cienie najlepiej nakładać bezpośrednio na bazę lub korektor, albo zrobić nimi tylko minimalistyczny akcent na wcześniej pomalowanym już oku (np. na środku ruchomej powieki rozetrzeć je palcem).
Ogólnie jestem zadowolona z tych cieni, ale szczerze mówiąc nie wiem czy kupię je ponownie. Mam całą masę innych cieni i pigmentów, które dają o wiele bardziej metaliczny i mocniejszy efekt (np. Gosh, Nabla, MUR, Zoeva).
Te metaliczne cienie Kobo są dobre i nie można im zarzucić że to buble, ale na kolana mnie nie powaliły.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie