Baroness Lily Flower Mask Sheet Oczyszczająca maseczka w płachcie z ekstraktem z lilii białej

Jestem miłośniczką maseczek w płachcie. Jest to wygodna i szybka pielęgnacja twarzy, idealna na domowe SPA podczas zimnego, jesiennego wieczoru. Kosmetyk zakupiłam w Biedronce, była jakaś promocja, a ja uwielbiam promocje. Opakowanie może się spodobać już po pierwszym ujrzeniu. Saszetka ma ładny, jasno niebieski, wręcz błękitny kolor. Na niej obrazek białej Lilii oraz napisy w nieco ciemniejszym odcieniu niebieskiego, w języku angielskim I bodajże chińskim lub koreańskim (maseczka podobno jest koreańska). Saszetka ma rozcięcie w górnym rogu, po jednej stronie. Osobiście odcinam nożyczki. W środku znajdziemy bardo dobrze nasączoną, białą płachtę. Jest wręcz cieknąca. Otwory w niej są dość starannie powycinane. Oczy bez problemu będą patrzeć, nos oddychać a usta otwierać. Po nałożeniu maska wrecz przykleja się do twarzy I trzyma podczas całego relaksu, a on może trwać nawet do 20 min. Zapach miał być kwiatowy, dla mnie jest typowo kosmetyczny, ale delikatny i nienachalny. Jeśli chodzi o kosmetyk, to jest to maska oczyszczająca. W swym składzie ma ekstrakt z kwiatu białej Lilii. Podczas trzymania na twarzy nie czułam żadnego dyskomfortu. Lekko schłodziła skórę. Po jej zdjęciu pozostaje dużo esencji. Najlepiej ją wklepać, szybko wsiąka w skórę. Maseczka świetnie matuje skórę, na codzień mam dość,,tłustą ", a ona fajnie ją normalizuje. Ponadto skóra jest jakby bardziej jaśniejsza. Wedle producenta kosmetyk oczyszcza twarz z zanieczyszczeń, więc jest to wielce prawdopodobne. Skóra wygląda na zdrowszą i świeżą. Śmiem nawet stwierdzić, że lekko napina skórę. Główną jej zaletą też jest to, że nie pozostawia tłustej warstwy, lepkości, itp. Po prostu się wchłania, skóra jest gładka I jie czuć na niej wklepanej esencji. Główne założenia spełniła, nie mam nic jej do zarzucenia.

Tę maseczkę kupiłam podczas zakupów w Biedronce i muszę przyznać, że to co przykuło moją uwagę, to bardzo estetyczne, minimalistyczne opakowanie. Cena też mnie nie zniechęciła, mimo braku promocji. Ogólnie maseczka ma całkiem przyjemny, delikatny zapach oraz dużą ilość esencji. Natomiast kształt płachty nie do końca mi przypasował np. za mało materiału na nosie. Ale to co najważniejsze to działanie, którego jakoś za szczególnie nie zauważyłam. Po użyciu skóra wydawała się bardziej odświeżona, ale później wróciła do swojego standardowego stanu, więc nie jestem przekonana do zasadności wydawania nawet tych 4 zł.

To moja druga maska od Baroness i raczej już ostatnia. Maseczkę kupiłam w biedronce, była niedroga więc uznałam, że to wprost idealna okazja do poznania czegoś nowego. Mam cerę przesuszającą się, w ciepłe dni lubi się nieznacznie przetłuszczać w strefie T, na takie okazje szukam czegoś oczyszczającego, co zmatowi tę problematyczną strefę. Opakowanie jest minimalistyczne, bardzo przyjemne dla oka! Tkanina jest idealna, tak samo jak w maseczce z tej samej serii -'kwiat wiśni'. Płachta ma idealną grubość, jest elastyczna, ma nacięcia i wycięcia w idealnych miejscach. Esencja ma przyjemny, kwiatowy, świeży zapach, jest jej bardzo dużo. Skład jest raczej średni, niszczą go PEGi i alkohol. Maska faktycznie matowi i oczyszcza skórę, ale efekt jest bardzo krótkotrwały. Niestety poza tym maska pozostawia lepką warstwę na skórze, a jakąś dobę po aplikacji na mojej twarzy pojawiły się drobne niedoskonałości. Jestem pewna, że to ta maska jest winowajcą, bo nic innego nie zmieniałam w swojej dotychczasowej pielęgnacji. Nie sięgnę po nią ponownie!