Laneige Sleeping Mask Lip Chocolate Intensywnie regenerująca nocna maseczka do ust

Tyle razy mówiłam sobie, że więcej Laneige nie kupię, bo po prostu nie działa - i co? Skusiłam się znowu. Wszystko przez moją miłość do czekolady… i czekoladowych zapachów w kosmetykach. I trzeba przyznać: zapach tej maski jest obłędny - coś pomiędzy Nutellą a Kinder Bueno. Aż chce się ją zjeść (w smaku niestety już nie tak fajnie). Ale działanie… no, leży. Nakładana cienką, a nawet grubszą warstwą, nie regeneruje ust. Budzę się albo z suchymi skórkami, albo z ustami oblepionymi resztką produktu lub po prostu z przesuszonymi ustami. Na co dzień używam trwałych matowych albo winylowych pomadek i konturówek, więc naprawdę potrzebuję solidnej nocnej pielęgnacji - a Laneige, jak zwykle, nie daje rady. Może niektórym się sprawdza, mi niestety nie. Kolor maseczki to dosłownie czekoladowy brąz - przy cieńszej warstwie jest okej, ale przy grubszej można łatwo zrobić plamę na poduszce, więc lepiej uważać.

Należę do osób, które mają wiecznie przesuszone usta. Więc musiałam w końcu sięgnąć po maski do ust Laneige. Są już tak znane i lubiane, że nie mogłam przejść obojętnie i kupiłam zestaw świąteczny, w których znajdowało się 5 mini masek w różnych wersjach zapachowych. Jakiś czas temu zużyłam tą czekoladową, więc czas na jej recenzję. Ta wersja maski pachnie po prostu przeapetycznie i dość intensywnie. Dodatkowo jest chyba jedyną, która zostawia kolor - delikatny brązowy odcień, bardzo mi to pasuje do konturówek w odcieniach nude, świetnie wygląda zamiast błyszczyka. Przez obecność koloru właśnie w taki sposób najczęściej ją używałam. Bardzo dobrze nawilża i niesamowicie długo to nawilżenie i lekka ochronna warstwa trzyma się na ustach. Do tej pory udało się to tylko balsamowi Clarins. Cieszę się, że znalazło się coś jeszcze. Nie odpowiada mi jedynie forma aplikacji. Konsystencja jest super, ale w większości przypadków nakładałam maskę palcami i nie jest to jakoś super higieniczne, dlatego stosowałam ją tylko przed wyjściem z domu. Taka forma do reaplikacji w ciągu dnia dla mnie odpada, chyba że mam możliwość umycia rąk. Ogólnie bardzo lubiłam tą wersję maski, więc z pewnością jeszcze do niej wrócę.