Maseczkę do ust od marki Eveline zakupiłam w okresie zimowym, ponieważ wtedy borykam się z najbardziej przesuszonymi ustami. Po kilkumiesięcznych testach chcę podzielić się moimi spostrzeżeniami z użytkowania. Do wyboru konkretnie tej propozycji zachęcił mnie fakt, że producent opisuje balsam do ust jako intensywną regenerację na noc, a ja właśnie takich właściwości szukałam. Na opakowaniu widnieje informacja, że jest to kosmetyk innowacyjny, co także postanowiłam zweryfikować. Produktu używałam w różnych kombinacjach, tak jak jest dedykowany, czyli aplikacja grubszej warstwy na noc, ale także stosowałam go w formie pomadki na dzień. To co mnie pozytywnie zaskoczyło to fakt, że nawet po całej przespanej nocy preparat dalej gościł na moich ustach. Myślę, że jest to aspekt, który sprawia, że asortyment wyróżnia się na tle konkurencji. Nosząc go w ciągu dnia zauważyłam, że ściera się on podczas jedzenia posiłku, jednak myślę że jest to zjawisko całkiem uzasadnione przy tego rodzaju formule, która nie jest zastygająca. Uważam, że balsam może posłużyć również jako zastępstwo błyszczyka, ponieważ delikatnie podkreśla usta kolorem. Barwa odcienia jest bardzo uniwersalna, półtransparentna, o bazie kolorystycznej nude i dopasowująca się do naturalnej czerwieni wargowej. Efekt wizualny jaki zauważam to błyszcząca tafla, bez żadnych drobinek. Usta wyglądają na soczyste i zadbane. Pielęgnacja jest skuteczna, jej główne cechy wiodące to: dogłębne nawilżenie, ukojenie, regeneracja, miękkość i wygładzenie. Konsystencja jest interesująca, określam ją jako gęstą i trochę tłustą. Formuła jest klejąca, woskowa, ale dobrze współpracująca. Jest to dość zaskakujące połączenie, ale gwarantuje trwałe rezultaty, co dla mnie jest kluczowe. Treść zamieszczona na kartoniku w sposób spójny przedstawia wszystkie najważniejsze informacje dla klienta. Zapach jest wyczuwalnie czekoladowy, na co wskazuje już sama nazwa kolekcji. Aktywne składniki pielęgnujące jakie zawiera to: skwalan, woski, olejek jojoba, olejek z oliwek, olejek słonecznikowy, masło kakaowca, masło Shea, i witaminę E. Testowany dermatologicznie produkt jest wegański, marka nie testuje na zwierzętach. Wyprodukowana pojemność to 12 ml, co daje dość sporą ilość kosmetyku. Wydajność mnie zadowala, ponieważ skoncentrowana formuła nawet przy nałożeniu grubszej warstwy nie powoduje dużego zużycia. Ja mój egzemplarz upolowałam na promocji, które często można znaleźć w internecie. Przechodząc do minusów muszę wymienić aplikację i formę podania. Produkt umieszczony jest w małym plastikowym słoiczku, co mi nie odpowiada, ponieważ nie mogę nakładać preparatu bez dodatkowego aplikatora. Zdecydowanie bardziej preferuje formy sztyftowe, ponieważ one sprawdzają się idealnie zarówno w domu, jak również do torebki. Nakładanie palcem nie wchodzi w grę, ponieważ jest to niewygodne rozwiązanie i nie pozwala precyzyjnie rozłożyć formuły po pożądanym obszarze. W związku z tym aplikacja wymaga posiadania jednorazowych aplikatorów lub innych tego rodzaju gadżetów. Dla mnie jest to istotny aspekt, dlatego postanowiłam odjąć za to jedną gwiazdkę. Poza tymi czynnikami pielęgnacja spełnia moje oczekiwania, ponieważ jest bardzo dobrze opracowana. Kształt opakowania jest poręczny, dzięki czemu nie zajmuje dużo miejsca. Brązowa szata graficzna z jaśniejszymi metalicznymi napisami wygląda bardzo elegancko i trafia w mój gust. Moje ogólne wrażenia są pozytywne, podoba mi się to, że maska może mieć wielofunkcyjne zastosowanie.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie