Żel do higieny intymnej jest dla mnie niezbędnikiem i nie wyobrażam sobie pielęgnacji ciała bez takiego kosmetyku. Jestem pewna, że to bardzo dobry nawyk, ponieważ higiena intymna jest bardzo ważna – nie tylko z oczywistych względów higienicznych i estetycznych, ale również i zdrowotnych. W obecnych czasach jest to bardzo proste, również dlatego, że w popularnych drogeriach istnieje szeroki wybór wyrobów tego rodzaju – od bardzo podstawowych produktów do oczyszczania po takie, które obiecują kompleksową pielęgnację tej niezwykle delikatnej strefy. Niestety, mimo wszystko, posiadaczkom bardzo delikatnej, skłonnej do podrażnień oraz negatywnego ze zdrowotnego punktu widzenia zjawiska upławów skóry intymnej, czyli właśnie i mnie, bardzo trudno jest wybrać coś, co nie będzie powodowało dodatkowych podrażnień i komplikacji w czasie różnego rodzaju leczenia ginekologicznego czy ukoi te już istniejące. Co więcej, wiele osób ma bardziej specjalistyczne wymagania, jeśli chodzi o pielęgnację w czasie tak wyjątkowego czasu, jakim jest ciąża, kiedy ciało kobiety reaguje czasem inaczej. Na szczęście, na rynku są dostępne marki, które wychodzą osobom o takich wymaganiach naprzeciw.
Marka Lactacyd jest mi znana już od dawna – mój pierwszy żel do higieny intymnej był właśnie tej marki, kiedyś też w gimnazjum, w ramach specjalnych zajęć, otrzymałam, jak wszystkie dziewczyny z mojej klasy, niewielką próbkę ich wyrobu. Z czasem jednak zaczęłam testować inne produkty, tańsze i droższe, z różnym skutkiem – niektóre były przeciętne, inne dobre, a niektóre mnie podrażniały, ale lekko. Ostatnio jednak moje problemy stały się nieco bardziej skomplikowane, a także dłużej trwające, i wtedy nie było już wyjścia: odstawiłam swój poprzedni żel, niezwykle wydajny, i kupiłam w drogerii ten – opcję chyba najbardziej neutralną ze wszystkich, jakie były tam dostępne.
Warto jednak zaznaczyć, że chociaż dobór prawidłowego żelu do higieny intymnej jest ważne, najlepszym rozwiązaniem ewentualnego problemu będzie skonsultowanie swojego problemu z odpowiednim lekarzem – nawet w obecnej sytuacji próby leczenia na własną rękę preparatami nie będącymi lekami nie jest najlepszym pomysłem i może się skończyć niezbyt przyjemnie dla nas. Odpowiednia higiena jest w takich sytuacjach jedynie pomaga w prawidłowym leczeniu, jakie wyznacza specjalista.
Produkt oryginalnie znajduje się, jako chyba nieliczny z dostępnych w drogerii kosmetyków w tej kategorii (ale wiem, że jest typowe dla produktów akurat tej marki) w kartonowym opakowaniu, co sugeruje pewną profesjonalność i pretendowanie do kosmetyków bardziej specjalistycznych. Kartonik ten ma kolor biały z dodatkiem delikatnego, błękitnego szkicu kwiatka (chyba tulipana) w centralnej części przedniej strony. Również większość napisów jest tu wydrukowanych w błękicie – na przodzie, oprócz logo marki, mamy nazwę produktu, wyróżnioną specjalną ramką, sprecyzowane przeznaczenie wyrobu oraz wypunktowane najważniejsze cechy. To wszystko wygląda bardzo przejrzyście, schludnie i mimo wszystko minimalistycznie, a także pozwala osobom zainteresowanym od razu zweryfikować, czy jest to rzeczywiście coś, czego szukają. Na ściankach kartoniku znajdziemy kolejne informacje – z jednej strony przeczytamy skład, na drugiej szerszy opis, którego elementy znajdują się również na odwrocie opakowania. Całość bardzo mi się podoba, choć wygląda dość niepozornie, ale też wygląd przywozi na myśl produkty mniej lub bardziej lecznicze, co tutaj jest z pewnością dobrą sugestią.
Wewnątrz kartonika znajduje się pozornie niewielka butelka o kształcie zwężającego się ku górze owalu, z zamknięciem typu „klik”. Ten typ zamknięcia, muszę przyznać, nie zaskoczył mnie, bo i wcześniej opakowania produktów tej marki o tej objętości posiadały ten mechanizm, ale mimo wszystko rozczarował – miałam jakąś nadzieję, że przez ten czas, kiedy nie korzystałam z tych wyrobów, producent postanowił coś zmienić i wprowadzić pompkę, która byłaby moim zdaniem wygodniejszym rozwiązaniem i od dawna można ją znaleźć w wyrobach konkurencji. Obecne zamknięcie na klik i niewielka dziurka, przez którą wylewa się produkt, nie jest niehigieniczne, dobrze wyciska się zawartość, ponieważ plastik jest miękki i pozwala wydobyć resztki (można odkręcić je nalać prosto z butelki), jednak czasami trudno dozować odpowiednią, niewielką ilość produktu, jaka wystarczy do umycia miejsc intymnych, przez co czasem może to doprowadzić to do marnowania się żelu, co moim zdaniem nie powinno mieć miejsca. Szkoda. Sama buteleczka jest biała, zrobiona z niemal nieprzezroczystego plastiku (ale zużycie można podejrzeć za pomocą latarki) i posiada z obu stron niewielką etykietę, nawiązującą do designu kartonika. Z przodu butelki design przypomina ten zastosowany na kartoniku, jednak zarys kwiatka jest bardziej z boku, logo jest mniejsze – identyczne jest zaś obramowanie nazwy produktu i wypisane najważniejszych cech. Na drugiej stronie znajduje się dość szeroki opis produktu oraz sposób stosowania. Tak jak na kartoniku, wszystko tutaj jest schludne i czytelne, daje wrażenie minimalizmu i czystości, kojarzącej się właśnie z wyrobami przeznaczenia medycznego, co mi – osobiście – bardzo się podoba.
Gęstość żelu jest raczej średnia, powiedziałabym, że dobrze wyważona, chociaż jest produktem zdecydowanie bardziej gęstszym od żeli do twarzy, jakie używam czy używałam. Bezpośrednio po wyciśnięciu z opakowania, jego kolor jest lekko białawy, ale mimo wszystko można o nim powiedzieć, że jest produktem przezroczystym. Posiada bardzo słabo wyczuwalny, ulotny zapach, charakterystyczny dla żeli do higieny intymnej zawierających kwas mlekowy. Dużym plusem wyrobu jest również jego wydajność ze względu na formułę do dokładnego umycia stref intymnych wystarczy jedynie ilość wielkości ziarnka grochu (chociaż czasem, na początku stosowania, przypadkowo z opakowania wydostało się więcej produktu, niż powinno). Swojego opakowania używam już kilka miesięcy i z pewnością starczy jeszcze na kolejnych kilka.
Skład produktu jest bardzo minimalistyczny i nie zawiera mocniejszych substancji myjących – mamy tutaj tylko łagodny Lauryl Glucoside, będący również emulgatorem i substancją pianotwórczą, a także Cocamidopropyl Betaine oraz Coco-Glucoside. W wyrobie znajduje się również kwas mlekowy, który odgrywa ważną rolę w utrzymaniu równowagi i niedopuszczenia do rozwoju infekcji w pochwie. Pozostałe składniki mają za zadanie konserwować produkt, nadawać mu odpowiednią konsystencję i stabilizować formułę. Nie ma tu nic ciekawego, ale właśnie o to chodzi – przy skórze wrażliwej, wymagającej trzeba jedynie delikatnie, ale i skutecznie, oczyszczać i koić, minimalizując ryzyko dodatkowych podrażnień. Być może dla mniej wymagających osób, które nie mają większych problemów z infekcjami, nieobecność mocniejszych środków myjących (które przecież nie są złe w same sobie, bo przecież wszystko zależy od formulacji) będzie minusem, ale dla wrażliwców i osób chociażby podczas kuracji ginekologicznych czy upławów taki absolutny minimalizm, przywracający jedynie równowagę, sprawdza się zazwyczaj najlepiej.
U mnie właśnie tak było – już po pierwszym umyciu poczułam ulgę i przede wszystkim przyjemne odświeżenie, jakiego nie dawały mi niektóre z wcześniej używanych przeze mnie żeli do higieny intymnej, również te z detergentami uważanymi za mocniejsze. Produkt nie pieni się mocno, przynajmniej w porównaniu z innymi tego typu wyrobami; piany jest wystarczająco, by dobrze się umyć, ale nie tyle, by spłukiwanie było dłuższe i irytujące. Używając produkt przez kilka tygodni codziennie, zaobserwowałam zmniejszanie się bolesny podrażnień, trwałe ukojenie i regenerację strefy intymnej, co przyniosło tak wyczekiwany wtedy komfort fizyczny, ale też i psychiczny. Już po wszystkim wyrób bardzo dobrze oczyszcza, nie powodując żadnych podrażnień, a także dobrze koi i odświeża.
Dobrze było powrócić do tej marki i odkryć w jej ofercie kolejny naprawdę dobry produkt, szczególnie w dość trudnej dla mnie chwili. Ten wyrób polubiłam nie tylko dlatego, że dobrze koi i przywraca równowagę w strefie intymnej, ale też dobrze myje i pozostawia uczucie odświeżenia, mimo że nie posiada mocniejszych detergentów (co na początku wzbudziło u mnie nieco obaw). Myślę, że z pewnością będę do niego wracać w przyszłości, nawet jeśli nie będę mieć już jakichś większych problemów, a także będę kupować pozostałe wersje płynów Lactacyd, których jeszcze nie miałam okazji przetestować.
Zalety:
- dostępność
- design opakowania
- efekty stosowania - skuteczność mycia pomimo delikatnych detergentów oraz ukojenie
- brak substancji zapachowych
- minimalistyczny skład, odpowiedni dla osób z problemami w strefie intymnej
- zawartość kwasu mlekowego
- konsystencja
- cena
- pojemność
Wady:
- opakowanie mogłoby być wyposażone w pompkę
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie