Syis Normalizing Ampoules Ampułki normalizujące

Zacznę od opakowania. Te szklane buteleczki są piękne, ale niestety z kategorii ładne, ale trudne. Twarde szkło sprawia, że rozłamanie ampułki to niemal sport ekstremalny, kto ma mocne nerwy i ręce, ten przetrwa! Szkoda, że producent nie pomyślał o czymś bardziej użytkowym. Konsystencja serum jest lekka, niemal wodnista, i bardzo szybko się wchłania. To minus bo trzeba szybko działać i plus, bo nikt nie chce czuć się jak lepka kulka do łapania kurzu. Przy zabiegu mezoterapii mikroigłowej produkt sprawdził się super, wnikał w skórę jak marzenie. Po miesiącach regularnego stosowania (bo jestem przecież sumienną testerką!) muszę przyznać, że obiecywana redukcja sebum… no cóż, nie wydarzyła się. Moja strefa T wciąż przypominała świeżo wysmarowaną patelnię, a efekt matowienia twarzy pozostał w sferze marzeń. Zaczerwienienia na skórze jak były, tak i pozostały. Ampułki fajnie nawilżają, ale jeśli liczysz na totalną rewolucję w kwestii przetłuszczania się skóry, to raczej tego tutaj nie znajdziesz. Podsumowując: ampułki Syis to taki kosmetyk z potencjałem, ale…. Fajnie sprawdzają się przy bardziej profesjonalnych zabiegach, typu mezoterapia! Ja osobiście na co dzień poszukam czegoś bardziej zdecydowanego w walce z sebum.