Naczytałam się sporo o marce Nars, w większości pozytywnych opinii. No i ten kultowy Orgasm ... Prędzej czy później musiałam wyprobować jakieś narsowe cudeńko.
Kiedy nadarzyla się okazja zakupu tego sztyftu, nie zastanawiałam się długo, ponieważ lubię wszelkiego rodzaju rozświetlacze i nablyszczacze i ciągle testuję nowe.
Poza tym , od dłuższego czasu szukałam własnie sztyftu, czegoś co nawiązywałoby i formą i kolorem do Pan Stika firmy Max Factor, ktorego uzywalam z 10 lat temu i przez ten czas nie znalazłam następcy
Ponoć trzeba uważać, o czym się marzy, bo marzenia lubią się spełniać. Tak było w moim przypadku :D
Opakowanie ciekawe, nowoczesne, matowe, charakterystyczne dla marki.
Forma sztyftu, przynajmniej dla mnie, bardzo wygodna.
Konsystencja świetna - początkowo wydaje się twardy, ale pod wpływem ciepła ciała mięknie i bardzo latwo się aplikuje.
Poza tym nie jest mazisty czy zbyt tłusty, przy nakladaniu czuję jakby kosmetyk był nieco sypki. Idealnie stapia się ze skórą i pozwala na dowolne intensyfikowanie efektu.
Jest wydajny.
Mam kolor Luxor, który wszedł razem ze świąteczną kolekcją 2009. Jest to jeden z najjaśniejszych odcieni, chłodny róż . Nawet na jasnej skórze nie zastąpi blushu, ale rozświetli, zostawi biało - różową poświatę i da efekt delikatnej tafli.
Wyglada naprawdę subtelnie i bardzo dziewczęco !
To, co absolutnie zachwyca mnie w tym sticku to właśnie jego multizadaniowość, zmultiplikowana ( nomen omen :D ) przez konkretny, jasny kolor, który posiadam.
Wiem, ze ten sam sztyft w ciemniejszym odcieniu będzie miał mniej zastosowań , dlatego właśnie Luxor ( drugim takim uniwersalnym odcieniem jest Copacabana ) jest wyjatkowy !
Można stosować go pod podkład, wtedy da taki delikatny glow.
Można rozswietlać nim łuki brwiowe, kosci policzkowe i "cupid bow" ( daje naprawdę spektakularny efekt ! ).
Całkiem nieźle sprawdza się jako kremowy cień do powiek, "otwiera" oko, sprawia, ze nasze spojrzenie jest wypoczęte.
Producent rekomenduje takze stosowanie na usta, ja tego praktycznie nie robię, ale efekt jest przyjemny, mleczno - różowy i taki satynowy.
Świetną cechą tego produktu ( i tego odcienia ;) ) jest takze fakt, iż mozemy nim rozświetlać ciało.
Pieknie wyglada nalożony na obojczyki czy ramiona, ale także po prostu dla rozświetlenia opalonej skóry.
Zastosowań jest nieskonczenie wiele, a jedynym ograniczeniem wydaje się być nasza wyobraźnia ;)
Gdybym wybierala się na bezludną wyspę i miała zabrać tylko 1 kosmetyk do makijażu, na pewno byłby to Nars Multiple :D
P.S. Na drugim zdjęciu Nars nałożony "ciężką" ręką, na ostatnim - roztarty.
UPDATE 10.01.2012 :
Luxor poszedł w świat, ponieważ znudził mi się kolor, ale z czasem zatęsknilam za taką formą kosmetyku i co tu duzo mówić, dobrą jakością :)
Udało mi się dopaść miniaturę ( część zestawu " Sea of Love " ) w kolorze, który strasznie chciałam wypróbować, czyli Orgasm. Ogólnie jestem zadowolona, choć wydaje mi się, ze Luxor był mocniej napigmentowany. Jednak nie mogę zgodzić się z tym, ze Orgasm w multiple\'u to tylko brokat ...
Na mnie zdecydowanie daje kolor ( co prawda półtransparentny , ale jednak ). taki cieplejszy róż :) Ma drobinki, ale są niewielkie ( myślę, ze taki " brokat - brokat " będzie miał Super Orgasm ). Ogólnie prezentuje się fajnie, pięknie odświeża skórę i nadaje jej dziewczęcy rumieniec. Pięknie stapia się ze skórą ( a właściwie z podkładem ;-) ).
Zaznaczam, iż nie wiem czy kupię ponownie, ponieważ aktualnie moja skóra mocniej się przetłuszcza i niestety takie kosmetyki potęgują ten efekt :( . Ale generalnie - mogę polecać :)