Markę Juicy Couture poznałam dzięki zapachowi "Viva La Juicy", który pokochałam bezgranicznie. Po tak udanym pierwszym spotkaniu zapragnęłam poznać też inne zapachy, zwłaszcza, że marka ma ich sporo w zanadrzu. Love & Peace pojawiło się w jednej z perfumerii internetowych w piekielnie niskiej cenie - grzechem było nie zamówić. Zapachu nie znałam totalnie, więc zrobiłam szybki research w internecie i... byłam w kropce. Wiele dziewczyn pisało, że są specyficzne, dziwne, stęchłe. Druga strona z kolei przekonywała, że te perfumy są nostalgiczne, zielone, świeże. Zamawiać czy nie zamawiać? Zamówiłam ;)
Co otrzymałam? Duży, ciężki, ciężki i jeszcze raz ciężki flakon. 100 ml, które waży chyba z 10 kg :D Butelkę wykonano z grubego, solidnego szkła. Korek z tandetną "bransoletką" z koralików, która rozwaliła się już po kilku dniach, wykończony ciosanym kryształem. Oryginalny, nie powiem.
Nadszedł czas na pierwsze testy - byłam zawiedziona, zapach wydał mi się strasznie stęchły, męczący. Czekałam aż się nieco rozwinie, ale nie zatarł pierwszego złego wrażenia. Odstawiłam na półkę, aby poczekał do wakacji.
Nadal nie był to "mój" zapach, ale ilekroć się nimi spryskałam, zawsze ktoś musiał mnie zaczepić i spytać czym pachnę. Było to dla mnie zaskakujące, nie kojarzę zbyt wielu perfum, które aż tak przyciągałyby uwagę obcych ludzi, zwłaszcza kobiet. To jaki jest Love, Peace & Juicy Couture? Obie strony konfliktu mają rację ;) To zapach zielony, kwiatowo-trawiasty, ale nie z tych chłodnych, orzeźwiających, lecz lekko "bagienny", "mulący". Czuję w nim wszystkie specyficzne nuty - hiacynt, wiciokrzew, dla mnie wyczuwalna jest w nim też konwalia. Podpisuję się pod recenzjami poniżej, że jest to zapach taki trochę retro, staroświecki, ma coś w sobie z tamtych czasów, może faktycznie tak chciałyby pachnieć hipiski ;) ? To, co mi się w nim podoba to specyficzne "ciepło" gdy się już rozwinie, podobnie ma Beauty Calvina Kleina, które kocham. Ten zapach ma też w sobie coś szlachetnego, "drogiego", jest dziwaczny i intrygujący jak odzież high fashion od projektantów za grube tysiące, która jest dziwna i ciekawa, intrygująca jednocześnie. Jeśli mogłabym znaleźć jakiś punkt zaczepienia z innym zapachem to ma coś z klasycznego Issey Miyake, Cacharel Eden czy wspomnianego Beauty CK.
Są bardzo trwałe, bliskoskórne i ciekawie rozwijające się.
Daję ciut naciągane 4, bo nie powiem - miło było słyszeć te komplementy dotyczące moich perfum ;)