Gucci Guilty, Pour Femme, Love Edition 2024 EDP 

Uwielbiam kwiat bzu i gdy mijam je na ulicy nigdy nie przejdę obojętnie tylko zawsze zatrzymam się żeby delektować się tym zapachem. Nigdy jednak nie poszukiwałam bzu w perfumach. O zapachu Gucci Guilty Love Edition zrobiło się bardzo głośno w internecie i postanowiłam sprawdzić go na własnej skórze. Flakony Gucci nigdy nie robiły na mnie wrażenia i nic mnie do nich nie przyciągało w perfumerii. Z tym flakonem było inaczej. Jak tylko zobaczyłam go na półce od razu chciałam go dotknąć i dokładnie obejrzeć. Jest wykonany z grubego szkła, które jest barwione na fioletowy mat. Myślę, że matowe wykończenie nadaje temu flakonowi takiego charakteru i estetyki,że ma się ochotę po niego sięgnąć. Szyjkę flakonu pozostawiono w srebrnym kolorze i jest to bardzo elegancki akcent, który łączy się ze srebrnymi napisami. Logo zostało na flakonie wytłoczone i nadano mu również fioletowy kolor. Zatyczka jest plastikowa i ładnie kontrastuje z matowym flakonem ponieważ sprawia wrażenie emaliowanej. Przód oraz tył flakonu wygląda identycznie. Bardzo zachęcam do kupowania odlewek lub szukania próbek zapachu, którym jesteśmy zainteresowani. Gdy przetestowałam ten zapach na bloterze oraz skórze w perfumerii nie zrobił na mnie wrazenia i zastanawiałam się co ludzie widzą w tym zapachu,że stało się o nim tak głośno. Po jakimś czasie postanowiłam przetestować go na spokojnie i kupiłam odlewkę na jednej z grup perfumowych. Dopiero testując na spokojnie przekonałam się ile bym straciła gdybym poprzestała na testach w perfumerii. Zapach pokazał swoje przepiękne oblicze i musiałam kupić flakon. W nutach głowy znajduje się motyw przewodni zapachu czyli bez. W nutach serca umieszczono paczula a całość została osadzona na piżmowo-bursztynowej bazie. Mimo,że producent tego nie deklaruje to w otwarciu jest delikatnie cytrusowa nutą, która nadaje kompozycji optymizmu i jest w odbiorze batdzo radosna. Po kilkunastu minutach cytrusy zostają wygaszone i na pierwszy plan wybija się bez w towarzystwie paczuli. Bez dla mojego nosa jest wyczuwalny przez cały czas tylko zmienia się jego "towarzystwo" Najpierw są to radosne cytrusy, później robi się mniej radośnie i do głosu dochodzi paczula a na końcu przechodzimy do kremowosci za sprawą pizma i bursztynu. Zapach testowałam w zimowe dni kiedy temperatura spadała dużo poniżej zera i zestowałam w dni takie jak teraz czyli dużo cieplejsze, słoneczne, z temperaturą sięgającą powyżej 10ciu stopni. Zdecydowanie jest to zapach, który swoje najpiękniejsze oblicze pokazuje wtedy kiedy temperatury są dodatnie. Czuć wtedy piękny akord bzu, który układa się na mojej skórze kremowo ale nie mydlanie. Przez pierwszą godzinę sama wyczuwam ten zapach od siebie bardzo dobrze i niesamowicie poprawia to nastrój. W zimowe dni mam wrażenie, że zapach nie rozwija się do końca i otrzymujemy coś ładnego, nawiązującego oczywiście do bzu ale bez większej głębi. W ciepłe dni pokazuje nam to co ma najlepsze i trochę nawet uzależnia bo ma się ochotę po niego sięgać częściej. Jeżeli chodzi o trwałość na mojej skórze to nie ma niestety szału. Pierwsza godzina jest fenomenalna ponieważ zapach wypelnia przestrzeń, otula swoją kremowoscią i czuć bez, który nie ma w sobie sztuczności. Później zapach zaczyna powoli się wyciszać, jest coraz mniej wyczuwalny i bez już nie wybija tak mocno z naszej skóry. Trwałość na ten moment określiłabym jako 5-6 godzin ale zobaczymy jak będzie to wyglądało latem. Na ubraniach zapach utrzymuje się dużo dłużej.