Bella-Donna, czyli... kobieta zmienną jest
Aż dziw bierze, że tak dużo negatywnych opinii przewinęło się pod tym zapachem. Bo przecież ta "Donna" to bardzo ładna kobieta jest! BellaDonna! ;)
Nie unikam ani niszy, ani klasyki, ani głównego nurtu - perfumy po prostu muszą mi się spodobać, dobrze się nosić, i nic więcej! Najbardziej odpowiadają mi kwieciuchy (mogą być z owocowym podbiciem) i drzewa, igliwia, klimat lasu, oraz te ciężkie kadzidła, zwierzęce nuty jakieś cywety, nie cywety... Szypry - nawet te retro - nie są mi straszne. Lubię też aldehydy. Największy problem mam z gourmandami i świeżakami (jadalniaki potrafią mnie zmulić, a świeżaki sprawdzą się w określonych sytuacjach); tutaj akurat mamy gourmand, ale... ładny. Naprawdę ładny i noszalny!
"Donna" jest piękną i elegancką kobietą. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest materialistką. Ma dużo starszego od siebie i obrzydliwie bogatego męża, którego największym hobby jest gra w golfa, wyścigi konne i rozpieszczanie swojej młodą małżonki (nie mówię, że wyszła za niego wyłącznie dla pieniędzy, bo to kobieta, która się szanuje i ceni pod każdym względem; zwyczajnie skąpiradła i 'dziady' nie mieliby u niej szans :D). Jej mąż nie szczędzi jej ani wyszukanych komplementów, ani przyjemności. Wystarczy spojrzeć na flakon - luksus jak się patrzy! Nietransparentna biel ze złotymi elementami. Kształtem nawiązuje do kobiecej piersiówki. Prezentuje się wspaniale, a przy tym jest wygodna. Biżuteryjna, ale minimalistyczna i nieprzesadzona - wybitnie wysmakowana.
Kobieta zmienną jest, a te perfumy są jednymi z najbardziej kapryśnych i rozwojowych pachnideł dostępnych na półkach drogeryjnych (widziałam je nawet w Hebe!)
Otwierają się - w moim odczuciu - zielonym jabłkiem i różowym wiosennym kwiatem (czy to jest piwonia? Chyba piwonia... A może magnolią?) w towarzystwie kropelek cytryny. Powiadają, że na wejściu witają nas cytrusy, ale moim zdaniem jest to jabłuszko z czymś pieprznie świdrującym jak piwonia lub magnolia (stawiam na piwonię) zakwaszona lemoniadą, soczkiem z pomarańczy i mandarynki. W tej fazie są podobne do "Bright crystal" od Versace - jest świeżo, radośnie, wiosenne i... niezbyt zobowiązująco. Ale! ...
w miarę upływu czasu, zapach osiada na skórze białym kwieciem - świdrującym, ale niekoniecznie metalicznym jaśminem (który gdzieś tam próbował się przebić na samym wstępie, jednak piwonia go znokautowała swoimi różowymi płatkami) i szlachetnym kwiatem pomarańczy. Ja tu wyczuwam dodatkowo neroli, zaś lilii kompletnie nie (chyba że jest to jakiś przekłamany aromat wyrobu liliipodobnego, który jest częstym składnikiem rzekomo liliowych perfum, zaś z lilią ma tyle wspólnego co ja z piłką nożną - no mam nogę, nawet dwie, i mogę sobie pokopać piłkę, i tyle w temacie). Subtelne nutki białej herbaty otaczają całość eteryczną mgiełką, co sprawia, że kompozycja ma delikatny charakter brzoskwiniowo-siankowy, ale uwaga - bo ciężko mi to będzie sensownie ująć - to tylko składowa całości, jakiś element tła, który wybrzmiewa wtedy gdy głowa i serce zaczynają walczyć o dominację, szybko się uspokaja i znika. Koniec końców są to słodkie perfumy - puchate, okrągłe z domieszką czegoś wibrującego raz po raz (żeby nie powiedzieć pieprznego) to jest właśnie ta figlarność herbaciano-piwoniowa, która szybko poddaje się naporowi słodyczy waniliowo-cyrynowej bezy. Tak, te perfumy dążą do bycia deserem - w końcu to gourmandziak. Jasny gourmandziak - taki, których na rynku jest mało. Gładki śmietankowy krem, trzeszcząca krucha beza, cytrynowa masa pokryta warstwą waniliowego kremu, ozdobiona skórką pomarańczową i wiórkami gorzkiej czekolady, która ma swoją reprezentację w paczuli z bazy - tak to pachnie. Widzę, że w bazie znajduje się także cedr - prawdopodobnie zinterpretowałam go jako to jabłuszko z głowy? Same widzicie, jak doskonale jest zmiksowany ten zapach? Już w otwarciu czuć elementy domknięcia kompozycji. Nie czuję tu wszystkich deklarowanych przez opis składników - na przykład mój nos nie rejestruje lilii, ani drzewa sandałowego, reszta zaś się zgadza i tworzy naprawdę zgrany zespół. Co warto zaznaczyć, jest to tak swobodny gourmand, że najlepiej sprawdzi się latem lub wczesną złotą jesienią; to nie jest zimowy rozgrzewacz... chociaż tak naprawdę te perfumy są całoroczne i bardzo uniwersalne. Śmiać mi się zachciało, że pani GrindLady, która lubi w okrutnych sposób skrytykować perfumy - zwłaszcza te popularne słodkie, jak np. LVEB, "Angel" od Muglera, czy choćby Tresor - i niezwłocznie wystawić im jedynkę, tak pod "Donną" zapaliła 'aż' trzy gwiazdki i... wcale nie mówiła o nich źle... - to tak na zachętę, by rozbudzić waszą ciekawość, gdyż te perfumy są tego warte - naprawdę!
~ Trwałość ok. 8, może 9 godzin - a więc ok, satysfakcjonująca
~ Długi ogon - zapach czuć z kilku metrów
~ Poziom słodyczy - umiarkowana, z sensem, brak omdleń, zamulenia, przytłoczenia, przesłodzenia, bólu głowy czy zębów niezależnie od pory roku (uważam, że latem i wczesną jesienią sprawdzają się wyjątkowo dobrze)
~ Rozwój - bardzo ciekawy
~ Cena - atrakcyjna
Pomimo mojej ostrożności względem 'jadalnych' zapachów, tak w tym jest mi naprawdę swobodnie. Lubię go używać, kiedy chcę się poczuć elegancką damą. Będą genialnym uzupełnieniem białych kompletów (marynarka i lejące się spodnie) ze złotymi guzikami, stylowych okularów przeciwsłonecznych i jasnych klasycznych szpilek. To nie jest mój styl w ubiorze (nie jestem typem pięknej 'włoskiej' dobrze sytuowane cioci) - podoba mi się to, jednak ja bym się czuła w tym bardziej przebrana, niż ubrana. Do czego noszę te perfumy? Do klasyki. Elegancji połączonej z luzem we francuskim stylu lub eterycznością. Gdybym miała wymienić zapachy pasujące do stylu oldmoney, to ten byłby w ścisłej piątce! - a może nawet trójce..? I kto wie, czy nie zdobyłby pierwszego miejsca?
Komu zaproponowałabym testy? Na pewno kobietom +30 - pewnym swojej kobiecości, eleganckim, wytwornym, zadbanym, ale zdecydowanie otwartym na innych, lubiącym poplotkować sobie z koleżankami ;) - na pewno tym nie sztywnym, ani zamkniętym w sobie. To nie jest zapach kobiety z kompleksami... Ojjjj NIE! :D Takim, które lubią ciepłe otulające kremowe zapachy - deserowe z kwiatową domieszką. Nie jest to 'mój' zapach, ale... okazjonalnie uważam, że pasuje do mnie. Pasuje w momencie, gdy chcę pokazać klasę, elegancję, podkreślić kulturę osobistą i po prostu wyglądać olśniewająco. Na większe wyjścia - jak znalazł! :) Chociaż zdarza mi się je zaaplikować ot tak sobie, w zwykły dzień, do ładnej - ale nie balowej - sukienki.
Więc jeśli będziecie miały okazję spotkać tę piękną butelkę na półce sklepowej, pryśnijcie na nadgarstek - choćby z ciekawości, polecam. Może to się wydawać szalone, ale mam dwie flaszeczki tych perfum (Moja Mama je bardzo lubi ;) ja też je lubię - czemu dałam wyraz w tej recenzji).