Odwiedziłam wszytskie możliwe miejsca w poszukiwaniu najbardziej brązowego i matowego bronzera, testowałam na ręce wszystko, co mogło się nadać, ale wszędzie widziałam rudość i błyszczenie. Flormar BRO5 był zdecydowanie najbardziej brązowy i matowy. Nie jest to nadal kolorystyczny ideał do konturowania - w tym celu potrzebny byłby jednak zimniejszy odcień, powiedziałabym nawet, że czysty brąz z domieszką szarości. Flormar jest chłodnym brązem opartym na różowych tonach, dlatego jako puder brązujący ma odcień idealny dla mojej karnacji i mogę go stosować do przyciemniania całej twarzy. Ale stosowany miejscowo, właśnie do konturowania, na skórze przybiera odcień zbyt żywy, nie może więc udawać cienia we wgłębieniu pod policzkami. Mimo, że to najciemniejszy odcień pudru Flormaru, absolutnie nie jest za ciemny. Ma przyjemny zapach, machając pędzlem po twarzy mam wrażenie, że czuję jakieś klasyczne perfumy z nutą róży - nie wiem jak, ale pędzel świetnie wydobywa ten zapach. Wąchając sam puder czuję coś trochę innego, ale malując się mam poczucie luksusu - tak kojarzy mi się ten zapach. Przyzwyczajona do twardego mineralnego Revlona, który trzeba nakładać warstwami, Flormarem zdarzyło mi się zrobić placki na twarzy. Mimo tego nie powiedziałabym, że Flormar jest mocno napigmentowany - jest w sam raz. A niewątpliwym plusem jest jego aksamitność - plamę bronzera bez problemu można łatwo rozetrzeć na reszcie twarzy. Również dzięki jego jedwabistej konsystencji można używać go do "opalania" całej twarzy czy ciała. Jest to wbrew pozorom rzadkość wśród bronzerów, z których większość nadaje się tylko do zaznaczania pewnych partii twarzy. Flormar natomiast idealnie aplikuje się warstwami - można wykończyć nim makijaż nadająć delikatną opaleniznę lub efekt pogłębiać. Na ciele tworzy równomierną i naturalnie wyglądającą opaleniznę - taką, jak moja naturalna, czyli brąz charakterystycnzy dla osób o jasnej karnacji - taki hmm jakby bordowy a nie zółty. Tego nie potrafił np. gigant Gosha, który dla mnie był niemożliwy do równomienego rozprowadzenia np. na łydkach, jest zbyt kremowy i tworzy plamy. Jednym minusem Flormara i tu akurat ukłon w stronę Gosha, puder dotknięty pędzlem nie przyczepia się całkowicie do włosa, lecz częściowo pozostaje na powierzchni pudru - strasznie tego nie lubię, muszę potem delikatnie przykładać pędzel bokiem, aby zebrać to, co się skruszyło. Trudno też wypowiedzieć mi się na temat trwałości - ze mnie po prostu wszystko znika. Może powiem jedynie, że Flormar zastosowany jako cień do powiem trzyma się cały dzień - bez bazy, bez blędnięcia i wchodzenia w załamanie powiek. A tego nie potrafi nawet wiele cieni. Sądzę więc, że na normalnej skórze, bez macania twarzy, co ja robię, puder powinien trzymać się długo. Mam ochotę kupić jszcze 1 albo 2, bo mają równie naturalne, stosunkowo chłodne odcienie. 3 jest okropnie pomarańczowa, 4 natomiast to w miarę naturalny, ale dla mnie zbyt ciepły odcień. Bardzo polecam ten puder - jest ogromny i ma dość przystępną cenę.