Kocham brązery i nie wyobrażam sobie bez nich makijażu. Czynią cerę bardziej trójwymiarową, promienną, zdrowo muśniętą słońcem. Mam ich w swojej kolekcji dość sporo i raczej wybieram te ciepłe z uwagi na jesienny typ urody. Byłam więc na maxa zajarana, kiedy jedna z moich ulubionych polskich marek wydała na rynek Warm Sunset :)
Brązer (lub bronzer, jak kto woli, pierwsza wersja jest spolszczona, druga zapożyczona z języka angielskiego, ale obie pisownie są poprawne, tak tylko wspominam w razie wątpliwości, bo mogę stosować je zamiennie) jest zapakowany w cieniutkie, zgrabne opakowanie z tektury zamykanej na magnes. Lubię takie opakowania, bo są lekkie i najchętniej zabieram je w podróż a to dodatkowo nie zajmuje dużo miejsca, mimo pojemności 9g.
Sam produkt pod palcami jest przyjemny. To taka jedwabista satynka o ciepłym, ale dobrze wyważonym kolorze, który będzie pasował wielu osobom o różnych typach urody. Za ciepły może się okazać dla osób lubujących się raczej w chłodnych lub neutralnych produktach do modelowania twarzy szukających bardziej konturu niż ocieplenia. Podoba mi się to, ze kolor, pomimo ciepłej barwy, nie bije pomarańczą a aplikowany w strategiczne miejsca sprawia, że cera wygląda na opaloną w słońcu, zdrowo wyglądającą i promienną. Cera z brązerem od razu wygląda inaczej - zdecydowanie piękniej <3
Pigment kosmetyku jest odpowiedni, czyli nie za słaby i nie za mocny. Ja jestem zwolenniczką stosowania małych ilości na policzki z ewentualną opcją dołożenia koloru, niż pozbywania się nadmiaru, ale z nim doprawdy ciężko przesadzić. Nakładany na policzki pędzlem rozkłada się równomiernie, nie plami, nie robi smug. Blendowanie jest sprawne i bezproblemowe. Co prawda troszkę się sypie, ale sporo zależy od tego jak energicznie maczamy w nim pędzel, bo wiadomo - im delikatniej, tym osyp będzie mniejszy.
Jeśli chodzi o wygląda na policzkach to mega mi się podoba. Pozostawia na skórze taki ładny satynowy blask (bez drobinek), który nie podkreśla faktury skóry i nie wybija się na pierwszy plan. Cera wygląda świeżo, jakby naprawdę była muśnięta słońcem. Co do trwałości nie mam zastrzeżeń, u mnie brązer trzyma się bez zarzutu przez cały dzień, przy demakijażu nie ma problemów ze zmyciem a na dłuższą metę nie powoduje powstawania niedoskonałości. Niewątpliwym plusem jest także zawartość 86% składników pochodzenia naturalnego, także fajnie, że marka stawia też na dobry jakościowo skład.
Podsumowując produkt Warm Sunset sprawdza się u mnie świetnie i na pewno dalej będę po niego sięgać. Wydajność jest w porządku, cena też nie rujnuje portfela, bo regularna wynosi 34,90zł (a w promocji pewnie jeszcze mniej). Nawet jakbym chciała to nie mam się do czego przyczepić. Bardzo polecam, nawet osobom początkującym ze względu na łatwość pracy z produktem :-)
Zalety:
- bardzo ładnie wyważony, ciepły odcień, który będzie pasował wielu osobom
- cera wygląda promiennie i zdrowo jakby naprawdę była muśnięta słońcem
- bezproblemowo się nakłada, nie plami, nie robi smug
- odpowiednio napigmentowany, ciężko z nim przesadzić
- pozostawia na skórze ładny satynowy blask, bezdrobinkowy i nie podkreślający faktury skóry
- zawiera 86% składników pochodzenia naturalnego
- trwały, u mnie trzyma się przez cały dzień
- wydajny
- cena w porządku
- lekkie, tekturowe i zgrabne opakowanie zamykane na magnes
Wady:
- trochę się osypuje podczas nakładania na pędzel, więc polecam to robić w miarę delikatnie
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl