Skład:
Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf J uice, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Populus Tremuloides (Aspen) Bark Extract, Reticulata Blanco var. Unshiu (Mandarin) Peel Extract, Glycoproteins, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Sodium Hyaluronate, Xylitylglucoside, Anhydroxylitol, Xylitol, Tilia Cordata (Linden) Flower Extract, Sambucus Nigra (Elder) Flower Extract, Hypericum Perforatum (St. John\\\'s Wort) Extract, Aniba Roseodora (Rosewood) Wood Extract, Tilia Cordata (Linden) Blossom Oil, Cananga Odorata (Ylang Ylang) Flower Oil, Bisabolol, Xanthan Gum, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Extract, Potassium Sorbate.
Horrendalna suma jak za krem, 240zł nie jestem w stanie dać, może kiedyś... jak skończę studia i znajdę bogatego męża. ;) Kupiłam 20ml w próbkach, płacąc trochę ponad 20zł, także jak ktoś chce wypróbować kremy JMO bez wydawania fortuny to próbki.
Krem ma konsystencję taką średnio gęsto, dobrze się rozprowadza, nie jest ciężki, nie jest tępy, gładko sunie po skórze. Trochę się marze podczas nakładania, to jakaś przypadłość kremów Johna Mastersa? Miałam dopiero 2 teraz, ale każdy tak miał, nie przeszkadza mi to, ale pierwszy raz się z tym spotykam. Zapach nie ma żadnego związku z mandarynką, pachnie raczej mocno ziołowo, ale ja takie aromaty lubię. Wchłania się naprawdę szybko, co dziwne do matu (zazwyczaj, o czym dalej), po kremie mocno nawilżającym spodziewałam się jakieś warstewki, ale oczywiście nie biorę tego za minus. Przez to rzeczywiście nie natłuszcza i nie nabłyszcza.
Stan mojej cery przed użyciem kremu: Sahara, odwodniona do granic możliwości, sucha jak wiór. Skutki stosowania Isotrexu, który zmieniłam ostatecznie na Zorac.
Krem naprawdę cudownie działa! Nawilża i regeneruje skórę zawodowo. Jedna noc z tym kremem pomogła mi się pozbyć wszelkich przesuszonych miejsc na twarzy i suchych skórek. Moja sucha na skorupę broda i okropnie łuszczące płatki nosa stały się tak aksamitne i miękkie! Cud! Skóra po jego użyciu jest mięciutka, doskonale nawilżona i nawodniona. Zostawia twarz lekko napiętą, moje policzki są sprężyste w dotyku jak nigdy, z trudem powstrzymuje się, żeby się nie głaskać po nich. ;) Nigdy nie miałam liftingu, za młoda jestem, ale tak sobie wyobrażam jego efekt - skóra odnowiona, idealnie napięta i sprężysta.
Cudownie łagodzi każde nawet największe podrażnienie, tak to jest jak chce się widzieć szybkie efekty leczenia, niweluje każde zaczerwienie, nawet rumieniec na policzku. Wraca skórze jednolity koloryt, lekko rozjaśnia, wygładza. Koi i łagodzi jak żaden inny! Moje naczynka (kilka na nosie popękanych) nigdy nie były tak rozjaśnione jak po zastosowaniu tego kremu.
Mam wrażenie, że przyśpiesza regenerację i gojenie skóry. Jakieś rzeczy przy których sobie grzebałam na twarzy (wiem, zło, ale czasem kusi) znikały w oka mgnieniu, jakieś niedoskonałości goiły się szybciej niż zawsze, ale to wynika raczej z tego, że moja skóra jest dobrze nawilżona i działa na większych obrotach, a nie dlatego, że ten krem ma właściowości wysuszające skórnych nieprzyjaciół, no ale gdyby nie on to nie byłoby tak dobrze.
To naprawdę mocny zawodnik, mogłam go stosować co 3-4 dzień i w zupełności mi to wystarczało, część nocy była bezkremowa. Trzeba słuchać swojej skóry. Próby nakładania częściej, nawet 2 dni pod rząd kończyły się zawsze przetłuszczaniem i obciążaniem, więc nie jest to taki ideał, ale w tej chwili okazał się dla mnie prawdziwym wybawieniem. Moim zdaniem oznaczenie na próbce dry/mature skin w pełni uzasadnione. Ja na razie do niego nie wrócę, aż taka dawka nawilżenia i regeneracji nie jest mi potrzebna, ale jak znowu będę się borykać z dużym wysuszeniem albo jak moja skóra z wiekiem stanie się bardziej wymagająca i jak temat zmarszczek będzie mi spędzał sen z powiek będę miała go w pamięci.
Używam tego produktu od: prawie 3 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: 20ml w próbkach