La Rive Scotish Man EDT 

Ordynarna wariacja na temat Jean Paul Gaultier Le Male . Pamiętaj, że mój pierwszy chłopak posiadał kiedyś zapach Le Male, aromat był wspaniały, męski, korzenny i od razu wyczuwało się klasę. W bajce Chip& Dale, był taki szczurek imieniem Rockfor, zawsze gdy poczuł woń sera, jak zahipnotyzowany wodził zań nosem i dryfował w powietrzu, podobnie jest z Le Male - ten zapach przyciąga i ujmuje. Scotish Man to natomiast zwykły bazarowiec, który na kilometr trąci tandetą. Swojego czasu ten "zapach" dało się czuć dosłownie wszędzie. Najbardziej wyczuwalny był w sklepie Biedronka, za każdym razem gdy tam byłam, pojawiał się akurat facet intensywnie skropiony tym pachnidłem. Nie było dnia, aby nie unosiła się tam ta zawiesina. Czułam ją od robotników machających łopatą, od kierowców autobusów,była dosłownie wszędzie i rozprzestrzeniała się jak zaraza (najgorsze jest to, że ci, którzy tego używali nie wylewali na siebie kilka kropel za ucho, lecz hektolitry na klatę, kurtkę, włosy, skarpety i licho wie gdzie jeszcze....). Kto zna oryginał z łatwością rozpozna tą pokraczną mieszankę. Woń jest wstrętna, irytująca, tkwią w niej jakiej drażniące alkoholowo-chemiczne pierwiastki utopione w wiadrze z mydlinami. Rozwodnione korzenne odpowiedniki, które potrafią zgotować migrenę w ciągu ułamka sekundy. Całość męczy jadowicie, jest niewybredna i potrafi odjąć uroku, niźli go dodać. Porównanie Scotish do Le Male, to jak porównanie Daewoo Matiza do Porsche. Używam tego produktu od: testy w markecie Ilość zużytych opakowań: zero

Mój mąż dostał w prezencie tą właśnie wodę razem z żelem pod prysznic. Osobiście nie lubię takich zapachów: -jest ciężki, -orientalny, - duszący, - zdecydowanie na wieczór, -ale też ciepły, dlatego raczej okres jesienno - zimowy będzie dla tego zapachu idealny. Używam tego produktu od: roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego