Nie moglem powstrzymać się przed przetestowaniem w te ciepłe dni kultowego już chyba i ultrapopularnego zapachu Caroliny Herrery. Chciałem zrozumieć w czym tkwi fenomen. Czy mi się to udało?? Chyba...Tak... Ale od początku: zapach skomponowany został przez trio (!) perfumiarskie: Alberto Morillas / Rosendo Mateu / Ann Gottlieb. Mistrz Morillas odpowiedzialny jest za takie arcydzieła jak choćby: M7 YSL, Attitude Armaniego,CK One, Flower Kenzo, Cologne Muglera, Pi Givenchy (dech zapiera!). Mateu skomponował m.in. Chic dla Herrery,Paco PR, XS PR czy Aqua Brava Antonio Puig (czyli "nos" sporego kalibru!). Amerykanka Ann Gottleib natomiast (uważana w środowisku perfumiarzy za tą, która wspólnie z Sophią Grojsman wprowadziła rewolucyjne zmiany w tworzeniu formuł perfumów, łączeniu ich składników, mieszaniu ich) odpowiedzialna jest za choćby CK Be, Chic Herrery,Euphoria Man oraz serię dezodorantów AXE (!). Dodać tu należy, że Gottleib/ Grojsman twierdzą, iż akord głowy musi mówić potencjalnemu nabywcy perfumów wszystko o tych prefumach (decyzja o zakupie następuje bowiem w ciągu 30 sek od powąchania go). Wbrew francuskiej szkole, jakoby zapach musiał mieć kilkadziesiąt minut lub kilka godzin, by pokazać swe prawdziwe oblicze. Nie do końca jednak wbrew tradycji piramidy nut - 212 wspaniale rozwija się na skórze, w miarę upływu czasu przedstawiając nam swoje kolejne odsłony, cały czas jednak zachowując "trzon".
Tak więc aż trzy wybitne nosy pracowały nad 212 (swoją drogą ciekawe, co oznacza ten kod?). Jaki jest efekt ich pracy? Wyniki sprzedaży moga sugerować, że tercet trafił w 10-kę. 212 stał się już klasykiem i pewnie szybko nie zniknie z półek.
Tyle rysu historycznego :-)
Przejdźmy do samego zapachu. Opisuję oczywiście swoje wrażenia i opinie. Początek bardzo miły, świeży (faktycznie liście cytrusów, skoszona trawa, trochę przypraw). Początek nie jest przeładowany alkoholem, a woda pachnie "od razu" tak, jak w większym lub mniejszym stopniu będzie pachnieć 4, a nawet 8 h później (Gottleib zrobiła swoje :-) Nuta serca jest bardzo przyjemna, aczkolwiek stonowana i dyskretna, ciągnie się przez kilka godzin. Czas upływa i gdy już mamy wrażenie, że zapach niemal uleciał, rozpoczyna się prawdziwa eksplozja nuty bazowej (ok. 6 h po użyciu)! Nagły atak drzewa sandałowego, kadzidła i piżma powala! W tym wszystkim nadal wyczuwalna jest przewodnia świeża nuta znana z otwarcia. Tzw. drydown to prawdziwe mistrzostwo. Na marginesie: drydown bardzo przypomina Life Aramisa, zaś otwarcie nieodparcie kojarzyło mi się z GoodLife Davidoffa. Teraz to drugie nieco osłabło, ale pokrewieństwo z Aramisem Life jest ewidentne (212 i Life uważam za inne, ale pod wieloma względami spokrewnione zapachy).
Cóż jeszcze mogę dodać? Trwałość świetna (użytą po kąpieli wieczorem czuć na drugi dzień rano - czyli 8-10 godzin spokojnie), flakon w przypadku 30 ml to połówka walca, prosty, zwykły, esetyczny. Reasumując: to męski zapach przez duże Z. Polecam - szkoda go nie spróbować i nie poznać. Ja już zostałem członkiem społeczności wielbicieli 212 :-)
Używam tego produktu od: 1 tygodnia
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego