Christian Dior Fahrenheit 32 EDT 

Kupiony w prezencie okazał się strzałem w dziesiątkę. Na początku dość trudny z czasem zyskiwał by w końcu stać się ulubieńcem. Jest spokojny, aksamitny, uzależniający i genialnie komponuje się z zapachem skóry mojego męża. Coś zdecydowanie dla panów 30+ . Jest w nim pewność siebie i rozwaga dojrzałego mężczyzny z poczuciem humoru. Trwałość rewelacyjna. Na skórze do kąpieli, na swetrze zamkniętym w szufladzie utrzymał się miesiąc. Używam tego produktu od: roku Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego

Nazwa wskazuje na temperaturę zamarzania wody - czyli powinien to być zapach odświeżający. Cóż, jest nim i jednocześnie nie jest. Otwarcie to dość mocna i ciężka, biorąc pod uwagę charakter całej kompozycji, wanilia. Wanilia dość naturalna w odbiorze i pachnąca dla mnie bardzo kremowo. Czuć ją od początku do końca, wg mnie stanowi ona podstawę tych perfum(myślę F32->skojarzenie z wanilią). Następna faza podoba mi się najbardziej. Pojawia się kwiat pomarańczy, choć ja czuję raczej skórkę pomarańczową (aromat pomarańczowy do ciast też przychodzi mi na myśl). Robi się bardzo ciekawie. Całe szczęście - ta faza trwa najdłużej i za nią wyłapuję komplementy.Baza to wetyweria, ale w ujęciu nie zielonym ani nie mrocznym - a drewnianym. Gdybym nie znał składu, strzelałbym, że to cedr. Trwałość jest zmienna i zależy od pory roku. Wiosną i jesienią trwa na mnie najdłużej, bo ponad 8 h, projekcja dobra przez pierwsze 3. Zimą utrzymuje się jakieś 5 h, zaś latem - 3-4 h... Zdecydowanie wiosenne wieczory służą mu najlepiej. Ostatnio coraz częściej (i coraz lepiej!) wspominam ten zapach, co zapewne skończy się zakupem butelki w najbliższym czasie... Używam tego produktu od: ok. 4,5 roku Ilość zużytych opakowań: jedno 50 ml i myślę o następnych

Mój narzeczony chwali mnie po dziś dzień (ja siebie samą również), że bezbłędnie trafiłam z prezentem :) Zapach jest intensywny, pięknie zgrywa się z męskim testosteronem! Jest mocny, ciężki w pierwszej chwili, ale... rześki. Przywołuje na myśl... własnie-co? Emocje nie do opisania! Utrzymuje się na skórze i na ubraniach bardzo długo, kilka dni. Nawet po praniu czuć ten zapach. Jeśli szukasz zapachu nie do podrobienia to zdecydowanie polecam! Używam tego produktu od: Narzeczony używa od pół roku Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego 200 ml

Odkąd dostałem próbkę czerwonego Fahrenheit\\\'a omijałem go szerokim łukiem, gdyż dla mnie jest to zapach dla dojrzałego faceta po 40-tce, ale to moje odczucie, gdyż nie znoszę mocnych korzenno-drzewno-pieprzowych zapachów. Coś mnie jednak tknęło, żeby powąchać białą wersję i od razu był mój. Zapach jest słodki, pudrowy, a nuta wetywerii nadaje mu świeżości z delikatną dawką goryczy... Dla mnie SUPER :D Używam tego produktu od: Roku Ilość zużytych opakowań: 100 ml

Rzadko zdarza mi sie sklasyfikowac zapach jako typowo meski. Uwazam, ze kazdy powinien uzywac tego, co mu sie zywnie podoba bez podzialu na zapachy dla kobiet i dla mezczyzn...W przypadku F32 smialo moge jednak powiedziec, ze ta przedziwna slodka mieszana zapachem dla mezczyzn jednak jest...Po pierwsze jak dla mnie przypomina krem do golenia, ktorego za schylkowej komuny uzywal moj dziadek :) Po drugie nie chce pachniec kremem do golenia. Po trzecie lubie slodkie perfumy, ale w F32 ta slodkosc nijak nie pasuje mi do kobiety. Nie ma w niej erotyzmu czy uwodzicielstwa :D Na meskiej skorze zapach uklada sie juz jednak inaczej. Na swoim chlopaku wyczuwam skorke pomaranczy zmieszana z mlekiem. Calosc pachnie ciekawie, jednak bardziej pasuje mi na dzien niz na wieczor. Ogolnie - nie jest zle, ale jest masa innych lepszych zapachow. Używam tego produktu od:okazjonalnie Ilość zużytych opakowań:0

Zapach może i ładny, ale pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasunęło, gdy go poczułam to lód. I takie też skojarzenie pozostało. W zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, w końcu nazwa oznacza 0 stopni C, czyli temperaturę w której woda zamarza. Flakon też pasuje. Ale nie chciałabym, żeby mój mężczyzna tak pachniał i raczej ten zapach by mnie odstraszył od potencjalnego kandydata. Ten chłód bijący od niego. Nie lubię. Klasyczny fahrenheit jest ciepły, silny. Daje poczucie bezpieczeństwa. Ten też ma w sobie siłę, owszem, ale ciepła w nim za grosz. Ja bym się nie skusiła, ale dla kobiet które lubią "ryzyko" (bo tak mi się kojarzy oziębły mężczyzna) czemu nie ? :P Używam tego produktu od: 2 miesiące Ilość zużytych opakowań: próbki

Klasyczny Fahrenheit i Fahrenheit 32 to dwie zupełnie inne bajki, więc rozumiem rozczarowanie wielbicieli klasyka. Ale to właśnie nowszej wersji udało się podbić moje serce (raczej nos). Ciężko mi opisać ten zapach, jest tak skomponowany, by żadna nuta wyraznie się nie wybijała. Ale spróbuje: początek to kwiat pomarańczy, czysta i bardzo subtelna woń. Gdy odrobinę przygaśnie wkracza dojrzała, soczysta śliwka z odrobiną czegoś pudrowego. Baza to wspaniała kremowa śmietanka z cukrem waniliowym (ze składu wnioskuję, ze to wanilia i wetiwer), która okrywa wcześniejsze nuty i nie pozwala im zdominować całej kompozycji. Zapach bardzo męski, ale nie w ogólnie przyjętym znaczeniu... Może się wydawać banalny, za grzeczny, zbyt słodki, słyszałem nawet, ze "ciotowaty", ale myślę, ze przez swoją oryginalność w świecie męskich zapachów ma szansę otworzyć drogę jakiejś nowej kategorii. Trwałość niczego sobie. Ładny flakon, pasuje do samego zapachu. Używam tego produktu od:- Ilość zużytych opakowań:kilka próbek

Odrażający śmierdziel !! Woń, która chodziła z mną cały dzień, powodując wstręt do jedzenia. Nie ma szans aby facet, który tym "pachnie" , mógł się znaleźć w moim otoczeniu. : [ Używam tego produktu od: zrobiliśmy tylko test w perfumerii. Ilość zużytych opakowań:

no właśnie, jak w tytule: Fahrenheit 32 stracił wszystko, co kocham w oryginale. Nie jest ani pieprzny, ani rozpoznawalny. Fahrenheit po prostu mi nie odpowiada, dla mnie śmierdzi i męczy mnie swoją pospolitością. Podobnie flakon - czysta przeciętność. Zrobili wielką krzywdę starszemu bratu i tego im nie wybaczam. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: nie skuszę się

Ależ manipulatorów przy tych zgłoszeniach ;-P. Fahrenheit klasyczny nigdy mnie nie przekonywał- pachnie dla mnie jak ser wędzony. Gdy po raz pierwszy powąchałam jego nowszą wersję, uznałam, że to znośny, ale nijaki wynalazek dla podbicia kiesy na lato. Mój TŻ jednak zmusił mnie do przetestowania tego zapachu. Wiekopomne odkrycie. Zapach na początku jest ostry i... Em... Szary? Mączny? Ma w sobie coś aksamitnego; później, później robi się lekko słodki. Nieskończenie zmysłowy i zwierzęcy, nuta, którą rozpoznaję w mojej ukochanej Pradzie Tendre. Przy tym wszystkim niezwykle trwały. Nie nazwę go świeżakiem, nie nazwę go killerem, nie nazwę go landryną ani kadzidlakiem, rzecz trudna do opisania. Reprezentant niezwykłego nurtu zapachowego. Czyli- suma sumarum- ma tyle, co nic, wspólnego z klasykiem. Kika dni po teście sprezentowałam Fahrenheita 32 mojemu TŻ, oczywiście głównie z czystego egoizmu. Jedyne, co mi w zapachu nie odpowiada, to szkaradny, nijaki flakon, ale ten przede mną ukrywa. Używam tego produktu od: Upajam się od kilku miesięcy. Ilość zużytych opakowań: W trakcie 50 ml.