Muszę przyznać się bez bicia, że cytryny... to ja się boję.
Nie to, żeby ten owoc jakiś specjalnie potworny był, lub śniła mi się po nocach krwiożercza limona, ale...
w perfumiarstwie wszystko jest możliwe. Nawet zastępowanie cytryny aromatem do ciasta. A tak. Wszystko już było. I nawet plastik może być ok, pod warunkiem, że sprzedający uprzedza nas, co kupujemy. A mi się zdarzało kupować niby prawdziwą cytrynę, tylko po to, żeby potem przekonać się, że to zwykły sztuczny aromat. Tak jest z produktami kosmetycznymi i tak jest z perfumami.
Dość bajania...
Do zapachu podeszłam nieufnie. Cytryna z goździkiem w otwarciu? Znaczy co...Święta? Goryczka? Słodyczka? No jak...
Całe szczęście, że się pozytywnie rozczarowałam. To jeden z tych zapachów, które nie udają, że są papugą będąc wróblem. Nie to, żeby wróbel był gorszy, tylko po co te przebieranki? :)
Otóż w Isherah cytryna jest doniosła i cięższa niż zazwyczaj. Jest nadal świeża i orzeźwiająca, ale to nie typowa ozonowo - ogórkowa nuta. To świeżość cytrusów rosnących w skąpanym słońcem ogrodzie, gdzie dojrzewając na drzewach omal nie eksplodują z nadmiaru soku. To nie rachityczna skórka, której aromat dawno zwietrzał. To mięsista skórka, gruba i neonowo wręcz żółta, a z każdego paseczka kapie gęsty olejek. Goździki tylko potęgują ten stan wprowadzając jednocześnie ciężar gatunkowy: dzięki temu cytryna nie jest płaska, zyskuje głębię i odrobinę tej ciekawej goryczki.
Potem goździk zostaje zastąpiony drewnem sandałowym. Kompozycja zyskuje nieco kadzidlany charakter, lecz wciąż ciepły, nie ma tu miejsca na chłodne czy zimne nuty. Piżmo w końcowej fazie również ociepla cytrynę, jednak wciąż zachowuje zdrowy balans między ciepłem a słodyczą. Jeden ruch i z naszej cytrynki mogłaby się zrobić landrynka rodem z objazdowego wesołego miasteczka. I to wcale nie takie trudne. Trudne jest, żeby do takiej sytuacji nie dopuścić.
Tematy "spożywcze" jak je nazywam, a więc cytryny, pomarańcze, karmel, jabłko, czekolada, to aromaty nadzwyczaj trudne. No bo jeśli ktoś chce pachnieć jak cukiernia, lub chce wzbudzać pożądliwe spojrzenia pt. "Zaraz cię ugryzę", to może i jest w tym szaleństwie metoda.
Natomiast wielkim kunsztem wykaże się twórca, który "jadalne" nuty w niejadalny zapach przemieni, który może wywołać jedynie euforię a nie chęć konsumpcji.
I Insherah spełnia te wymagania:)
Nazwa: ładna
Flakon: jak zwykle piękny
Trwałość: kilkudniowa
Używam tego produktu od: ponad miesiąc
Ilość zużytych opakowań: sporo próbek, niedługo flakon