Bywają takie chwile w ciągu dnia, miesiąca, życia całego powszedniego, że ma się przemożną ochotę wtulić głowę w poduszkę i wrzasnąć "a dajcie wy mi wszyscy święty spokój!".
Przytrafia się owo zjawisko często w okresie wiosenno - jesiennej depresji, podczas letnich upałów, niezmordowanie podnoszących ciśnienie spotkań z szefem itp. Czyli w ogólności bardzo często.
W takich chwilach wszystko potrafi mieć charakter wysoce drażniący: od głupawych spojrzeń współpracowników, przez irytujący dźwięk biurowej drukarki, aż po zapach dobywający się z klimatyzatora.
Co zatem uczynić w chwilach grożących niechybną erupcją a la Etna?
Ja na to sobie znalazłam swój własny, prywatny i nader subiektywnie działający sposób. Mam swój osobisty "Spis rzeczy błogich", które mają za zadanie ukoić moje skołatane nerwy w taki sposób, by nie było ofiar w ludziach i wyroków dożywotniego więzienia.
Należą do nich m. in. ukochana ma podusia, moje przecudowne dwa futrzaki (Ninja Tiga i Micha Grubicha), kawa z mojego ekspresu, szum wiatraka pokojowego, smak lodów z lodziarni, do której chodzę od 25 lat, bieganie w koszuli po letnim deszczu, zapach świeżo upieczonego chleba, głos Florence Welch (zwłaszcza w "Never let me go" ) i cała masa innych drobnych rzeczy, o których przypominam sobie gdy mi ich brak.
Jednakowoż widać już po samej liście, że z wiadomych przyczyn znakomita część z nich jest wysoce trudna do zrealizowania od ręki, nawet w chwili grożącej, by tak rzec, wybuchem nagłym.
Przeto, poczyniwszy pewien zakup, udało mi się umieścić moje "błogostki", przynajmniej te zapachowe, w buteleczce, co to ją mogę mieć zawsze przy sobie.
a imię jej ...
Hadarah:)
Zapach tak obłędnie prosty, że aż niemożliwe, że nikt tego wcześniej nie wymyślił. Całe trzy składniki: róża, białe piżmo i wanilia. I tylko to wyczuwam. Żadna nuta nie dominuje, wszystkie trzy grają swoje partie nie na wyścigi, lecz spokojnie, kojąco wręcz, bezstresowo. Wanilia jest uroczo słodka, ale w sposób niespożywczy. Róża jest delikatna jak letni deszczyk, żadna bułgarska siła, a piżmo nie ma ani śladu zwierzątka - jest czyste jak świeże pranie.
Wszystkie trzy nuty tworzą zapach prosty, subtelny, pozbawiony ostrych krawędzi, otulający, uspokajający, wyciszający.
Takich woni mi potrzeba, gdy zewnętrzny świat mnie przytłacza a ja chcę znaleźć azyl, choćby na chwilę. Kiedy nie mam pod ręką miękkiego futra i mruczanda moich Dziewczyn, mojej pachnącej kawy i nie mogę jak małe dziecko pobiegać na deszczu.
Wtedy...
By tak rzec...
Found the place to rest my head:)
Nazwa: łatwa do wymówienia
Trwałość: kilka dni
Flakon: piękny
Używam tego produktu od: trzy miesiące
Ilość zużytych opakowań: pierwsze