Drapieżna kocica.
Pantera to kot - a jakże. Nie pozwoli nam podejść do siebie, nawet z oswojoną trzeba mieć się na baczności - co z tego, że ma futerko i lubi wygrzewać się w promieniach słońca, skoro ma też zęby i ostre pazury - których potrafi używać i chętnie to robi.
W wersji Cartiera, pantera jest nieco inna, choć nadal drapieżna.
To szypr w czystej postaci, unowocześniony i nieco wygładzony, ale nadal szypr. Otwarcie to gardenia, którą kocham - to tak odurzający aromat, że trzeba go dawkować z rozsądkiem. Nasza gardenia uwidacznia się w towarzystwie rabarbaru, słodkiej i lepkiej truskawki, suszonych owoców i szczyptą bergamotki. Dopiero w późniejszym czasie mój nos wyłapuje kwiat pomarańczy, ale jest on tak sprytnie wpleciony w kompozycję, że tworzy z nią spójną całość. Róża w wydaniu Cartier jest szlachetna, z leciutką goryczką - fantastycznie wychładza zapach i dodaje mu głębi. Ylang wyczuwam momentami (to ta kremowość i miękkość) i to też jest piękne i niesamowite - wszystkie składniki idealnie ze sobą współgrają, tak jakby każde z nich wiedziało, że i dla niej/niego przyjdzie czas - nie ma potrzeby wysuwać się na prowadzenie.
Czy mówiłam, że ten piękny szypr z nutką owoców podany jest na piżmowo-paczulowej bazie? Z odrobiną mchu dębowego? No więc mówię.
To niesamowicie seksowny zapach, zmysłowy, erotyczny powiedziałabym. Daleko mu do dosłownej wulgarności, on pachnie cielesnością i przyjemnością, ale jest przy tym zaskakująco dyskretny i ułożony.
Co nie znaczy, że niewyczuwalny - oj nie, nie! On daje o sobie znać, otulając nosicielkę chmurką zapachu, a jednak nie narzucając się nikomu swoją obecnością.
Kocha być noszony albo wieczorową porą, albo w jesienne chłody i słoty, niestraszne mu i zimowe wieczory, gdy trzaskający mróz sprawia, że śnieg skrzypi pod butami, na policzki wstepują rumieńce, a ja chcę, by ta chwila trwała i trwała...
Panterę lubię nie tylko do formalnych, eleganckich strojów - bo i nosząc jeansy, wraz z białą koszulą i karmelowymi szpilkami czuję się pięknie i seksownie.
Moja pantera to nie kociak - to dorosła kotka, pewna siebie, świadoma tego, kim jest i co jest w stanie uczyć - zniewolić, onieśmielić, kusić, wabić i kochać.
Moja pantera - niczyja inna. Okiełznałam, pokochałam i kochać będę zawsze. A gdyby ktoś próbował mi ją odebrać, to...pokażę pazurki ;)
Aha, flakon piękny, zdecydowanie jest ozdobą toaletki - to złoto i rzeźbiona głowa pantery. Cudo!
*Zużyłam 2 flakony o poj. 50 ml i jedną miniaturę o poj. 6 ml.