Katy Perry Royal Revolution, EDP 

To naprawdę przepiękny zapach - słodki, nie duszący - od razu mi się spodobał. Niestety bardzo krótko utrzymuje się on na skórze, a flakon nie jest zbyt wydajny.

Perfumy kupiłam przypadkowo w rossmanie ze względu na cenę i zapach który jest dość słodki ale nie duszący a zarazem świeży idelany na każdą porę roku. Opakowanie jest prześliczne. Jedyny minus perfumy nie są zbyt trwałe ale cena perfum w drogeriach internetowych jest dość niska więc mogę wybaczyć za tą cenę.

Postanowiłam je wypróbować bo zaciekawił mnie w składzie owoc tarniny. Rzeczywiście jest on wyczuwalny w składzie poprzez charakterystyczną cierpkość. Jednak całościowo zapach jest przyjemnie słodki i komfortowy. Zużyłam z radością całą butelkę i chociaż minęło parę miesięcy to dokładnie pamiętam ten aromat.

Kupiłam je, bo nie umiałam znaleźć moich dawnych ulubionych perfum. Są bardzo podobne do Playboy Play it lovely, niestety słodsze i dużo krócej utrzymuje się na skórze. Trzeba się nimi psikać na nowo co kilka godzin, co jest dość śmieszne. Mimo wszystko wróciłam do Playboya

Ostatnio mój nos zwariował i pokochałam aromaty, których wcześniej nie tolerowałam, m.in. wanilię. Wśród mojej mini kolekcji większych i mniejszych flakonów brakowało typowego, ulepnego, waniliowego słodziaka na poprawę humoru. Royal Revolution zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy, pamiętając testy sprzed kilku miesięcy w Naturze. Postanowiłam dać mu szansę i wypsikałam się nim w Hebe. Zapach tak mnie zauroczył, iż stwierdziłam, że po prostu muszę go mieć! Akurat natrafiłam na promocję w Rossmannie, więc pomimo pustek w portfelu, bez żalu wydałam resztkę zaskórniaków na kiczowaty diamencik. Nigdy nie wąchałam tarniny w środowisku naturalnym, jednak jakaś owocowa, jagodowa nuta wybija się na pierwszy plan, zatem zakładam, że to właśnie ona ;) Smakowity waniliowo-jagodowy koktajl z piżmowym podbiciem. Uroczo, otulająco, ale niemęcząco. Stety-niestety uwielbiam, gdy perfumy ciągną się za mną ogonem, tworząc odurzającą chmurę zapachu ;) Nie ukrywam, że zależało mi na pozytywnych reakcjach ze strony otoczenia, a nie otrzymałam za Royal Revolution żadnego komplementu. Ja sama bardzo szybko przestawałam je na sobie czuć. Gdyby nie słaba trwałość i projekcja, pewnie kupiłabym je ponownie. A tak- zużyłam 30ml w miesiąc(!) i chyba zakończę przygodę z tymi perfumami.

Jestem alergikiem, więc nie każde perfumy są dla mnie odpowiednie. Długo szukałam perfum o ładnym zapachu, ale przede wszystkim nieduszących. Royal Revolution mają cudowny zapach, mogłabym je wąchać cały czas :D nie są za słodkie, mają nutkę "świeżości", co się cudownie razem komponuje. Dodatkowo plus za oryginalne opakowanie. Jedynym minusem jest ich trwałość, w porównaniu do innych perfum trzeba psiknąć kilka razy, a zapach sam w sobie utrzymuje się stosunkowo krótko. Idealne perfumy na co dzień :)

Jakkolwiek fanką Katy Perry nie jestem, tak perfumy sygnowane jej nazwiskiem mi się podobają. :) Po miłym zaskoczeniu ze strony Killer Queen, która wprawdzie z killerem na tyle wspólnego ile różowa koszulka Nike ze stylem gotyckim, postanowiłam zainteresować się niebieskim kryształkiem(mi się szalenie te kryształkowe flakony podobają, są takie niebanalne i na przekór dominującej elegancji form). Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam co tu spotkam(nie czytałam nawet opisów), a spodziewałam się jakiegoś mdłego i banalnego zapaszku, pewnie przez kolor flakonika-nie lubię niebieskiego. A spotkałam miły, owocowo-kwiatowy zapach. Dominują tutaj słodycz granatu, soczyste i bardzo słodkie cytrusy(nie wiem dlaczego akurat one) z dodatkiem słodkiego, ale lekkiego jaśminu i frezji. Na bazie z wanilii i piżma. Całość jest słodka, dziewczęca, lekka, ale nie mdła, nie ulatnia się po godzinie, dwóch(co najmniej cztery wytrzymuje i to przy całkiem przyzwoitej projekcji). Ten zapach naprawdę jest miły i przyjemny, dobry na wiosnę i lato dla młodych kobiet, które szukają ładnego i bezpiecznego zapachu na co dzień. Co ciekawe-po pierwszym teście stojąc w kolejce do kasy zastanawiałam się dlaczego mój nadgarstek pachnie tak znajomo. Oświeciło mnie gdy spojrzałam na bakalie na sklepowych półkach-toż to zapach kremu do rąk. Dla ciekawskich-kremu do rąk Anidy z woskiem pszczelim i olejem makadamia. Który dla mnie pachnie słodko suszonymi owocami. :D Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: testy

Nie jestem zwolennikiem drogich perfum, choć szkoda, bo te tańsze niestety słabiej trzymają się. Te zakupiłam w Rossmanie za ok 60 zł, to była "jakaś tam promocja". Cena za tą jakość zadowala mnie. Zazwyczaj używałam perfum Puma animals i CK euphoria. Postanowiłam, że może czas kupić coś innego. Rzuciło mi się w oczy ciekawe opakowanie, znudzona połową wypsikanych zapachów z półki sprawdziłam serię Katy Perry znanej z szalonych scenariuszy teledysków ;) Czerwony zapach był za słodki stanowczo. Niebieski za to bardzo ciekawy choć minimalnie mniej słodki na początku. Pierwsze skojarzenie? Jakaś guma do żucia, pomieszana z perfumikami nastolatki, potem natomiast zaczął uwalniać się ciekawy dojrzały zapach. Mi to bardzo odpowiada. Jest inny, nietuzinkowy. Wprowadza w pozytywny nastrój. Idealny codzienny zapach na zimę. Na lato już zbyt mało "odświeżający". Jeśli chodzi o wady to z przykrością stwierdzam że taka Puma się trzyma dłużej i lepiej jednak :( Używam tego produktu od: Tydzień Ilość zużytych opakowań: 1 niecałe

Pierwsze perfumy Katy Perry w mojej kolekcji, które wydają się być idealnym lekkim zapachem na co dzień :) Jeżeli chodzi o zapach perfum - to jest słodki (może nawet za bardzo), na początku może wydawać się lekko duszący i drażniący ale kiedy już się trochę ulotni jest przyjemny, ciepły i delikatny. Zapach stosunkowo długo utrzymuje się na skórze (przynajmniej u mnie) bo ok.6-8h. Cena biorąc pod uwagę ich wydajność i trwałość jest całkiem przystępna, do tego dochodzi jeszcze całkiem ciekawa choć mało praktyczna błękitna buteleczka :):):) Polecam, zwłaszcza jeżeli szukacie niedrogich perfum na co dzień, do torebki :) i przede wszystkim jesteście miłośniczkami słodkich zapachów... Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Nie są stricte kobiece, nie mają w sobie uwodzicielskiej nuty, nie są też typowo dziewczęce ze względu na mocny początek, taki misz-masz dorosłej z nastolatką, poniekąd są odzwierciedleniem teledysków Katy Perry. Nie ewoluują zbytnio na skórze, nie rozwijają się, nie potrafią współgrać z ciałem. Pachną słodko, ba! o wiele za słodko, najczęściej słyszałam, że to zapach waty cukrowej. Miłośniczki przesłodzonych perfum będą zachwycone. Ja podziękuję. Na marginesie dodam tylko, że w moim odczuciu buteleczka niezbyt zachęca do zakupu, jest nieelegancka ( piszę z mojej perspektywy) nie chcę użyć słowa kiczowata, powiedzmy- dla mniej wrażliwego oka. Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: próbka

Miło zaskoczyła mnie ta perfumka, wcześniej użyłam dosłownie kilka razy czerwonej poprzedniczki, jednak była za mdła, ta akurat trafiła w mój gust, wyczuwa się słodycz, owoce i delikatny powiew świeżości. Utrzymuje się ok.5-6 godz na skórze, w rossmannie 102 zł 50 ml, polecam Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: 1 flakonik

Ok, nie spodziewajmy się za wiele. Coty to Coty. Trwałość gorzej niż średnia. Pamiętając jednak, że ta firma produkuje zapachy dla Marca Jacobsa, tym razem spisała się całkiem dobrze. Przynajmniej w kategorii cena-jakość i odkrywczość zapachu. Kategoria: kwiatowo-owocowa Wyczuwam: tarninę (zapach na kształt gorzkich migdałów), orchideę, jaśmin, frezje, kwiat pomarańczy Polecam dla: fanek zapachów typu Beyonce Wild Orchid czy Euphoria CK. Polecam na: co dzień, bez wskazania na porę roku. Trwałość: jak wyżej, kilka godzin (4-5) - aczkolwiek już po pierwszej godzinie leży "blisko ciała". Flakon: fajny, aczkolwiek niestabilny i mało ustawny Ogólna recenzja: cena do jakości jak najbardziej adekwatna. Zapach nie jest męczący, fajnie się rozwija - delikatnie owocowo-słodko-kwiatowo. Nie jest to "mój" zapach, ale nie żałuję zakupu i polecam osobom, które dopiero poszukują "tego jedynego" i chcą w międzyczasie mieć na półce coś "na każdą okazję". Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: 50ml - w trakcie

Po niezbyt pozytywnych wrażeniach dotyczących Killer Queen, przyszła pora na drugi sygnowany nazwiskiem Katy Perry zapach- Royal Revolution. Butelka zdecydowanie się wyróżnia, czy kiczem, czy pięknem- to już indywidualne poczucie estetyki. Mnie nawet się podoba, ot taka niebieska błyskotka tylko że straszliwie nie praktyczna. Jak można było przypuszczać jest to propozycja dość słodka, chociaż nie tak bardzo landrynkowa i ulepkowata jak czerwona siostra, na gorące dni z pewnością się nie nadaję; raczej na wyjście w chłodny wieczór. Zapach w pierwszej fazie jest mocny i trochę duszący. Co można w nim wyczuć to dodatek wanilii, drzewa sandałowego i słodkie owoce. Po pewnym czasie słodycz nieco topnieje i wtedy zapach jest korzystniejszy. Z pewnością nie zaklasyfikowała bym go jako zapach dla buntowniczek, brakuje mu przysłowiowego pazura. Jeśli chodzi o trwałość to tutaj nie jest najgorzej, zapach czułam na skórze i ubraniu przez większość dnia. Gdyby był w moim typie z pewnością by mnie to ucieszyło. Dla mnie zapach nie jest rewolucją, choć pewnie znajdzie grono zwolenniczek. Ja pozostaje wobec niego obojętna ;)