Jestem w posiadaniu ciężkiej luksusowej flaszki Absolu dość krótko, w porównaniu z podstawową wersją Jour dHermes. To kwestia zaledwie kilku tygodni i nie używam codziennie. Miłośnicy Hermesa wiedzą, że to za mało, aby ocena zapachu była miarodajna - bo zapachy Hermesa pokazują nam swoje oblicze etapami, odsłaniają coraz to nowe obrazy i śmieją się z naszego zdezorientowania...
Zapach po psiknięciu może się wydawać uderzająco podobny do swojego jasnożółtego, świetlistego starszego brata. Woń kopru włoskiego z przydomowego warzywnika pokazała mi się również i tutaj w całej krasie, choć teraz, po miesiącu, już jej tu nie spotykam.
Absolu to zapach inny. Nowy. Moim zdaniem zamysł nawiązywania nazwą do pierwowzoru jest chybiony. Ta sama butelka, ta sama reklama, może chodziło o zaczątek kolekcji, takiej jak ogródki? Cytryna, będąca istotnym motywem w JdH, w wersji Absolu nie istnieje. Nuty zielone, których się spodziewałam, okazały się jedynie echem silnej sugestii pierwowzorem. Zielska nie ma, cytrusów nie ma. Zapach zupełnie nie jest botaniczny, w sensie roślin i potarganej łąki.
Flora jest tu godnie i z namaszczeniem reprezentowana przez elegancki, gładko uczesany, czysty kwiat. Na mojej skórze ów kwiat wysładza się niezwykle szybko i wyraźnie, lecz nadal wytwornie. Przybiera postać dystyngowanej pani, gustującej w zapachach klasycznych, neutralnych, wyważonych. Zero zielska, piachu, sitowia, mokrej ziemi. Biały kwiat, nutka miodu, bursztynowe słońce - taki obrazek widzę w Absolu.
Elegancka dama nie ma dłoni ubabranych ziemią z grządki, nie ma stóp oblepionych piaskiem znad rzeki. Jeśli elegancka pani nie daj boże czymś się jednak upaprze, to natychmiast myje ręce pachnącym mydłem - końcowa faza Absolu to właśnie leciutki przebłysk toaletowej czystości.
Nie jestem elegancką panią. Czasem próbuję. Absolutnie nie jestem też typem miłośnika lasów, łąk i krzaczorów. Nie wyobrażam sobie postawienia gołej stopy na trawie - więc czyściutki Absolu przemawia do mnie znacznie bardziej, niż potargane Hermesowe ogródki. Ale urzeka mnie znacznie mniej niż jego pierwowzór.
Jour dHermes Absolu jest zapachem bezpiecznym, niewątpliwie eleganckim. Pięknym i ciekawym. Może odrobinę rozczarowującym, ale pewnie dlatego, że Hermes przyzwyczaił nas do spontanicznych wypraw poza wybrukowane i klimatyzowane miasto, do brodzenia wśród sitowia i kwitnących kaczeńców, wśród kumkających żab i skaczących pasikoników na łące pełnej koniczyny i chabrów. A tutaj mamy spokojny popołudniowy spacer żwirkową alejką przez elegancki park w jakiejś europejskiej stolicy. Kwestia co kto woli.
Zapach z malutką projekcją, wybitnie bliskoskórny, znika ze mnie w błyskawicznym tempie. W porównaniu z Jour dHermes, wersja Absolu to ulotna mgiełka zapachowa do ciała, zaś cena jeszcze wyższa niż pierwowzór. Doceniam wysokogatunkową, subtelną urodę Absolu, dla mnie to zapach śliczny, delikatny i elegancki, jednak zjawisko przepłacania za markę jest tu nader wyraźne. Zastanawiam się też, jaki wpływ na moją pozytywną ocenę tych perfum ma (jednak!) napis Hermes i piękno butelki...
Używam tego produktu od: miesiąc
Ilość zużytych opakowań: 50 ml w trakcie