Tyle pozytywnych recenzji, a dla mnie to bubel.
Ten żel znalazłam w jednym z beauty boxów. Większość naturalnych kosmetyków się u mnie kiepsko sprawdza, ale skoro to żel pod prysznic, to postanowiłam wypróbować, zwłaszcza, że mam suchą skórę i pomyślałam, że może jej on dobrze zrobić.
W przeciwieństwie do miniatury na wizażu, mój egzemplarz jest w ciemnej butelce, takiej jak syropy na kaszel - półprzezroczysta, dzięki czemu widzimy ile produktu pozostało do końca. Oczywiście plastikowa, zamykana na zatrzask, ale można też odkręcić. Zatrzask szczelny, łatwy do otwarcia nawet mokrymi dłońmi, a otwór niewielki, ale biorąc pod uwagę konsystencję, odpowiedni.
A konsystencja jest rzadka, nawet bardzo. Cały żel jest przezroczysty, rzadki, lekko żelowaty. Do wyboru są dwie opcje - brać mało i sobie dokładać, albo wylać na dłoń dużo od razu i liczyć, że z tej ręki nie ucieknie...
A niestety dużo go potrzeba do mycia ciała (choć w moim przypadku to na szczęście, ale o tym dalej), gdyż wcale się nie pieni. A wiadomo, jak się nie pieni, to i wydajność drastycznie spada...
Zapach to dla mnie mietowa guma orbit. Nie jest to zapach mięty, tylko takiej właśnie orbitki. Czy orzeźwia? Nie bardzo. Czy jest przyjemny? Kto co lubi, mi nie przeszkadzał, ale też się nim nie zachwyciłam, taki neutralny.
Kolejna rzecz, to jego delikatność... Jeśli chodzi o mycie to jak najbardziej, ale jeśli mówimy o reakcji skóry to już się z tym zgodzić nie mogę...
Wyobraźcie sobie, że po kilku użyciach, gdy próbowałam się golić pod pachą to maszynka mnie podrażniała zamiast ładnie golić. Pomyślałam, że ok, wadliwa partia i szybko się stępiła, ale nie, bo kolejna miała to samo. Po prostu ten żel nie domywał mojego antyperspirantu, a był to, bo to ważne byście miały świadomość, nie żaden super mocny 72h itd., tylko zwykła kulka Nivea, co z całym szacunkiem dla Nivei, nie oszukujmy się, super trwały nie jest...
Ale jeśli mówimy o ciele, to moja sucha skóra, która sucha jest od zawsze, którą codziennie smaruję jakimś mazidłem, po prostu darła się w niebogłosy po użyciu tego żelu! Tak ściagniętej i swędzącej skóry to już dawno po żadnym produkcie nie miałam, ale oczywiście jak to ja, nie mogłam skojarzyć od razu, że to ten żel, no bo jak? Delikatny i naturalny żel robiłby mi krzywdę? W życiu! No niestety, jednak. Wystarczyło odkrycie akcji z dezodorantem by ten przerzucić na poranne prysznice, a na wieczór wziąć inny żel, by wszystko się wydało. Bo nagle wieczorem mogę na spokojnie się nawilżyć, albo nawet i nie, a rano mam ściągniętą skórę... Można? Można!
Dla mnie jakiś koszmar, stosowałam go w teorii miesiąc, ale biorąc pod uwagę moje wyjazdy w kwietniu, to może łącznie z 14dni i to już zdecydowanie za długo. Żałuję, że tyle czasu zajęło mi połączenie tego co się dzieje z tym żelem, byłoby znacznie przyjemniej wyeliminować go ze swojej łazienki wcześniej i się tak nie męczyć. Dużo go nie zostało, jak pisałam wydajnością nie grzeszy, a to co jest po prostu wyrzucam, jak nie lubię marnować kosmetyków, tak dla tego żelu zrobię wyjątek.
NEUTRALNE:
- zapach miętowej gumy
Zalety:
- opakowanie przez któe widać ile produktu zostało
- szczelny zatrzask
Wady:
- rzadka konsystencja
- niewydajny
- nie pieni się
- nie zmywa antyperspirantu
- powoduje świąd i ściagniecie skóry
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie