SERUM. KONKRETNE SKŁADNIKI, ZERO BAJERÓW I OMAMIACZY
Fajny produkt, będący, według mnie, lepszą alternatywą dla przebojowego serum Bielendy Super-Power-Coś-Tam. Nie chcę krzywdzić Bielendy, ale kupiłam oba preparaty w tym samym czasie i dla mnie różnica jest wyraźna, na korzyść Iwostinu. Niestety, nic za darmo - kosztuje on dwa razy więcej - regularna cena w SP to 55 złotych. Przepłacamy za apteczny marketing marki Iwostin, bo na przykładzie Bielendy widać, że tego typu produkt nie musi aż tyle kosztować.
Mimo różnicy w nazwie (serum u Bielendy, piling w Iwostinie) zasada działania jest dokładnie ta sama: Kompozycja kilku kwasów, mających za zadanie odnawiać (złuszczać) naskórek, przy okazji poprawiając stan cery tłustej i zanieczyszczonej. Dodatkowo spektakularny efekt nawilżenia z jednoczesną lekkością, zaś całość zamknięta w szklanej buteleczce z pipetką.
W moim subiektywnym odczuciu Bielenda ma uboższy skład jeśli chodzi o wachlarz pożytecznych kwasów, zaś jej niechlubną przewagą na Iwostinem jest inwazyjny zapach, będący skutkiem obecności zarówno składnika Parfum, jak i kilku jego wzmacniaczy. Iwostin postawił wyłącznie na aktywne składniki, bez zbędnego tuningu i bajerów, ale skoro kreuje się na markę typowo apteczną, to łaski też nie robi, że dba o skład.
Używam codziennie na noc w obfitej ilości, poprzedzając aplikację pilingiem mechanicznym Barwa Siarkowa. Używam również w weekendy do południa, dopóki jestem w domu. Krystalicznie przezroczysty, galaretkowaty żel, bez wyraźnego zapachu (może ciut kwaskowy). U mnie działa jak BARDZO mocno nawilżające serum (uwaga, bo gliceryna w turbo dawce) i jednocześnie ładnie wygładza tłustą cerę. Lepi się, ale ja nakładam dużo, a poza tym to preparat na noc, a nie matująca baza pod makijaż. NIE wpłynął ani na ilość pojawiających się dużych niespodzianek, ani na zanieczyszczenie porów ani na przebarwienia. ALE: ładnie wygładził skórę i dał wrażenie likwidacji różnych drobnych linii (ok, zmarszczek...) na twarzy. A to wszystko przy jednoczesnym spektakularnym nawilżeniu.
Podstawowe zadanie czyli złuszczenie - nie wiem jak je tutaj zinterpretować.
Skoro optycznie wygładził liczne drobne linie, to znaczy, że złuszczył?
Skoro nie ruszył absolutnie żadnego przebarwienia, to znaczy, że nie złuszczył?
Nie wiem...
Moim zdaniem (tzn. na mojej cerze), korzystne działanie tego produktu jest możliwe tylko i wyłącznie przy jednoczesnym używaniu, dzień w dzień, pilingu granulkowego, typu Siarkowa Moc lub Bioderma lub Ziaja Pro. Iwostin sam w sobie jest zbyt delikatny na to, aby zdziałać cokolwiek na skórze nie przygotowanej do tego, tzn. skóra musi być już odpowiednio starta i obnażona, aby Iwostin podołał.
Przechowuję go w kartoniku i w lodówce, jak wszystkie kosmetyki. Używam już drugi miesiąc i końca nie widać. Produkt nie zmienił swoich właściwości ani wizualnie, ani zapachowo, ani jeśli chodzi o efekty stosowania. Oczywiście, wymaga stosowania blokera na dzień, producent zresztą zaleca maksymalnie wysokie filtry podczas stosowania tego produktu.
Dla mnie to ultra nawilżające serum, wygładzające cerę tłustą i dojrzałą. Potencjał faktycznego złuszczenia ciężko mi ocenić - to ultra delikatny produkt, dający wrażenie głównie nawilżenia, bez obciążania cery... Nazwa "piling" średnio trafna, wg mnie.
Nie wyobrażam już sobie powrotu do jakichkolwiek kremideł na noc. Mam wrażenie, że chyba po raz pierwszy w życiu mam tak gładką i tak spektakularnie nawilżoną skórę (jak na mnie). Podkreślam jednak, że produkt cudów nie czyni i niestety nijak nie wpływa na tendencję do tworzenia się wyprysków ani na skłonność do zanieczyszczania się porów (ale sam z siebie nie zanieczyszcza ich dodatkowo!).
Cuda to były w Hogwarcie ;)
Używam tego produktu od: około 2 miesiące
Ilość zużytych opakowań: niedługo skończę pierwsze