Peeling to ważny element rutyny pielęgnacyjnej skóry twarzy - jego podstawową funkcją jest usunięcie zrogowaciałego naskórka twarzy oraz niedoskonałości (a przynajmniej wzięcie ich w karby), a tym samym sprawienie, że inne składniki aktywne, w tym takie, których zadaniem jest nawilżenie, będą się lepiej wchłaniać. Głównie przy peelingach enzymatycznych producenci obiecują jeszcze rozświetlenie czy nawilżenie, do enzymów dodając inne substancje aktywne, które mają działać bardziej wszechstronnie w pielęgnacji czy podbijać efekty innych produktów. Opcji na rynku jest więc wiele, właściwie można przebierać, chociaż mam wrażenie, że asortyment peelingów enzymatycznych jest nieco mniejszy niż tych mechanicznych. W każdym razie wybór jest spory i dość skomplikowany, szczególnie jeśli - jak to jest w moim przypadku - trzeba dobrać produkt jednocześnie skuteczny i delikatny.
Pełnowartościowe opakowanie tego peelingu kupiłam podczas korzystnej promocji w perfumerii Douglas (co mnie bardzo ucieszyło, chociaż myślę, że ostatecznie kupiłabym ten produkt nawet bez promocji) po przetestowaniu próbki zawierającej dwie porcje tego kosmetyku - wcześniej bardzo mi się spodobał i postanowiłam zatrzymać się przy nim dłużej, szczególnie że Resibo to polska marka, którą chciałabym wspierać, wyróżniająca się kosmetykami o ciekawych składach i charakterystycznych opakowaniach.
Zaznaczę, że na portalu Wizaż zamieściłam już recenzję "małego" opakowania w saszetce. Postaram się tutaj jedynie nakreślić cechy, które są odmienne od tamtej wersji, albo nie zostały wcześniej przeze mnie poruszone w bardziej szczegółowy sposób.
Pełnowartościowa wersja zamknięta jest w niecodziennym opakowaniu - zamiast dość standardowego pudełeczka z kartonu, mamy tutaj okrągłą tubę ze sporych rozmiarów zakrętką. Wiedziałam o tym sposobie pakowania produktów tej marki już wcześniej, ale i tak otwierając przesyłkę byłam pozytywnie zaskoczona: wygląda to naprawdę ładnie i ciekawie, ale jednocześnie urocze opakowanie można wykorzystać do czegoś innego, po skończeniu produktu wewnątrz, czego przecież nie można powiedzieć o kartonikach. Tuba została wykonana z mocnej, bardzo twardej tektury (a nawet dwóch warstwach, co widać po zdjęciu zakrętki) , a jego kolor - jasnobrązowy - oraz widoczna faktura, nawiązuje do tego materiału, co od razu kojarzy się z czymś naturalnym. Jedynymi elementami graficznymi na tym opakowaniu jest kwiatowy wzór, właściwie jego szkic, poprowadzony jaśniejszą kreską. Tak jak w przypadku szaty graficznej wszystkich innych produktów tej marki, motyw graficzny znajduje się tylko na połowie przodu opakowania - drugą stronę zajmuje pionowe logo marki oraz nazwa kosmetyku w dwóch językach. W tyle znajduje się jeszcze ramka, w której producent zdecydował się napisać "Obietnicę" (czyli w istocie obiecane efekty) w języku polskim oraz angielskim. Poniżej mamy podany skład kosmetyku.
Sam peeling znajduje się wewnątrz tuby (podczas pierwszego otwierania zakrętka tuby była zabezpieczona naklejkami) w opakowaniu w formie tubki o pojemności 75 ml. Tutaj grafika nawiązuje również zarówno do zewnętrznego opakowania, jak i miniaturowej saszetki, którą zużyłam kiedyś ( to szczegół, ale bardzo podoba mi się taka spójność w designie) - przód tuby został podzielony na dwie części - lewą zajmuje pasek z grafiką w postaci różowych kwiatów i plątaniny zielonych łodyg, a na prawej mamy logo marki oraz nazwę produktu na jasnobrązowym tle (jeszcze jaśniejszym niż opakowanie) o charakterystycznej fakturze mającej imitować coś naturalnego (trzeba dodać zresztą, że opakowanie nie jest typowym plastikowym opakowaniem; ma bardziej miękką, nieco inną strukturę). Na odwrotnej stronie znajduje się skład, a także instrukcja stosowania, która w identycznym brzmieniu występowała również na saszetce. Wszystko jest, moim zdaniem, przedstawione bardzo jasno, nie ma natłoku informacji i zbędnych napisów - bardzo lubię taki minimalizm w informacjach, które ograniczają się tylko do tego, co jest rzeczywiście ważne. Kosmetyk jest zamykany na przezroczyste zamknięcie typu "klik"; przyznam, że na początku miałam obawy, czy to rzeczywiście jest dobry pomysł w przypadku konsystencji tego produktu, jednak rzeczywiście, przynajmniej na razie, nie zauważyłam żadnych większych problemów - dzięki miękkości tuby łatwo wycisnąć produkt. Trzeba jednak uważać przy zamykaniu produktu przy użyciu. ponieważ pojedyncze kulki peelingu mechanicznego zostają czasami na powierzchni zamknięcia, przez co trudniej zamknąć "klapkę" - najlepiej za każdym razem po prostu lekko wyczyścić zamknięcie.
Konsystencja peelingu jest identyczna, jak w saszetce (co nie jest wcale takie wcale oczywiste), tak samo jak inne właściwości. Postępuję tak samo, jak w przypadku saszetki: pozostawiam na twarzy na piętnaście minut, staram się nie masować i nie wykonywać peelingu mechanicznego. Obecnie peeling wywołuje u mnie krótkie zaczerwienie, znacznie mniejsze niż na początku.
Kosmetyk jest w mojej opinii wydajny, znacznie bardziej niż wersja w saszetce - tutaj sami możemy decydować, jaką warstwę - cieńszą czy grubszą - chcemy nałożyć. Zasadniczo wystarcza mi jedno lub dwa standardowe wyciśnięcia z tubki (czasem nieco więcej peelingu nakładam na nos i załamania pod nim, brodę i niektóre partie czoła) i oceniam, że produktu wystarczy mi jeszcze na wiele użyć.
Produkt ma dla mnie słaby, ledwo wyczuwalny zapach, mimo że w składzie znajduje się substancja zapachowa, który nie jest najbardziej przyjemny - dla mnie jest on zupełnie neutralny.
Działanie jest również identyczne (a jest tym, za co tak polubiłam ten produkt) - twarz od razu po zmyciu jest miękka, rozświetlona, bardzo gładka, a jego regularne stosowanie pogłębia jeszcze ten efekt. Zauważyłam również, że obecne w produkcie enzyzmy mają wpływ na (nie)powstawanie pryszczy - kiedy zaaplikowałam peeling przed okresem, kiedy na twarzy pojawiają się różne niespodzianki, wyłażący powoli na czole Stefan w przeciągu kilku dni wchłonął się z powrotem w skórę. Tutaj jednak kluczowe jest przede wszystkim wyczucie momentu rozwoju takiej niedoskonałości - kiedy Stefan jest już bardziej widoczny i dojrzewa, raczej peeling nie poradzi sobie z tym problemem. Na ogół kosmetyk sprawia, że niedoskonałości stają się bardziej podatne na usuwanie, bardziej miękkie i płytkie.
O składzie pisałam już w recenzji wersji w saszetce - kosmetyk posiada w swoim składzie wiele dobroczynnych dla naszej warzy składników, znajdujących się na wysokich miejscach w składzie takich jak biała glinka, olej z awokado, olej z makadamii, olej z pestek słonecznika, olej z pestek moreli, koloidalna mąka z owsa, której zadaniem jest działanie antyoksydacyjne oraz łagodzenie podrażnień, kaolin a także ekstrakt z papai, który odpowiada za działanie eksfoliujące. Zgodnie z zapisami na stronie producenta, głównym składnikiem premium jest tutaj bioaktwyny trójpeptyd PerfectionPeptide3, który ma złuszczać zrogowaciały naskórek, wygładzać, rozświetlać, a także długofalowo działać na zmarszczki. Do tej ostatniej obietnicy podchodzę raczej z dystansem, ponieważ na stronie zaznaczono, że takie działanie składnik ten wykazuje po dłuższym, codziennym stosowaniu, co przy peelingu jest raczej niemożliwe - nie jest to przecież produkt, przeznaczony do użytku codziennego i nie ośmieliłabym się stosować go w ten sposób. Niemniej jednak kosmetyk ma w sobie wiele wartościowych substancji, naprawdę wiele jak na peeling, które nie tylko wyczyszczą naszą cerę, ale i będą działały jeszcze na inne sposoby - nadadzą jej glow, wygładzenie i przyjemną miękkość (która jest zdecydowanie moim ulubionym "pobocznym" efektem działania).
Produkt od Resibo zostaje więc ze mną na o wiele dłużej niż jedna, w gruncie rzeczy przypadkowo zakupiona saszetka, z czego bardzo się cieszę. To w mojej ocenie naprawdę dobry, porządny i zdecydowanie warty swojej regularnej ceny kosmetyk, który pomoże w walce o lepszą cerę, a z pewnością utrzyma jej dobry stan, a w dodatku przyciąga swoim opakowaniem, które - pomimo minimalizmu - wydaje mi się być bardzo zachęcające i posiadające w sobie coś bardzo w moim guście. To dla mnie wielka radość, że nasze rodzime marki tworzą kosmetyki na takim - nie oszukujmy się - wysokim poziomie.
Link do recenzji wersji w saszetce: https://wizaz.pl/kosmetyki/produkt,311884,resibo-multifunkcyjny-peeling-do-twarzy-w-mini-opakowaniu,2921393.html#review-2921393
Zalety:
- bogaty i naturalny skład
- opakowanie - tuba zamiast kartonika jest bardzo pomysłowym rozwiązaniem
- spójny design
- wydajność
- efekty
- zakupiona saszetka z produktem i wersja pełnowymiarowa nie różnią się pomiędzy sobą niczym
- polska marka
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie