Nie pamiętam, gdzie kupiłam odżywkę (chyba w Action, ale ręki uciąć sobie nie dam), jednak dokładnie pamiętam, dlaczego wpadła do mojego koszyka. Otóż zrobił na mnie wrażenie jej krótki skład bez zbędnych zapychaczy. Uznałam, że będzie ona dobrą, bazową odżywką, ewentualnie sprawdzi się jako pierwsze „O” w OMO. Do tego była w śmiesznie niskiej cenie – no nic, tylko brać!
Moje włosy to wysokopory, w typie wurly. Są suche, matowe, okropnie się puszą, nieobcy jest mi problem ich plątania. Szybko się przetłuszczają, więc myję je niemal codziennie metodą OMO. W związku z tym, odżywki/maski zużywam w tempie ekspresowym.
Odżywka została zamknięta w butli o pojemności 500 ml, zamykanej na klik. Ta pojemność była kolejnym powodem zakupu odżywki. Liczyłam, że wystarczy mi na dłuższy czas. I faktycznie tak było, zdenkowanie opakowania zajęło mi kilka miesięcy. Oczywiście nie używałam jej przy każdym myciu, jednak i tak uważam, że jest mega wydajna. Opakowanie mojej odżywki różni się nieco wyglądem od tej w KWC, ale w Internecie doczytałam się, że to ten sam produkt.
Jeśli chodzi o konsystencję kosmetyku, to jest w porządku. Ani zbyt gęsta, ani zbyt lejąca, dzięki czemu nie przelewa się przez palce, nie ucieka z dłoni, jednocześnie dobrze rozprowadza się po włosach. Odżywka ma delikatny zapach, jak dla mnie typowo kosmetyczny. Nie utrzymuje się on na włosach, ginie w momencie zmycia odżywki. A właśnie, z jej spłukaniem nie miałam żadnego kłopotu.
Jak wspomniałam wyżej, spodobał mi się skład odżywki. Jest krótki, nie zawiera kontrowersyjnych składników. Co prawda nie ma w nim wielu olejów czy ekstraktów, a jedynie olej arganowy, ja natomiast wolę taki skład niż napakowany silikonami, chemią i Bóg wie czym jeszcze. Pod względem składu, recenzowana odżywka przypomina mi trochę maski Kallos. Jej przewaga polega na tym, że nie zawiera itchy msów – składników, które mogą podrażniać skórę głowy.
Odżywkę stosowałam na kilka sposobów.
1. Jako pierwsze „O” w OMO – ułatwiała rozczesywanie włosów, nie obciążała ich, sprawiała, że niemal natychmiast stawały się miękkie i przyjemne w dotyku. Dzięki temu, że była wydajna, jednorazowo nie zużywałam dużej ilości. A dla mnie jest to szczególnie ważne, ponieważ myję włosy praktycznie codziennie. W tej konfiguracji odżywka spełniła wszystkie moje oczekiwania.
2. Jako drugie „O” w OMO – nadawała włosom ładny blask, jednak była zbyt lekka, by jakkolwiek je dociążyć. W tej roli nie sprawdziła się.
3. Jako odżywka bez spłukiwania – nie obciążała włosów, miałam wrażenie, że zbijała je w ładne loki, dzięki czemu miałam ułatwioną stylizację.
4. Jako odżywka bazowa do łączenia z półproduktami czy dobrami znalezionymi w kuchni – łączyłam ją z olejami, miodem, spiruliną, hydrolizowaną keratyną, wykorzystywałam ją do laminowania. Co tu dużo mówić, sprawdzała się w tej roli, za sprawą składu była dobrą bazą.
5. Jako produkt do emulgowania oleju – nie zawiera silikonów i protein, więc jest dobrym wyborem.
Podsumowując, odżywka nie daje spektakularnych efektów, jednak doceniam fakt, że mogłam ją stosować na kilka różnych sposobów i w większości z nich sprawdziła się albo dobrze, albo bardzo dobrze. Kupiłam ją za bodajże mniej niż 10 złotych, co przy jej wydajności jest ceną wręcz śmiesznie niską. Polecam!
Zalety:
- można ją stosować na kilka sposobów
- jest dobrą odżywką bazową
- ułatwia rozczesywanie włosów
- nadaje włosom blask i miękkość
- skład
- nie obciąża włosów
- wydajność
- niska cena
Wady:
- zbyt lekka, by dociążyć włosy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie