Butter London Nail Lacquer Lakier do paznokci

Nie rozumiałam po co wydawać takie pieniądze na lakier do paznokci, dopóki nie spróbowałam :) Mam 3 kolory, już niedostępne: Sloane Ranger, Kip, Goss. Wytrzymuje 7 dni, dłużej nie próbowałam, bo paznokcie szybko mi rosną, a nie lubię odrostów. Na wierzch daję tylko Insta-Dri Sally Hansen i lakier nie odpryskuje i się nie ściera, chociaż go nie oszczędzam: zmywam, piorę i sprzątam bez rękawiczek, dłubię w ziemi przy kwiatkach. Ale największą różnicę odczułam podczas malowania: te lakiery rozprowadzają się cienką, równiutką warstwą, są bardzo łatwe w użyciu, szybko schną, nie mażą się, nie tworzą zacieków. Sama przyjemność.

Marka Butter London jest bardzo nierówna - mam od nich tusz, który jest po prostu tragiczny, w ogóle nie zasycha. Mam błyszczyk - który jest najlepszym, najbardziej trwałym błyszczykiem, jaki miałam w życiu i mam (a raczej miałam, bo się skończył) lakier, który poza obłędnym kolorem był... ok. Moim zdaniem nie warto wydawać dużo kasy na lakiery, ich trwałość od tego się nie zmieni. Sama ten lakier dostałam w prezencie. Kolor był jednym z najbardziej oryginalnych, jakie miałam - wakacyjny, morski kolor, mój absolutny ulubieniec przez ostatnie dwa wakacyjne sezony (opakowanie już wyrzuciłam, ale patrząc na lakiery na stronie marki, stwierdzam, że najprawdopodobniej był to kolor Slapper). Trwałość - nie odbiegała od normy, 3 dni bez odprysków na palcach u rąk, ok. 2 tygodnie u nóg. Pigmentacja - bardzo dobra, potrzeba było dwóch warstw, acz już pierwsza niemal w całości kryła paznokieć. Pędzelek jest cienki, wygodny w użyciu. Wydajność - bez zastrzeżeń, przez dwa sezony używałam go bardzo często, kilka razy pożyczyłam też siostrze. W moim odczuciu nie wpływał ani negatywnie, ani pozytywnie na strukturę paznokcia. Zapach - jak na lakier do paznokci, bardzo delikatny, wręcz przyjemny.