Zirh Corduroy EDT 

Woda wyróżnia się na tle innych wyjątkowo słabą trwałością. O ile bliskoskórność i kiepską projekcja są czasem uzasadnione i do zrozumienia, o tyle trwałość tego pachnidła jest niewybaczalna. Pachnie na mnie około 1,5 godziny. Ale może to i dobrze, bo zasadniczo zapach mi nie odpowiada. Na ubraniach faktycznie zdaje się być bardziej drzewno-syntetyczno-świeży i czuć jakieś echo cedru i gwajaku trochę przyprawionych zielem angielskim, ale na skórze (przynajmniej mojej) jest z nim znacznie gorzej. Na samym początku wyczuwam gałkę muszkatołową w parze z zielem angielskim, ale już po chwili do głosu dochodzi i przygłusza je drewno. I drewnem jest, ale takim z dużą ilością wikolu. Za chwilę pojawia się ozon (niby nie deklarowany), który w moim odczuciu zdominował wszystko inne do samego końca. Nic nie poradzę, nawet kiedy na moment pojawia się to drewko, to ziółko, to zaraz zostaje zalane wonią monitora starego typu po kilku godzinach pracy. Mój mąż, który ma większą tolerancję wobec zapachów i skórę bardziej lubiąca się z przyprawowymi nutami, bardziej ceni sobie Corduroy'a. Ale także na jego skórze z przyprawami jest blado, a drewna brzmią syntetycznie i nieprzyjemnie.