A moim zdaniem przeciętny.
Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to zły produkt, ale tak jakoś, no nie porwał mnie. Plus za uniwersalność i za to, że można z nim zrobić praktycznie wszystko, choć ja generalnie ograniczam się do pielęgnacji ust. Może, jak mi się już całkowicie znudzi, zacznę aplikować go na inne części ciała. Szybciej wykończę.
Swój egzemplarz kupiłam kilka tygodni temu w jednej z drogerii internetowych za rewelacyjną cenę ok. 4 zł. Niestety, umknął mi mały szkopuł- termin ważności do końca lipca. Może dlatego mój balsam ma strukturę gładką, jednocześnie grudkowato- piaskową. W składzie masło shea, a ono ma tendencję do "warzenia i zbrylania". Zresztą nie tylko ono.
Skoro już o składzie wspominam,to pociągnijmy ten wątek dalej. Produkt bazuje głównie na oleju słonecznikowym, maśle z kakaowca,shea,emolientach,lanolinie, oleju kokosowym, jojoba, z awokado- także jeśli należycie do grupy zjadaczy pomadek to szczególnie na tym nie ucierpicie. Nawet waga się nie zmieni. ;)
Nie jest to produkt na bazie wazeliny, lecz olejów, w związku z tym faktycznie możemy liczyć na regenerację i ochronę.
Moja wersja pomarańczowa, pomarańczami pachnie dość słabo- w zasadzie gdyby nie opakowanie, nigdy bym na to nie wpadła. Tak po prawdzie to czuję jedynie olej słonecznikowy z dodatkiem wody do której ktoś dorzucił plaster pomarańczowych cytrusów.
Wielki plusik za uniwersalność, minus za opakowanie.
Kit z tym, że to słoiczek, że trzeba tam dłubać palcem, że nie sprawdza się na mieście, nie zawsze, nie dla każdego.
Najbardziej denerwujące jest to, że słoiczek nie chce się dokręcić, nakrętka zjeżdża z gwintów, trzeba próbować wiele razy, aby w końcu zaskoczyło. No cóż... taki mamy klimat.
Działanie? Ok, może być. Lekkie natłuszczenie, regeneracja i ukojenie.
No ale czy to jest coś wyjątkowego?
Nie sądzę.
Wolę Tisane.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie