Lubię zapachy owocowo-kwiatowe. Po ten zapach sięgnęłam z kilku powodów- bardzo dobra cena, dzięki której nie bałam się zaryzykować. Nigdy nie używałam zapachów tej marki, a bardzo ważne sa dla mnie nuty i to jak się otwierają i na ile są trwałe. Agent Provocateur zawiera w swojej bazie to co lubię najbardziej - wanilie, czekoladę i piżmo, a pizmo sprawia, że perfumy są trwałe. Wyraznie wyczuwalna jest wanilią i czekolada, serce to paczula, gardenia, korzeń irysa, ale te nuty nie otwierają się wzorowo i tak naprawdę nie są indywidualnie wyczuwalne- ot taka mieszanka. Głowa- porzeczka, czarny pieprz, mando.
Opakowanie- szklana butelka imitująca kryształ. Cenie sobie taką prostote, która jest dla mnie elegancka i klasyczna. Dobrze zamyka się, szkło jest grube, flakon upadł mi kilka razy, dwa razy na płytki i nic mu się nie stało.
Jest to woda perfumowana, oczekiwałam kobiecego zapachu, bardzo zmysłowego i trwałego. Posiada słodkie, kuszące nuty, ale reszta nie ewoluuję, zapach jest płaski i prosty, ta słodycz zmienia się w mydlany zapach.
Trwałość- zapach utrzymuje się kilka godzin, tylko jak wspominałam, zamienia się w bardziej mydlany, prosty, bez wyraznych nut.
Dlatego , pomimo , że zapach zawiera nuty , które lubię, to jednak sa one niewyrazne, mydlane i nie otwierają się.
Nie sięgnę więcej po ten zapach. Agent Provocateur to dla mnie kolejny zawód, dał dużo nadziei, a okazał się płaskim zapachem bez polotu. Nie odrzucił mnie, ale potrafi być mdlący,
Taki tani miszmasz.