Dita Von Teese FleurTeese EDP 

Jestem fanką Dity, zdecydowanie mamy podobny gust. Jej pierwszy perfum pokochałam bez granic, Rouge też jest niczego sobie. Co prawda po bardzo długim czasie od premiery, ale nadszedł czas na FleurTeese. Buteleczka ładna, romantyczna… Podoba mi się frędzel przy zakrętce, mi on w niczym nie przeszkadza. Kolor fioletowy na zdjęciach wyglądał obłędnie, jednak w rzeczywistości perfum częściej przybiera kolor czerni (np. trzymany w dłoni) co zaburza efekt tej „romantyczności”. Sam dyfuzor rozpyla bardzo dużą ilość perfum, wystarczą 2-3 psiknięcia. Jeśli chodzi o sam zapach… Sama nie wiem co o nim myśleć. Czuć mocno jaśmin i lilię, jest w nich coś, co przypomina o poprzednich zapachach Dity, ale to jednak zupełnie coś innego. Pierwsze wrażenie: perfumy mojej babci. Drugie wrażenie: czuć mocno jaśmin. Po czasie robią się mydlane, niczym mydełko do rąk. Nic specjalnego. No i gdy teraz wącham nadgarstek, po ponad godzinie to pachną naprawdę niczego sobie. Trzeba trochę poczekać, zanim zacznie pachnieć świeżo i ładnie. Trwałość zapachu… Słaba. Po rozpyleniu ich od razu na sobie zapach gdzieś… uciekł. Czuć je gdy zbliży się nos do nadgarstka. Gdy oddalimy już go z 3 cm… Zapachu nie czuć. Nie czuć nawet aury zapachu… Ja normalnie siedząc nie wąchając różnych części ciała jak wariatka - nie czuję ich w ogóle. O wiele bardziej trwałe są jej dezodoranty czarnej wersji i czerwonej, niż zapach FleurTeese. Choć będę to jeszcze testować. AKTUALIZACJA: Jestem po 4 godzinach od rozpylenia perfum. Zapach na nadgarstku jest wyczuwalny nadal, gdy tylko się przybliży nos. Pachnie... przyjemnie. Jest bardzo delikatny i subtelny. Jednak z więcej niż 1cm... Niewyczuwalny. (Choć plus za to, że chociaż na nadgarstku się trzyma, bo inne perfumy mają z tym problem) PODSUMOWANIE: To nie jest typowo kwiatowy zapach. Sama Dita podobno zarzekała się, że nie chce, by jej perfum pachniał jak „bukiet kwiatów”… Choć czy ja wiem? Chyba wolałabym by tak właśnie pachniał… Nie miałabym huśtawki nastrojów związanych z tymi perfumami... Począwszy na babcinych aromatów, przez mydło, aż do "SPOKO" zapachu. Perfumy nie są moim ulubieńcem. Pachną ładnie, ale drugi raz CHYBA nie dam się za nie już pokroić :) Oczywiście będę ich używać z dumą (bo zapach może być, no i >Dita<), i cieszę się, że je mam, bo w końcu w Polsce to unikat, ale na aukcjach zapoluję raczej na klasykę ;) (i złoty, bo go jeszcze nie mam ; D )