Selfie Project #LuckySeal, Nawilżająca maska na tkaninie (stara wersja) 

Zaraz po otwarciu zaskoczył mnie zapach. Był dziwny i alkoholowy. Płachta był mocno nasączona i dość dobrze dopasowana do kształtu twarzy. Nadrukowana była na niej urocza foczka, niestety ten barwik zostaje na twarzy. Miałam brudno niebieską skórę, którą musiałam umyć po tej maseczce. Bez sensu. Kolejnym minusem jest brak jakiegokolwiek nawilżenia.

Zapach tej maseczki jest tak drażniący nozdrza i oczy, że nie idzie z nią wysiedzieć nawet minuty. Patrząc po składzie cudów też by nie zdziałała, a zachęcająca jest tylko grafika, która przyciąga wzrok w drogerii. Cena również jest kusząca, ale col z tego... Niestety maska uczula i nie nadaje się do użytku. Produkty nawilżające powinny łagodzić skórę, a nie być tak drażniące. Alkohol czuć już przy otwarciu... Jestem totalnie na nie i nie kupię już masek tej firmy.

Maskę kupiłam z voucherem Rossmanna. Nigdy wcześniej nie kupowałam nic od selfie project. I tak: Maseczka jest na kolorowej tkaninie więc tak nastolatkowo. Tkanina jest cienka więc łatwo się dopasowuje do kształtu twarzy. Dla mnie trochę źle wycięta, ale dałam radę ją jakoś poprzesuwać i ponaciagać w okolicy oczu. Płachta jest dobrze nasączona, ale ekstrakt jest rzadki i kapię po wyciągnięciu z opakowania. Po nałożeniu odczuwałam lekkie hmmm pieczenie? mrowienie? trudno mi to dobrze nazwać. Po prostu czułam że coś oddziałuje na moją twarz. Po zdjęciu, a trzymałam ją 15 minut miałam lekko czerwona twarz. Tak była wygładzona i nawilżona. Zaaplikowałam serum z kwasem hialuronowy i krem na dzień. Nic się nie zrolowało, a ładnie wchłonęło. Myślę że dla nastolatek to chwytliwa opcja pielęgnacji. Mnie nic w niej nie urzekło ale ja już jestem za stara na strategie marketingowe - zawsze kupuję te maseczki w płachcie które są aktualnie w promocji. Więcej jak 5 złoty nie dam :)

Maskę w płachcie od Selfie Project kupiłam ze względu na voucher z aplikacji Rossmann, nigdy dotąd nie miałam żadnego produktu tej marki. Maska ma ciekawy design przypominający fokę. Ma dobry rozmiar płachty, nie odstaje od twarzy. Jest całkiem dobrze nasączona serum. Co do obietnic producenta: ma nawilżać, rozświetlać, zmiękczać i wygładzać. Ma w składzie olej ze słodkich migdałów i algi morskie. Niestety, działanie nie robi żadnego wrażenia. Trzymałam maskę na twarzy 15 minut, ale przez całą aplikację czułam lekkie szczypanie, zupełnie niepodobna reakcja do typowych maseczek nawilżających. Po zdjęciu z twarzy nie zauważyłam żadnego nawilżenia, a skóra była lepka. Od razu nalożyłam dużą ilość kremu nawilżającego, który moja skóra wypiła w kilka sekund. Nie wrócę do tej maseczki, bo to nie ma sensu.

Miałam kilka produktów z Selfie Project jako nastolatka, ale raczej mnie nie porywały. Często dosyć ładne opakowanie, a za tym nic innego nie idzie. Teraz kupiłam tylko ze względu na promocję. Produkt dostępny chyba w każdym Rossmannie. Bardzo często go widuję, również w przecenie. Chociaż cena jak na maskę w płachcie, regularnie też jest w miarę przystępna. Uwagę zwraca opakowanie. Ostatnio producent zmienił szatę graficzną i wygląda jeszcze ładniej. Grafika na płachcie niespecjalnie przypomina fokę, ale też wygląda ciekawie. Materiał jest za duży, muszę go podwijać. Płachta jest tłusta, ciężko ją rozłożyć, ale dzięki temu też dobrze trzyma się na skórze. Spokojnie można w niej chodzić po domu, nie przesuwa się. Jest mocno nasączona i trochę z niej cieknie. Sama esencja jest tłustawa i wszystko się od niej klei. Na minus też zapach, wali gorzkością migdałów na kilometr. Jeśli chodzi o działanie, to absolutnie nie wiem, co ten produkt miałby robić. Producent obiecuje złote góry, a tymczasem efektów nie widać. Uczucie nawilżenia utrzymuje się tylko przez chwilę. Chociaż sama nie wiem, może to po prostu jest tłusty film, który zostaje na skórze. Po wklepaniu go przez chwilę utrzymuje się jeszcze nawilżenie i delikatne wygładzenie, ale następnego dnia nic po tym nie zostaje. Fajnie chłodzi, trochę odpręża, więc przynajmniej na to nie można narzekać. Nie powoduje też zaczerwienienia ani nie zapycha, ale to zdecydowanie za mało, żeby uznać ten produkt za udany. Nastolatką już nie jestem, ale u mnie się nie sprawdził. Na pewno nie wrócę. Utrwaliło to tylko moje nie najlepsze zdanie o Selfie Project.

Maseczka z rysunkiem foczki od Selfie Project wpadła do mojego koszyka wyłącznie ze względu na swój design. Producent umieścił w nazwie sugestię iż powinna być ona nawilżająca, jednak nie robi kompletnie nic, nie dając nawet chwilowego efektu miękkiej skóry. Płachta zamknięta jest w standardowej saszetce. Wykonana jest z bardzo cienkiego materiału, w którym nie ma zbyt wiele esencji. Podczas noszenia natychmiastowo wysycha. Nie przynosi żadnych pozytywnych efektów poza rozbawieniem domowników. Cała marka nie przestanie kojarzyć mi się z linią dla nastolatek, których skóra jest wyjątkowo wymagająca, ale jeszcze o tym nie wiedzą. Z plusów - nie zrobiła mi krzywdy i wyglądała całkiem śmiesznie podczas noszenia.

Maseczka napina skórę i głęboko nawilża. Miałam bardzo przesuszoną skórę i zamiast użyć peelingu użyłam tej maseczki i wszystkie suche miejsca zniknęły. Skóra się błyszczała i w dotyku była bardzo miękka. Idealnie sprawdza się u mnie przed ważnymi wydarzeniami przed nałożeniem podkładu (czy po zastosowaniu w nocy czy niedługo przed makijażem). Płachta przylega do twarzy i dodatkowo, resztka serum która zostaje w opakowaniu dobrze sprawdza się we wmasowanie na szyję. Żeby poczuć przyjemny chłód i lepsze rezultaty dobrze włożyć ją do lodówki na godzinę i wtedy nałożyć. Dodatkowo poczujemy ulgę i mocniejsze napięcie. Czuć delikatne mrowienie/ szczypanie na początku ale to nic się nie dzieje tylko to skutek nawilżania. Dodatkowo dobrze wmasować serum po zdjęciu maski i nałożyć krem nawilżający po użyciu.

Podoba mi się pomysł na kolorową płachtę z nadrukiem, ale no foki to, to nie przypomina ;) Maska jest bardzo dobrze nasączona, zapach okropny, mooocno alkoholowy; jakbym wąchała marker permanentny. Jest na tyle intensywny, że czułam go cały czas i po zdjęciu płachty. Pomimo kiepskiego składu wcale mnie twarz nie szczypała po założeniu płachty, a mam ją wrażliwą oraz suchą. Płachta dobrze przylega do twarzy, co pozwala na wykonywanie innych czynności. Działanie: Otóż tego działania brak. Kupiłam głównie ze względu na właściwości nawilżające, a tu lipa. Jakkolwiek przyjemnie i wilgotno było gdy maseczka była na mojej twarzy, tak po zdjęciu nic oprócz krótkotrwałego ściągnięcia skóry się nie zadziało, no dobra... jeszcze delikatny świąd skóry. Ale tak delikatnie drapiąc się po twarzy wyczułam minimalne wygładzenie. Jednym słowem nie polecam. Szkoda czasu i pieniędzy oraz skóry i nosa.

Nie działa. Daję dwie gwiazdki tylko za to, że produkt nie był testowany na zwierzętach, oraz za wzór i dopasowanie maski. W moim przypadku maska była mocno nasączona, tak, że kapało z niej po wyjęciu z opakowania. Podczas użycia skóra szczypała, ale da się wytrzymać dla dobrego rezultatu... Tyle że go nie było. Skóra ściągnięta i nienawilżona, chociaż miękka, ale tylko przez chwilę po wchłonięciu się produktu. Dodatkowo dziwny i niezbyt przyjemny zapach. Nie polecam, nie kupię ponownie.

Z tej marki lubię tylko kilka produktów. Tą maseczkę stanowczo odradzam! Gdy ją założyłam okazała się być za duża. Zaznaczam, że są to kosmetyki dla młodej cery a ja nie jestem w skali mikroskopijnej. Po kilku minutach zaczęła mnie strasznie piec twarz. Po zdjęciu poczułam nieprzyjemne szczypanie i brak jakiegokolwiek nawilżenia. Produkt się po porostu wchłoną i tyle.

Żałuję, że nie przeczytałam komentarzy przed zakupem. Niestety maska również mocno podrażniła moją skórę. Maskę zdjęłam po 2 minutach, ponieważ uczucie palenia było nie do zniesienia. Miałam bardzo czerwoną twarz. Producent daje złudne uczucie naturalności maski, jednak jest to produkt mocno chemiczny i ma mocny perfumowany zapach.

Maseczkę dostałam w prezencie, co mnie bardzo ucieszyło, bo takiej jeszcze nie miałam. Jeśli chodzi o opakowanie to ciekawe, schludne i zachęcające, otwiera się łatwo. W środku znajduje się średnio nasączona płachta, która jest dobrze nacięta i można ją do siebie dopasować. Fajnie, że jest z nadrukiem, to zawsze śmieszy mojego partnera. Przed zastosowaniem przeczytałam zalecenia producenta, który informuje, że po aplikacji można odczuć lekkie mrowienie i należy maskę pozostawić na 10-15 minut na twarzy. Nałożyłam maseczkę i po około dwóch minutach poczułam intensywne mrowienie/pieczenie bardzo uporczywe, pomyślałam, że to może pierwsza reakcja skóry na kosmetyk, ale niestety mrowienie/pieczenie trwało całe 15 minut, wytrzymałam tyle, bo pomyślałam, że może efekt końcowy będzie tego wart. Niestety maseczka nie dała żadnych oczekiwanych efektów, podrażniła mi lekko skórę, efektu nawilżenia nie zauważyłam , zaraz po ściągnięciu maski musiałam się ratować kremem nawilżającym, a i tak czułam, że wciąż mam nieprzyjemnie napiętą skórę. Myślę że, to moja pierwsza i ostatnia przygoda z tym produktem.

Zachęcona niską, promocyjną ceną postanowiłam ją wypróbować dla porównania z maskami na płachcie koreańskich marek. Wypadła raczej słabo. Na początku uderzył mnie sztuczny, fabryczny zapach, który mógł zwiastować, że maska będzie drażniąca dla skóry. I taka też się okazała. Na szczęście zaczerwienienia i uczucie pieczenia nie były silne i zniknęły dosyć szybko. Była mniej nasączona niż standardowe koreańskie maski. Nie spodziewałam się też nadruku na samej płachcie - jak dla mnie zbędne, ale powiedzmy, że nieszkodliwe (chyba że obecność barwników na płachcie jest przyczyną jej drażniących właściwości...?). Efekt nawilżenia jest zauważalny, ale niedługotrwały, co jest zresztą charakterystyczne dla masek na tkaninie. Rozświetlenia, ukojenia czy innych właściwości przyobiecanych na opakowaniu nie mogę stwierdzić. Na pewno nie ponowię zakupu.

Kupiłam wczoraj zachęcona promocyjną ceną w drogerii. Jako, że dzisiaj miałam czas, a moja skóra po podróży potrzebowała nawilżenia stwierdziłam, że przetestuje. Napomnę, że mam cerę mieszaną skłonną do wyprysków. Po otwarciu odrazu odrzucił mnie silny i sztuczny perfumowany zapach. Nakładając maskę czułam, że jest ona ma≥ło nasączona, także w opakowaniu nie zostało wiele produktu- zazwyczaj resztki wmasowuje w dekolt i szyję. Producent zaleca trzymać maseczkę 10-15 minut przy czym informuje o delikatnym mrowieniu. Jednak ja wytrzymałam z maseczką jedynie 3 minuty, piekła mnie skóra niemiłosiernie, a po zdjęciu płachty była mocno czerwona. Dodam także, że moja skóra nie jest wrażliwa i naprawdę prawie nigdy mi się nie zdarza taka reakcja na kosmetyki. Podsumowując jestem zawiedziona i tylko straciłam pieniążki.

Opakowanie maseczki jest dość spore, posiada ładną szatę graficzną. Płachta nie jest zbyt mocno nasączona esencją, jest jednak idealnie wykrojona, a nadruk dobrze widoczny. Dobrze trzyma się na twarzy. Po jej zdjęciu nie widać efektu nawilżenia, co jedynie delikatnego wygładzenia i zlikwidowania zaczerwienień. Skóra staje się też trochę bardziej miękka.

Nie żebym spodziewała się efektu wow, ale myślałam, że będzie trochę lepiej. Maska według producenta miała nawilżać. Po użyciu wcale nie odczułam takiego efektu. Z opakowania wyciągnęłam ją praktycznie suchą. Po przyłożeniu na twarz jedyne co poczułam to lekkie pieczenie, które utrzymywało się przez cały czas stosowania maski. Chyba jedyne co mi się podobało to wzorek na płacicie- akurat ja lubię takie bajery

Bardzo lubię maseczki w placie, bo ja z tych leniwych. Lubię też jak mają jakies wesołe printy, bo ja z tych wesołych ;) I ta maseczka ma bardzo fajny print, super się dopasowała do twarzy. Po zdjęciu skora była nawilżona, nieco lepka i.... zaczerwieniona.... W trakcie trzymania maseczki na twarzy miałam dziwne uczucie. Z jednej strony pieczenia, z drugiej jednak czułam chłód. O ile chłodzenie mogę zrozumieć, bo zadaniem maseczki poza nawilżeniem ma być takze ukojenia, tak jednak to pieczenie było dość niepokojące. Raczej po nią już nie sięgnę.

Uwielbiam maseczki - głównie ze względu na możliwość dodatkowej pielęgnacji skóry twarzy. To taki idealny czas, kiedy po intensywnych obowiązkach dnia codziennego mogę usiąść i zrelaksować się z bardzo przyjemnym okładem na twarzy. Nawilżająca maska na tkaninie ma bardzo ładne w swojej prostocie opakowanie. Wewnątrz saszetki - bardzo dobrze przygotowany wykrój ze ślicznym nadrukiem równie kolorowej foki. Tkanina jest bardzo dobrze nawilżona żelem o przyjemnej konsystencji i delikatnym (równie przyjemnym) zapachu. Zarówno maseczka #luckseal, jak i dwie pozostałe maseczki marki Selfie Project - całkowicie spełniły moje oczekiwania. Zauważyłam bardzo dobre odżywienie, nawilżenie, odświeżenie skóry. Po kilkukrotnym użyciu w odstępie kilku dni i stosowaniu mojej codziennej pielęgnacji - zauważyłam jej wygładzenie. Maska jest delikatna, w moim przypadku nie spowodowała żadnych podrażnień ani pieczenia.