Selfie Project Lucky Seal, Hydrating Sheet Mask Nawilżająca maska na tkaninie (nowa wersja)

Mam mieszaną, wrażliwą cerę z predyspozycja do zaczerwienienia. Niestety, jak tylko nałożyłam tę maskę skóra zaczęła szczypać. Kosmetyki nie wywołują u mnie raczej reakcji uczulających i uważam, że jest to kwestia zbyt mocnego zapachu. Maska jest tak mocno perfumowana, że aż zmrużyłam oczy. Dałam radę jakieś 5-7 minut, twarz była czerwona ale nie podrażniona, zaczerwienienie zeszło szybko jednak bez jakiegoś szczególnego efektu nawilżenia. Maska jest bardzo dobrze wyprofilowana, i bardzo dobrze trzyma się na twarzy. Maseczkę dostałam od córki, zapewne sama bym nie kupiła, bo cenie bardziej naturalne kosmetyki, a też kolorowa forma plach nigdy mnie nie przekonuje.

Maseczkę dostałam w prezencie. Sama bym się na nią raczej nie zdecydowała, gdyż stawiam na bardziej naturalne kosmetyki do pielęgnacji. Ale jak już ją dostałam to postanowiłam wypróbować. Grafika na maseczce jest stworzona w kształcie foki, choć nie do końca mi ją przypomina. Tkanina jest dość dobrze wycięta, maseczka dopasowuje się do twarzy. Plus za dobry poziom nawilżenia tkaniny. Znajduje się na niej sporo esencji, która wpływa na dobrą przyczepność maseczki do twarzy. Dzięki temu nie spada ona podczas noszenia. Jeśli chodzi o działanie maseczki, to nie daje ona jakiś efektów wow. Skóra po niej jest lekko nawilżona i miękka, nadmiar sebum zostaje usunięty. Natomiast są to raczej efekty krótkotrwałe. Maseczka nie podrażnia, nie uczula ani nie wysusza. Dla rozrywki można ją sobie kupić, natomiast nie jest to produkt, do którego sama z siebie bym powróciła.

Maska mnie nie zachwyciła - ma delikatne działanie nawilżające i mało esencji. Myślę, że 12 zł w cenie regularnej w Rossmanie to za wysoka cena za tę maskę. Całkiem sympatyczny nadruk foki na płachcie, ale najważniejsze jest dla mnie działanie. Sprawdzi się do kupienia w promocji lub jeśli ktoś nie oczekuje mocnego nawilżenia.

Maseczkę, a właściwie dwa opakowania, kupiłam na promocji w Rossmannie. Do zakupu skłonił mnie voucher z „Szybkiej akcji” oraz zapewnienie o nawilżających działaniach produktu. Posiadam skórę wrażliwą i trądzikową, dlatego staram się rozważnie dobierać kosmetyki do mojej cery. Maseczkę umieszczono w plastikowej saszetce, którą otwarłam bez pomocy nożyczek. W środku znalazłam płachtę oraz dość sporo esencji na dnie, którą zużyłam kolejnego dnia na twarzy, szyi i dekolcie. Jeżeli zaś chodzi o rysunek na płachcie – muszę przyznać, iż dość realistycznie został oddany na opakowaniu. Czy był ładny, to już kwestia gustu, ale raczej jestem jego przeciwnikiem niż zwolennikiem. Po prostu ciemne kolory wydały mi się raczej przerażające niż ładne. Zapach esencji określiłabym jako słodki, ale niezbyt intensywny. Dość szybko znikał. Maseczkę trzymałam na twarzy zgodnie z poleceniem producenta tj. 10-15 minut. Z płachty nic nie skapywało, a w jej obwodzie znalazły się nacięcia, aby lepiej dopasować kształt do twarzy. Pomimo tego, miałam problemy z „przyklejeniem” materiału do twarzy, ponieważ był szorstki i mało elastyczny. Dopiero użycie rollera pomogło. Po 5 minutach od nałożenia twarz zaczęła mnie dość mocno piec i trwało to dłuższą chwilę. Działo się to przy obu nałożeniach maseczki, także jestem pewna, iż nie był to przypadek. Na szczęście obyło się bez zaczerwienienia i podrażnienia. Po upływie 15 minut płachta była już sucha, co zdarzyło mi się chyba pierwszy raz w życiu. Ale jakie efekty zaobserwowałam? Delikatne nawilżenie i …nic więcej. Pod tym względem byłam trochę rozczarowana, gdyż liczyłam na więcej. Dodam jeszcze, iż produkt jest wegański, a jego formuła nie zawiera mikroplastiku. Natomiast w składzie możemy spotkać glikol butylenowy (odpowiedzialny za nawilżenie), Bis-PEG-18 methyl ether dimethyl silane, czy inulinę. Olej ze słodkich migdałów, którego obecność jest zaznaczona na froncie opakowania, jest dopiero ósmy. W środku możemy jeszcze znaleźć EDTA oraz substancje zapachowe. Podsumowując, maseczka niestety mnie nie urzekła. Średnio spodobała mi się sama płachta oraz jej ogólne działanie. Mogłam ją użyć albo nie, a efekt byłby podobny. Osobiście sama nie kupię jej ponownie, ale gdyby trafiła w moje ręce ( np. w formie prezentu) to pewnie bym ją zużyła. Polecam ją raczej dla nastolatek i osobom, które nie szukają mocnego nawilżenia.