The Ordinary Vitamin C Suspension 30% in Silicone Serum z 30% witaminą C w silikonie

The Ordinary Vitamin C – działanie naprawdę sztos. Skóra po niej jest jaśniejsza, bardziej napięta, wygląda zdrowo i promiennie. Po kilku dniach widać, że coś się dzieje – koloryt się wyrównuje, a buzia wygląda po prostu „lepiej”. Ale... zapach. No nie mogę. Trochę jak mokry metal zmieszany z czymś aptecznym – dla mnie dość nieprzyjemny i przez chwilę ciężko go zignorować. Na szczęście szybko się ulatnia, więc da się przeżyć. Działanie zdecydowanie na plus, ale zapach to jedyna rzecz, która mnie trochę zniechęca do regularnego używania.

Pamiętam, że był to jeden z moich pierwszych produktów z witaminą C i wtedy nie rozumiałam tego, że lepiej stosować kosmetyk (tak, nawet jeśli to serum) w mniejszych stężeniach, ale dłużej. Bo to nie maraton, a nie sprint. Na pewno zauważyłam rezultaty, bo rozjaśnił i rozświetlił cerę, ujednolicił też nieco koloryt. W To co mi się w nim niesamowicie podobało to forma i konsystencja - silikon łatwo i sprawnie rozprowadzał produkt na całej cerze (dopiero później się nauczyłam jak stosować każde płynne serum, więc już nie miałam ochoty kupować czegokolwiek w takiej silikonowej formie). I na plus na pewno wydajność - bardzo wydajny produkt, ale to dzięki zbitej konsystencji. I bardzo poręczne, przemyślane opakowanie. Natomiast stężenie jest w nim po prostu za duże. Nie mam cery wrażliwej, a mimo to i tak udało się mu podrażnić moją. Pojawiały się momenty pieczenia. Nie jest to również kosmetyk do używania pod makijaż, ja go akurat stosowałam na noc. Podsumowując, ciekawy produkt, ale nie uważam, żeby w obecnej formie był warty zakupu, bo ma za wysokie stężenie i łatwo podrażnia (minusy przeważają nad plusami). Obecnie na rynku są znacznie lepsze sera z witaminą C.

Testowanie witaminy C z niższej półki ciąg dalszy. Silikon z kwasem askorbinowym od Ordinary być może ma jakieś zalety, ale na pewno więcej wad. Po pierwsze, bardzo nieprzyjemnie się go używa. Przy nakładaniu śmierdzi jak nieutwardzone wypełnienie dentystyczne (stres!). Ma konsystencję kurzu remontowego zawieszonego w oleju. Nie wysycha na skórze, co najwyżej można je w nocy wytrzeć w poduszkę. Koszmarnie się lepi i jednocześnie świeci na twarzy. Po minucie od nałożenia zaczyna śmierdzieć kwasem, a rano budzimy się z zapaszkiem rdzy w sypialni. Czy pomimo to sprawia, że cera wygląda lepiej? No, kurka, nie bardzo! Dałabym mu jedną gwiazdkę, ale zaraz po nim używałam innego serum z witaminą C i po nim musiałam dwa miesiące leczyć się dermatologicznie, tak, że tak...

Zużyłam całe opakowanie, więc najwyższa pora napisać opinię. Nie jestem niestety zadowolona z tego kremu - on na mnie po prostu nie działa. Używałam go raz w tygodniu, potem dwa, potem co drugi dzień - zaczynałam ostrożnie żeby skóra przywykła do dużego stężenia witaminy C. Krem nie wygładził skóry, nie rozjaśnił przebarwień. Najbardziej liczyłam na wyrównanie kolorytu, czego również nie zrobił. Ten krem, oprócz brudzenia mi poszewek na poduszki nie zrobił nic. Warto wspomnieć o tym, że bardzo podrażniał mi oczy - nakładałam na noc, omijając okolice oczu, na wierzch używałam ciężkiego kremu na noc. Następnego dnia, za każdym razem bardzo piekły mnie oczy. Krem szczypał na samym początku, ale to minęło po 4 razach. Zbyt wiele problemów i zero działania, nie polecam.

Produkt znajduje się w plastikowej, poręcznej tubce. Jego konsystencja jest gęściejsza od kremu, ale bardzo delikatna (trochę jak pianka), dlatego moim zdaniem lepiej ją wklepywać w skórę, niż wmasowywać (przy wmasowaniu potrafi się zrolować). Produkt nie ma mocnego, specyficznego zapachu. Można nazwać go bezwonnym. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby pokryć nim całą twarz, dlatego produkt jest bardzo wydajny. Pierwszy raz użyłam go niecałe dwa miesiące temu, a nadal pozostało go około 1/4. Stąd mogę wnioskować, że przy codziennym użytkowaniu starcza na około dwa miesiące. Po nałożeniu produktu na twarz powstaje niewielka biała, matowa powłoka, dlatego ja zawsze nakładam na twarz krem nawilżający (również z marki The Ordinary, ten który zaleca producent) oraz stosuje go tylko i wyłącznie na noc. Z efektów jestem bardzo zadowolona. Przede wszystkim produkt rozjaśnia oraz ożywia kolorystykę twarzy. Dodatkowo lekko "wysusza", więc wszelkie pomniejsze niedoskonałości znikają. Nie przesusza on jednak skóry przy właściwej pielęgnacji. Ze względu na wysokie stężenie witaminy C trzeba zadbać o ochronę twarzy również w ciągu dnia. Przy stosowaniu kremu z SPF50 nie zauważyłam żadnych niespodziewanych skutków ubocznych.

Serum z 30% witaminą C w silikonie to mój pierwszy kosmetyk z tak wysokim stężeniem witaminy C i z pewnością nie ostatni. Serum sprzedawane jest w tubce srebrnego koloru, z dość miękkiego plastiku. Tubka jest wygodna w używaniu i dobrze dozuje kosmetyk. Serum ma białą barwę i jest kremowej delikatnej konsystencji jakby satynowej, to zasługa silikonu w składzie. Skóra po nim jest gładka w dotyku jak szkło. Przy pierwszym użyciu zdziwiło mnie bardzo to, że po serum szczypie mnie skóra i mrowi, i to tak wyczuwalnie. Nie jest to co prawda żaden ból ani pieczenie ale ewidentnie czuć szczypanie. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego bo moja buzia ze swoją tłuściutką cerą zawsze była odporna na wszelkie kosmetyki, nawet kwasy znosi bez problemu a tu proszę... witaminka C. Uczucie szczypania nie minęło z czasem ale przyzwyczaiłam się do niego i teraz już kompletnie nie zwracam na to uwagi, zwłaszcza że szczypaniu nie towarzyszy zaczerwienie ani żadne inne reakcje. Serum zauważalnie wygładziło moją skórę a także delikatnie ja rozjaśniło. Zmniejszyły się rozszerzone pory, mam mniej zaskórników na nosie, przebarwienia są jaśniejsze a co najbardziej mnie ucieszyło to prawie zniknęło moje rozszerzone naczynko na nosie. Nie poradziły sobie z nim kwasy a witamina C tak.Mam nadzieję, że jeszcze trochę i zniknie całkiem. Serum jest średnio wydajne ale jest skutecznie i nie jest drogie więc mu wybaczam ;)

Serum zawiera 30% witaminy C w formie czystego kwasu L-askorbinowego, który pozostaje całkowicie stabilny ze względu na obecność bardzo lekkich silikonów. Silikony ułatwiają także rozprowadzenie produktu bez nagromadzenia witaminy C w jednym miejscu. Kosmetyk nie zawiera wody, alkoholu, olejów. Jest wegański. Czego możemy spodziewać się po produkcie: rozjaśnia przebarwienia uszczelnia naczynia krwionośne redukuje zaczerwienienia działa wybielająco wyrównuje koloryt skóry działa przeciwzmarszczkowo działa przeciwzapalnie działa antyoksydacyjnie Właśnie za to wszystko tak bardzo lubię kosmetyki z witaminą C. Serum od The Ordinary to w tej chwili produkt z jej najwyższą zawartością, jaki miałam okazję testować na swojej skórze. Czy jestem zadowolona - oczywiście! Na początku mała uwaga, ze względu na stężenie witaminy w serum, zaczynamy stosować kosmetyk ostrożnie, robiąc 2-3 dniowe przerwy, by następnie przejść do rutynowego, codziennego nakładania! Bardzo spodobała mi się forma serum, emulsjowa, zamknięta w plastikowej tubce, bardziej pasującej do kremu niż serum. Producenci przyzwyczaili nas bowiem, do produktów zamkniętych w szklanych buteleczkach z pipetami- przynajmniej w większości. Tu mamy tubkę i kremową konsystencje. Po nałożeniu serum czuć delikatną ziarnista fakturę, gdyż witamina C ma tu postać proszku. Na początku ta szorstkość może dziwić ale po kilku aplikacjach staje się rutyną. Serum, rozprowadza się bardzo płynnie po skórze i przy pierwszych aplikacjach można odczuć lekkie mrowienie. I wreszcie meritum tej recenzji czyli działanie. Jestem zachwycona, tym jak serum pięknie wyrównuje koloryt skóry, zmiękcza ją i pozostawia wygładzoną! Znikają przebarwienia a linie zmarszczek spłycają się w widoczny sposób! Twarz wygląda zdrowo i promiennie przez cały dzień! Definitywnie jest to w tej chwili mój ulubiony kosmetyk z The Ordinary!

Ogólnie chciałam spróbować tego serum ze względu na obietnice ujednolicenia kolorytu twarzy. Niestety jak dla mnie produkt sam jest bardzo podrażniający skórę, więc stosuję jako maseczkę na dwie minuty i później zmywam, czasem też troszkę dokładam do kremu na noc. Niestety wrażenia mam takie że sam ten produkt jest poprostu nie do używania, bo skóra mnie piecze i czerwienieje. Jako dodatek jest całkiem ok, tylko pytanie czy takie było zamierzenie, a druga sprawa to skąd wiedzieć że efekt ujednolicenia jest wynikiem tej witaminy c.

Produkt ma zarówno wady, jak i zalety. Lubię firmę The Ordinary, ale to jeden z moich gorszych strzałów. Plusy: -ma wysokie stężenie witaminy C -> stosowany mądrze może przynieść szybkie rezultaty -ujednolica kolor cery przy regularnym stosowaniu -ma poręczne opakowanie -dobrze współgra z wieloma kremami - używam go mieszając z kremem nawilżającym w proporcji 1:1 Minusy: -trzeba znaleźć na niego sposób, stosowany solo może nieźle podrażnić -kupiłam go, żeby stosować pod makijaż, niestety średnio się sprawdza i roluje. Używam go tylko gdy się nie maluję, bądź na noc -dostępność

Ze względu na stężenie, zdecydowałam się na ten kosmetyk z witaminą c. Na początku pieczenie i zaczerwienienie skóry, do którego ciężko było się przyzwyczaić. Nie chciało ustąpić nawet po zmniejszeniu częstotliwości używania. Dodatkowo zauważyłam po nim u siebie wysyp na całej twarzy - za każdym razem mnóstwo ropnych wulkanów. Uważam, że tubka jest mało wydajna - chociaż starałam się używać jak najmniejszej ilości, szybko widziałam zmniejszanie tubki. Pod makijażem też zachowywał się różnie - czasami lubił się rolować. Zdecydowanie się nie polubiliśmy.

Wyraźna poprawa stanu cery przy regularnym stosowaniu. Buzia po zastosowaniu jest gladka, ma trochę dziwny zapach, taki niespotykany. Kosmetyk jest bardzo wydajny

Generalnie używam z innym olejem z witaminami. Sprawdza się ok, ale uważam ze cena mogłaby być niższa. Kosmetyk sam w sobie ok ale raczej nie do stosowania solo

Kremik ma fajną, choć dość specyficzną, silikonową konsystencję. Nie zdziałał jednak u mnie cudów i daleko mi było do uzyskania pożądanego efektu w redukcji przebarwień. Kremik na pewno jest bardzo wydajny i niewielka ilość starcza, aby pokryć nim całą twarz. Należy jednak uważać, aby nie przedawkować witaminy C, a z tym kremem nie jest o to trudno.

Kupiłam dwa produkty z witaminą C z The Ordinary - ten produkt i Suspension 23% + HA Spheres 2% . Produkt jest stabilny, nie trzeba go trzymać w lodówce. Ma dość tępą konsystencję pasty. Ciężko go wydobyć z tubki. Witamina C zawarta w produkcie wymaga rozpuszczenia, więc produkt trzeba wmaskować w skórę. Dla mnie było to zbyt duże stężenie, ponieważ w okolicach ust pojawiły się krostki po przedawkowaniu (używałam go raz dziennie).

W sumie produkt nie przyniósł mi żądnych rezultatów. Tępa konsystencja, która mi osobiście nie podpasowała, jak się zużyje większość produktu ciężko wydostać go z opakowania, dziwnie ważył mi krem na twarzy, który mi wręcz z niej schodził, delikatny zapach. Mnie nie zapchał, ale myślę, że takie coś może się wydarzyć. Szkoda pieniędzy, lepiej wydać na coś innego ;) Bardzo lubię firmę The Ordinary, ale na tym produkcie się zawiodłam.

Przede wszystkim nie jest to serum. Jest to kosmetyk o konsystencji bazy silikonowej z rozmieszanym w niej (nierozpuszczonym) proszkiem (witamina C). Ja do tego kosmetyku z pewnością nie wrócę. Po pierwsze ze względu na zapychanie, po drugie z uwagi na brak komfortu użytkowania. Witaminy c raczej używamy na dzień, a ten kosmetyk może się rolować pod kolejną warstwą np. podkładu. Niemożliwe jest nałożenie cienkiej warstwy tej gęstej mazi. To powoduje też małą wydajność (1-1,5 miesiąca przy stosowaniu raz dziennie na twarz i szyję)

Kosmetyk totalnie mi się nie sprawdził. Bardzo wysoko zawiera taki składnik jak Dimethicone, który ma właściwości komedogenne. Moja cera jest bardzo wrażliwa i bardzo szybko zareagowała na ten kosmetyk niedoskonałościami oraz plamami. Na pewno nie zużyje tego produktu do końca, a co dopiero kupić go ponownie

Produkt jak sama nazwa wskazuje zawiera 30 % witaminę w silikonie. Konsystencja jest więc mocno silikonowa, śliska i bardzo specyficzna. Krem na duże stężenie witaminy C i po pierwszym użyciu czułam na twarzy lekkie szczypanie, coś w rodzaju drobniutkich igiełek. Po kilu użyciach skóra się przyzwyczaiła i wszystko było ok. Działania jednak większego nie zauważyłam. Krem nadawał się do użycia tylko na noc. Na dzień, pod makijaż zupełnie się nie sprawdził. Bardzo wiele produktów się na nim rolowało. Zauważyłam też że niestety nieco wysuszył moją skórę, oraz nieco zapchał. Nie zauważyłam większych efektów rozjaśniających, moje przebarwienia są takie jak były... Pachnie mocno witaminą C. Tubka jest wygodna, ale warto ją rozciąć na koniec, po sporo produktu w niej zostaje. Zużyłam, więcej nie kupię.