Tonerów La Riche używam od ponad sześciu lat. Dzięki nim miałam na głowie już niemal wszystkie kolory tęczy, a w mojej szafce zawsze znajduje się kilka opakowań "na czarną godzinę". W tonerach Directions najbardziej lubię ich cenę i dostępność. Są tanie i mogę kupić je w lokalnej drogerii, starczają często na wiele miesięcy. Nie wszystkie kolory trzymają ten sam poziom (dlatego np. do fioletu preferuję Pravanę), ale tak jest z każdą marką tonerów. Średnio podobają mi się opakowania, bo nie wchodzi w nie mój pędzel do malowania włosów - mogły by być nieco szersze, co ułatwiłoby wydobywanie produktu. Nierozcieńczony z odżywką toner starcza na pokrycie włosów długości mniej więcej do ramion... chociaż mając gęste włosy lepiej zaopatrzyć się w dwa.
Przed aplikacją tonera należy zdać sobie sprawę, że wynik naszych działań zależy w dużej mierze od stanu i koloru początkowego włosów. Nie oczekujmy, że na ciemnobrązowych włosach pojawi się piękny, jasny różowy - to tak nie działa! Ciemnej kartki nie pomaluje się przecież jasną akwarelą. Nawet mając rozjaśnione włosy nie należy spodziewać się, że kolor wyjdzie nam taki, jak z opakowania. Niebieski toner na rozjaśnionych do żółtego włosach wyjdzie zielony, ponieważ niebieski+żółty=zielony właśnie! Można skontrować to dodając nieco fioletu do niebieskiego, bądź korzystając regularnie z fioletowego szamponu, ale nie są to informacje, które oczywiste są dla każdego, szczególnie dla osób rozpoczynającą swoją zabawę z kolorami. Praca z kolorowymi włosami bywa ciężka i kapryśna.
Różnie też bywa z trzymaniem się koloru na włosach. Zdrowe, silne, nierozjaśnione kosmyki będą tracić go szybciej niż rozjaśnione i zniszczone. Mogą też zostawać (dużo) dłużej niż kilka tygodni i należy się z tym liczyć, szczególnie jeśli korzystamy z zielonego bądź niebieskiego. Aby przyspieszyć wypłukiwanie koloru należy myć włosy w ciepłej wodzie, używając mocnych szamponów. Analogicznie aby zwolnić wypłukiwanie koloru warto używać chłodniejszej wody i łagodniejszych produktów. Kolor można również odświeżyć dodając do odżywki trochę tonera.
Mając za sobą zdanie wstępu, przejdę do recenzji poszczególnych kolorów, które zapadły mi w pamięć.
Fluorescent Glow - mój ukochany, neonowy żółto-zielony. Cudownie wygląda sam, bądź zmieszany z innymi. Jego intensywność zaraz po nałożeniu jest oszałamiająca, bardzo często zbierałam za niego komplementy. Świeci pod światłem UV. Niestety ciężko się o niego dba, dość szybko traci na intensywności.
Alpine Green - głęboka zieleń, choć nie zbyt ciemna. W połączeniu z kapką czarnego Ebony tworzy przepiękną, butelkową zieleń. Utrzymuje się bardzo długo, ciężko się go pozbyć, jak każdego zielonego.
Turquoise - turkusowy, bardzo piękny kolor, choć dość szybko wymywa się do zielonawego. Również trudny do pozbycia się. Zostawia ślady na poduszkach/szyi/ubraniach.
Neon Blue - rodzaj niebieskiego, który faktycznie wyjdzie niebiesko nawet na żółtawych włosach. Jest to bardzo intensywny niebieski o fioletowej bazie (w przeciwieństwie do większości o bazie zielonej). Nie otrzymamy nim co prawda pastelowego koloru nieba, ale za to nie zmyje się do zielonego, tylko szaro-fioletowego. Bardzo rozcieńczony służy jako szary toner (polecam go do szarych włosów - w połączeniu z odżywką starczy na dużo dłużej niż dedykowany szary kolor).
Cerise - cóż za przytłaczający, intensywny róż! Nałożony sam przeykryje chyba wszystko. Bardzo rzuca się w oczy. Osobiście używam go jedynie w formie rozcieńczonej, dzięki czemu starcza na wieki.
Wady:
- Opakowanie mogłoby być szersze
- Nie wszystkie kolory trzymają ten sam poziom
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie