Venita 100% Natural, Ziołowa farba do włosów (odcienie rudości) 

Farbowałam włosy henną od lat – zawsze na czerń. Używałam droższych marek, które obiecują 100% naturalność produktu i tym samym najlepsze rezultaty. Nigdy nie byłam w pełni zadowolona, trzymałam się tej metody farbowania włosów tylko ze względu na to, że była naturalna i nie niszczyła włosów, a wręcz przeciwnie – wzmacniała je. Po zmianie koloru włosów na rudy kilkukrotnie sięgałam po farby chemiczne, niestety ze stratą dla włosów. Postanowiłam spróbować henny i tym razem wybór padł na Venitę. Akurat była na promocji w Rossmannie, kupiłam ją za ok. 18 zł. W porównaniu z poprzednio używanymi przeze mnie hennami – cena jak marzenie. Prawdę mówiąc, nie pokładałam wielkich nadziei w tym produkcie. Zależało mi bardziej na odżywieniu włosów niż na nadaniu koloru. Muszę przyznać, że ta henna bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Rozrobiłam ją według zaleceń na ulotce w proporcji 1:3,5. Myślałam, że będzie za rzadka, szybko zacznie spływać. Nic z tych rzeczy. Bardzo wygodnie się ją aplikowało, zupełnie jak maseczkę. Przez 2 h trzymania na włosach pod czepkiem i turbanem nic nie skapywało, co przy poprzednich produktach było klasyką. Dość dobrze i szybko spłukała się z włosów. Czuć było sztywność, ale nie tak silną, jak przy wcześniejszych produktach. Nawet udało mi się rozczesać włosy, co wcześniej bywało wyzwaniem. Co mnie zaskoczyło najbardziej to kolor! Piękna, soczysta, NATURALNA rudość. Żadna marchewka, pomarańcza czy rażąca czerwień. Zobaczymy, jak będzie z utrzymywaniem koloru, z pewnością dodam to do opinii po odpowiednim czasie. Póki co – jestem zachwycona. Stosunek ceny do jakości jest powalający. Włosy odżywione, kolor przepiękny. Z całego serca polecam.

Mam włosy cienkie, ale jest ich dużo, skórę głowy ze skłonnością do przetłuszczania i tłustego łupieżu (codziennie myję włosy). Farbowałam się na rudo u fryzjera, ale kiedyś wyhaczyłam tę hennę w Rossmanie. Najpierw o efektach Ta henna sprawiła że pierwszy raz polubiłam swoje cienkie włosy. Pogrubia. Usztywnia. Odbija od nasady. Sprawia, że fryzura trzyma jakoś kształt, włosy przestają być wiotkie i śliskie. Odkaża skórę głowy i zmniejsza łupież (jest pieczenie skóry głowy przy aplikacji stąd wiem że działa). Zmniejsza WYPADANIE! Co do aplikacji trzeba się przygotować na syf w domu, plamy etc. Ja to robię tak, że wchodzę do wanny, myję włosy jakimś takim szamponem oczyszczającym, wyciskam, mieszam sobie hennę z gorącą wodą, rękami w rękawiczkach nakładam pacię na włosy, owijam folią, nakładam starą czapkę, a na ramiona kładę ciemny ręcznik. UWAGI - hennę trzymam 3 godziny, większość tego czasu muszę leżeć bo zwłaszcza jak masz dużo/długie włosy to ciężar włosów z masą i folią bardzo obciąża szyję, kark zaczyna boleć - jak pierwszy raz robisz hennę to nie nakładaj grzebieniem ani pędzlem! Rękami w rękawiczkach, wyobraź sobie że masz w rękach maskę do włosów. Jak pierwszy raz mąż mi nakładał i próbował grzebieniem tak jak farbę to wyrwaliśmy parę pasm bo henna szybko zastyga. I się poddaliśmy - hennę spłukujemy samą wodą do uzyskania czystej wody, potem włosy w ręcznik, można je wysuszyć suszarką i bardzo ważne - 3 dni nie powinno się myć bo kolor osiada, ja zazwyczaj wytrzymuję 2 dni i wspomagam się suchym szamponem. Reasumując produkt świetny, naturalny, bezpieczny, powoduje piękny rudawy połysk (niestety indygo się wypłukuje szybko, więc jeśli zależy Ci na przyciemnieniu, to bierz o ton ciemniejszy odcień)

Miłe zaskoczenie w postaci prawdziwej henny w formie proszku ( a nie farby udającej hennę ), którą można nabyć w drogerii stacjonarnej ( online oczywiście też ). Nadaje się dla początkujących, bo zestaw zawiera dwie osobne saszetki po 50 g oraz rękawiczki ( to ważne, bo henna barwi skórę ). Proszek mieszam według sprawdzonego przeze mnie już od lat przepisu . Jedyna różnica, którą zauważyłam to konsystencja. Przez dość grube zmielenie henna ta jest wg mnie mniej wydajna niż konkurencja. Jeśli to jednak nie stanowi dla Ciebie problemu i potrzebujesz hennę na już, to ta jest jak najbardziej ok. Farbuje włosy tak samo dobrze jak te z eko sklepów. Nie wypłukuje się jak szampon koloryzujący.

Henne te stosuje od już prawie 3 lat. Świetnie mi się sprawdza. Dokładnie pokrywa kolorem moje odrosty i odświeża kolor na długości. Włosy po od razu po zmyciu i wysuszeniu są przesuszone (jak to po ziołach), ale ja sobie z tym radzę tak, że na długość od razu po zmyciu mieszanki nakładam odżywkę/maskę. Raz zapomniałam umyć włosów przed hennowaniem, a kolor i tak złapał bardzo dobrze na odroście. Poprzednio moje mieszanki robiłam z 2 torebek (2x50g) na włosach do pasa, ale teraz wystarcza mi jedna. A to dlatego, że zaczęłam robić bardziej wodniste papki, które i tak dobrze dają kolor na włosach. Bardzo polecam. Od kiedy stosuje henne a nie farby tradycyjne dostaję mnóstwo komplementów dotyczących kondycji i koloru moich włosów.

Patrząc na cenę tej henny nie spodziewałam się rewelacji ale ... ilośc zanieczyszczeń w tej hennie to tragedia, można nieźle uszkodzic sobie skórę głowy. Dosłownie, przy nakładaniu na głowę czuć grudki/kamyczki itp a przy płukaniu widać jak dużo tego jest. Trzeba bardzo uważać na oczy bo nie widzie wypłukać tych kamyczków spod powiek. Radzę przesiać ją przed użyciem Henna sama w sobie nie jest super mocna ale dla mniej wymagających się nada. Łapie słabiej ale kolor jest widoczny i nie wypłukuje się po 1 razie. Jednak ilość zanieczyszczeń to dla mnie dyskwalifikacja.

Hennę marki Venita zakupiłam w Rossmanie, w cenie promocyjnej ok. 15,99 zł. W kartoniku znajdziemy 2 saszetki po 50g (co jest moim zdaniem mega rozwiązaniem!). Proszek jest drobno zmielony, ma żółtawo - zielonkawy kolor. Zapach? Cóż. Spodziewałam się, że będzie nieprzyjemny chociaż moim zdaniem przebija wszystkie chemiczne farby. Bardzo przypadł mi do gustu (utrzymuje się na włosach do pierwszego mycia). Ale zacznę od początku. Bardzo stresowałam się pierwszym zabiegiem hennowania, ponieważ mam włosy wcześniej farbowane chemicznie (Biokap). Przymierzam się do brązów, jednak wyczytałam że najlepiej najpierw położyć hennę. Jako, że tego dnia nie miałam czasu na hennowanie dwuetapowe stwierdziłam, że pochodzę te pare dni z rudościami. Do zakwaszenia henny użyłam Amli (niestety musiałam się trochę jej naszukać stacjonarnie. Ostatecznie zakupiłam ją w Kontigo). Proporcje to 80:20. Taką mieszankę zalałam wodą destylowaną o temperaturze 60 stopni (nie wiem dlaczego na instrukcji farby jest napisane 80? Warto przed pierwszym zabiegiem poczytać trochę żeby nie zrobić sobie krzywdy. Ponoć 80 stopni „zabija” barwnik henny). Tak przygotowaną mieszankę o konsystencji gęstej śmietany odstawiłam na 12h w ciepłe miejsce. Przed samym zabiegiem, umyłem włosy dwukrotnie szamponem enzymatycznym od Anwen „Wake me up” aby pozbyć się resztek minerałów z twardej wody i pozostałości kosmetyków. Błotko bo tak w zasadzie wygląda nasza mieszanka, aplikuje się moim zdaniem bardzo łatwo. Fakt, że włosy robią się pod nim naprawdę ciężkie. W zestawie Venity znajdziemy dołączone rękawiczki i czepek co znacznie ułatwia aplikację. Mieszankę trzymałam na włosach ok. 2h. Dosyć długo je płukałam żeby woda stała się naprawdę czysta. Nie używałam do tego żadnego szamponu i odżywki. Po prostu spłukałam błotko z włosów. Faktycznie włosy są lekko przesuszone, jednak mimo to niesamowicie się błyszczą i o dziwo są gładkie. Kolor jeszcze się zmienia. Od rudości po mahoń. Warto dać hennie te 72h bez mycia żeby faktycznie zobaczyć kolor. Ja jestem bardzo zadowolona. Kilka moich siwych włosów również jest pokrytych bez żadnego problemu, bez plam. Podsumowując: To moja pierwsza henna więc nie mam porównania do innych produktów. Ta jednak na moich farbowanych wcześniej włosach spisała się znakomicie. Jest to produkt do którego na pewno będę wracać.

Farba ma świetny skład. Bardzo długo poszukiwałam idealnej farby do swoich włosów, aż trafiłam na Venitę. Jest świetna, bardzo ładnie kryje siwe włosy, co więcej jest trwała, pięknie pachnie i bardzo łatwo się aplikuje.

Moje włosy: - ok. 60 cm, - ciemne, - rozjaśniane na końcach, - średniopory+/wysokopory, - cienkie. Moje włosy są ciemne, więc zaznaczam, że nie kupiłam henny z myślą o nie wiadomo jak wyrazistym kolorze. Podczas szału na włosomaniactwo postanowiłam, że wypróbuję henny, aby pogrubić moje cienkie włosy i nadać sobie nieco połysku i koloru na rozjaśnianych końcówkach. Szukałam jednak czystej henny, bez żadnych domieszek i w rozsądnej cenie. Podczas jednej z wizyt w rossmannie zauważyłam tę hennę w towarzystwie cassii i kilku innych mieszanek. Postanowiłam wypróbować i nie żałuję! Produkt otrzymujemy w ładnym kartoniku utrzymanym w odcieniach rudości. Cała szata graficzna wręcz krzyczy do nas o naturalności. Wewnątrz kartonika znajdują się dwie duże (50 g) saszetki z czystą henną w pudrze, jedna para foliowych rękawiczek, czepek foliowy i instrukcja. Na moją długość spokojnie wystarcza mi jedna saszetka. Puder zalewam gorącą (80*C) wodą, zgodnie z instrukcją i zakwaszam sokiem z połowy cytryny. Mieszam do rozmieszania wszelkich grudek, owijam folią spożywczą i odstawiam w ciepłe miejsce na 12, 18 lub czasem nawet 24 godziny. Przed aplikacją lekko podgrzewam lub dodaję odrobinę gorącej wody, jeśli mieszanka zrobi się zbyt gęsta. Myję włosy rypaczem i na długość nakładam maskę emolientową z sokiem z drugiej połowy cytryny. Nakładam mieszankę na odsączone włosy. Mnie najwygodniej nakłada się hennę o konsystencji błotka, nie spływa z włosów i przyjemnie się aplikuje. Nie używam też dołączonych do zestawu rękawiczek, bo dla mnie są one po prostu okropnie niewygodne. W zamian zakładam rękawiczki winylowe. Po rozprowadzeniu henny zawijam włosy w foliowy czepek (który jest dosyć mały i moje włosy ledwo się w nim mieszczą) lub folię spożywczą i zakładam na to czapkę. Trzymam na głowie ok. 2 godzin (uwaga, głowa jest z tym błotkiem naprawdę ciężka!) i zmywam ciepłą wodą. W trakcie zmywania delikatnie masuję skalp, robiąc sobie zarazem lekki, ziołowy peeling. Przez następne 48 godzin nie powinno się niczego nakładać na włosy, bo kolor się utlenia, ja mimo że nie farbuję dla koloru do zalecenia się stosuję. Po wymasowaniu skóry głowy moje włosy skłonne do przetłuszczania są przyjemnie odbite od nasady i zachowują dłużej świeżość (czasem nawet do 4 dni). Po aplikacji występuje lekki ziołowy przesusz, ale nie jest on ogromny. Ogromny plus za jakość proszku, czy wręcz pudru. Wcześniej nakładałam na głowę zioła, które mieliłam w blenderze i było to doświadczenie cokolwiek traumatyczne, bo we włosach zostawały mi listki czy gałązki, w przypadku tej henny tego problemu nie ma, dlatego nadaje się ona spokojnie dla początkujących. Nakładałam ją również na brwi i paznokcie - uwaga, mocno barwi skórę, a rdzawe plamy nie schodzą przez kilka dni, ale mnie to specjalnie nie przeszkadza.

Farba tak naprawdę składa się z dwóch saszetek, które kryją w sobie magiczny proszek, który po wsypaniu do miseczki okazał się rdzawy i nasze marzenia o miedzianym blondzie znikły od razu, gdy ujrzałyśmy jego kolor. Do rdzawego proszku dodałam wodę, którą lałam do miseczki na oko i tutaj zaczęły się śmichy i hihi, gdy farbowałam przyjaciółce włosy bo w pierwszej chwili zrobiła mi się rdzawa woda i już myślałam, że zepsułam miksturę! Na moje szczęście okazało się, że rozpuszczona i dobrze wymieszana farba w trakcie gęstnieje i znów można dodać wody by zrobiła się bardziej rzadka, a zatem jedno opakowanie wystarczyło nam na średniej długości włosy i w miarę gęste. W kartonowym opakowaniu prócz dwóch saszetek z henną koloryzującą dołączone jeszcze były rękawiczki i czepek aby po nałożeniu farby włosy okryć. Nałożoną farbę trzymaliśmy ponad godzinę w napięciu na włosach, bo w trakcie doczytaliśmy, że po rozjaśnianiu najlepiej jest trochę odczekać, a my mądre rozjaśniliśmy brązowe odrosty, a potem nałożyliśmy wegańską farbę na włosy :) Zastanawialiśmy co to wyjdzie i żałowałam, że nie zrobiłam zdjęć przed :P Po upływie godziny nadszedł czas na sprawdzenie koloru i tutaj wykorzystaliśmy szampon i odżywkę do włosów by zmyć resztkę farby, bo włosy zrobiły się nie co sztywne w dotyku i baliśmy się, że po samym spłukaniu henny one się nie rozczeszą. To co ujrzałyśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania, bo takiego efektywnego i rześkiego koloru nie sądziliśmy ujrzeć. Idealny odcień na lato. Co najlepsze w zależności od światła kolor mieni się inaczej, a że koleżanka wcześniej miała róż na włosach to czasami było widać takie różowe przejścia.

Henna tej marki była moją pierwszą henną, włosy zaczęłam hennować od kwietnia 2020 roku. Bardzo się stresowałam i zależało mi na dobrej jakości he nie, którą można dostać stacjonarnie i tą hennę dostaniemy w hebe. W opakowaniu znajdują się 2 saszetki, każda po 50g, co jest według mnie świetne, ponieważ nie musimy tej henny rozdzielać, odmierzać idealnych proporcji. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Henna jest super zmielona, nie ma żadnych grudek, liści, jest to drobniutki proszek bardzo dobrej jakości. Na opakowaniu jest bardzo jasno napisane jak posługiwać się henną, jak ją rozrabiać od A do Z :) Cena również jest bardzo dobra, w zależności od miejsca gdzie ją kupimy, waha się od 18 do 25 złotych.

Farba bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Wcześniej malowałam włosy farbami z amoniakiem i różnymi hennami w odcieniach miedzi (khadi, orientana) i wg mnie tą uzyskałam najlepszy efekt. Równomiernie kryje włosy, nie przyciemnia ich. Również dobrze maskuje siwe włosy. Nadaje im piękny połysk na długo. Plusem jest też opakowanie które w środku kryje 2 oddzielne torebeczki farby po 50g, nie trzeba trudzić się z równym podziałem