Serge Lutens Borneo 1834 EDP 

To jest zapach idealny. Długo zwlekałam z recenzją, bo nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Zmienia się w zależności od pogody, skóry, nastroju, ale zawsze zostawia nutkę słodkiej goryczy. Jest IDEALNY. Mój numer jeden, pobił nawet Markiza de Sade\'a! Zapach niezwykle wzniosły, wręcz majestatyczny. Początek jest ostry, bardzo "ziemisty", to przez paczulę. Jest to jednak paczula cieplejsza, słodkawa. Do tego dochodzi "wspaniała" kamfora, która szybciutko się ulatnia. Po chwili wynurzają się "rodzynki w rumie", i tę woń na skórze UWIELBIAM! Jest taka jadalna. Tak samo jak to kakao w składzie, które na mnie pachnie gorzką czekoladą najwyższej jakości. Cudne! Dalej pojawiają się zastygłe w żywicy kwiaty. Zastygłe, bo nieruchome, niezmienne, poskromione. Zapach może przytłaczać, czasem staje się duszący i "suchy", ale ta suchość pojawia się i znika. Nie umiem tego opisać. Zapach kuszący, mocny, lepki. Czuję się wtedy jak femme fatale. Używam tego produktu od: ponad rok Ilość zużytych opakowań: 50 ml

Borneo to zapach wybitny, o wielkiej mocy. Tak wielkiej, że założenie go do szpilek, małej czarnej i czerwonej szminki graniczy z profanacją. Borneo jest tak kobiecy, że podkreślanie go rzeczonymi akcesoriami jest nie tylko zbędne, lecz wręcz świętokradcze. Kobieta pachnąca Borneo jest władcza i potężna pierwotną siłą. Stoi nad gigantycznym,przepastnym wąwozem, znad którego unosi się opar tropikalnego powietrza, zapach mchu, ciężkiej i wilgotnej ziemi. Wiatr co pewien czas nanosi tumany gorzkiego, kakaowego pyłu. Pozwolę sobie pominąć uzupełnianie obrazka o nadciągającą burzę, rozwiane włosy i elementy kultu bogini Kali, chociaż niezmiernie pasują,a przejdę do konkretów:) Kakaowa nuta (nie czekoladowa, o nie), nie jest w żaden sposób słodka, kakao jest pyliste i suche, poza tym pojawia się co jakiś czas, niczym chochlik, nawet w schyłkowej fazie drzewnej. Paczulę w tym przypadku odbieram jako wspaniałą, żywiczną, lekko tylko ziemistą i zupełnie niezapleśniałą. Nie jest tak słodka i elegancka jak u Micallefa, ale coś za coś, Patchouli Micallefa nie można w żadnym wypadku nazwać potężną ani tym bardziej wszechogarniającą. Dla porządku na samym końcu parę słów o otwarciu, które jest mało zachęcające, kamforowo-apteczne- warto jednak przecierpieć pierwsze dziesięć minut dla przyjemności dalszego obcowania z tą kompozycją. Aby całkowicie zamknąć kwestię szpilek i małej czarnej- nie mam nic przeciwko, noszę, z czerwoną szminką się nie rozstaję, ale Borneo jakoś bardziej pasuje mi do białego lnu, czarnej skóry, a nawet dżinsów i białej koszuli, aniżeli do perełek i klasyki. Wspaniały flakon i wielogodzinna trwałość. Ja jestem już kompletnie zakochana, Pan Stettke zaś dość zadowolony, w związku z jego autorskim odkryciem w tej kompozycji nuty zimnych ogni.

Borneo 1834 testowałam jakiś czas temu, ale pamiętam, że był to zapach bardzo aromatyczny. W swym klimacie przypomina mi Ambre Sułtan, jednak moim zdaniem jest bardziej bogaty i łagodniejszy w przekazie. Dużo drzewności i dużo przypraw. Pasuje mi do dość doświadczonych kobiet z wyrobionym gustem perfumowym. Na dwudziestokilkuparoletniej dziewczynie myślę, że nie zabrzmi tak pięknie. Chciałabym go nosić w starszym wieku, gdy będę miała już 60 kilka lat i będę potrafiła uchwycić tą symfonię nutek i z założeniem, że na Borneo byłam już 5 razy i zostawiłam tam swoją ulubioną apaszkę ;) Wykwintny, aromatyczny. Suchy wiatr noszący wspomnienia rozgrzanej wyspy. Zdecydowanie rodzina fougere Używam tego produktu od: test Ilość zużytych opakowań: próbka

Ktoś napisał, że na początku jest apteczny, coś w tym jest, dla mnie potem żywiczny i leśny, z ciekawą nutą mokrego drewna lub mchu i ta pleśń, jak papierek po serku camembert, potem kurz i smrodek zalanego wodą kakao, taki specyficzny, jak dla mnie bardzo udana kompozycja. Dużo łagodniejsza i bardziej znośna niż MKK tegoż producenta, która też ciekawie pachnie. Używam tego produktu od: rok Ilość zużytych opakowań: pierwsza 50

Borneo - zapach pełen przeciwieństw. Zacznę od tego, że im zimniej i bardziej mokro w pogodzie - tym cieplej się rozwija na skórze :) takie jest to BORNEO na mojej skórze. Początek lekko apteczny, zatrąca mi zapachem syropu na kaszel. Ale to doznanie trwa nie dłużej niż 2 - 3 minuty. Potem robi się coraz cieplej i drzewniej. Jak nagrzane słońcem wilgotne i omszone drzewo z leśną barcią w środku. Wyczuwam jasno miód i bylicę skrzącą się wśród mchu i wilgoci .... i świeżo rozłupanego orzecha włoskiego, który jeszcze nie do końca w środku wysechł. Czasem lekko wyczuwam kakao - niesłodkie, nierozpuszczalne Deco Moreno ze świeżo otwartej paczuszki :) nieinwazyjnie i jedwabiście ... Pięknie, urzekająco, niebanalnie. Ciekawie. Nie ekspansywnie. Komplementująco dla noszącego. Trwałość przyzwoita - ok 8 godzin.Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie 50 ml

Tak, to najlepsze określanie - ciekawy. Dokładnie tak jak opisały dziewczyny, wiele nut z różnych światów, kakao, paczula i mech. Dżungla jak żywa, dusząca, parna, dzika i nieokiełznana. Zdecydowanie mniej kwiatowa niż ta za Slonia i zdecydowanie mniej przystępna. I na tym moje komplementy się kończą, bo poza tym uważam ten zapach za męczący, brzydki i nie nadający się do noszenia, przynajmniej w moim przypadku. Używam tego produktu od:testy Ilość zużytych opakowań:próbka

Borneo 1834 rozpoczyna sie slicznie - piekne, geste, aksamitne kakao i upajajaca, seksowna i bogata paczula, do tego kilka garsci namietnych, egzotycznych przypraw, pelen zachwyt. I jest tak pieknie przez jakis czas, zapach rozwija sie i rozwija, i nagle... co to, LAS IGLASTY?? Okazuje sie, ze Borneo Lutensa jest spokrewnione z Neonatura Cocon, w ktorej tego lasu zniesc nie moglam - tu las iglasty jest wprawdzie o wiele strawniejszy, kakao i paczula oplataja go bardzo czule, nie dajac mu wysunac sie na pierwszy plan... no, ale las to las ;PPP. Calosciowo zapach oczywiscie bardzo mi sie podoba, rzadko spotyka sie takie bogactwo nut zapachowych splecionych w takiej harmonii - ale jako, ze z lasem mi jednak nie po drodze, to na Borneo rujnowac sie nie bede ;-))). Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: probka

Bardzo złożony, silnie ewoluujący zapach. Na samym początku na pierwszy plan wysuwa się surowe, suche kakao w połączeniu z zapachem wysuszonej, wygrzanej w południowym słońcu ziemi. (Ta faza bardzo przypomina mi piękną Neonaturę Cocon.) Potem błyskawiczny flesz i do kompozycji dołącza zapach zielonej herbaty, traw sawanny oraz siana. Pewna niedosłowna zielonośc, suche, nęcąco przyjemne wonie. Pojawia się nawet pewna nietypowa nuta przywodząca mi na myśl ... kasztany ;) Gładkie, błyszczące, o zapachu egzotycznego orzecha. (Ta faza z kolei swoim klimatem przywołuje moje skojarzenia z Aomassai). Po pojawieniu się kolejnych elementów kompozycji - nut drzewnych i żywicznych jestem równie zachwycona :) Zapach jest bardzo spójny, przyjemnie egzotyczny, suchy, drzewno-przyprawowy z pobrzmiewającym cały czas akordem niedosładzanego kakao. To pejzaż przedstawiający krajobraz pięknego, równikowego zakątka świata podczas wczesnego wieczora. Powoli zaczyna się ściemniac i słońce znika za horyzontem, ale ziemia, trawa, drzewa i wszelka roślinośc jest jeszcze rozgrzana i wonna. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: ...