Etat Libre d'Orange Bijou Romantique For Her EDP 

Jestem wielką fanka ELDO :) Głównie dlatego , że ich perfumy na każdym PH pachną inaczej a polityka firmy jest taka , że podają do wiadomości publicznej taki podstawowy zapis nut zapachowych a resztę mamy sobie wywąchać sami. Ja takie niespodzianki lubię , lubię ich przewrotność w nazwach perfum i nawet to filozoficzne podłoże jakie nadają zapachowi lubię- bo fajnie sobie czasem połamać głowę nad tym co autor miał na myśli Bijou Romantique z romantyczną delikatną biżuterią ma nie wiele wspólnego. Nie jest to taki zwykły pudrowo- waniliowy zapach do jakich przyzwyczaiły nas firmy selektywne. Generalnie zapach można zrecenzować w paru słowach : kompozycja wygląda mniej więcej tak , jakby ktoś w połowie tworzenia męskiej wody kolońskiej postanowił nagle przerwać i stworzyć zapach damski. W prasowych artykułach na temat tego zapachu można znaleźć słowa , że jest to pierwsze dzieło ELDO które jest... schizofreniczne- i patrząc na to jak ten zapach rozwija się , skręca i ewoluuje moge się z tym zgodzić. Pierwsze go dziny z tym zapachem nie pasują do kobiecości która kojarzy się nam z subtelnością , szpilkami i czerwoną szminką. Jest lekko kanciasta jakby była kobietą o ostrych męskich rysach która jednak stara się każdemu udowodnić , że tą kobietą jest naprawdę U mnie otwiera się typowo męsko : bardzo zawiesistą wręcz lekko gorzkawą szałwią , zimną wetywerią i kwaśną ale świeżutką cytryną. Takie unisexy na mojej wysładzającej skórze zapachy nigdy nie gra dobrze , zawsze jest to lekko szorstkie i kanciaste i tutaj pierwsze pół godziny również mnie nie zachwyca. Na szczęście nauczona doświadczeniem nigdy nie biegnę szybko myć nadgarstka , tylko czekam na ciąg dalszy Po około pół godziny zaczynają się ujawniać obłoczki pudru. Zapach podobny do aromatu szminki czy delikatnego puszku do pudru. Tak czasem pachnie kosmetyczka gdy ją otwieramy- na szczęście nie jest to aromat retro pudru czy starej szminki tylko taki delikatny otulający nawet błogi puderek Następnie wychodzą słodkości czuć i białą czekoladę i odrobinkę lukru oraz świeżo zmielone wiórki kokosowe których aromat tutaj jest odzwierciedlony idealnie. Nie czuć żadnego plastiku. Ot czysty kremowy i piękny kokos W bazie pojawia się u mnie potężny kop różowego pieprzu ( pieprz jest tutaj chochlikiem u wielu osób wybija się ze skóry już przy pierwszym kontakcie kompozycji ze skórą ). Na pieprzu spoczywa wypolerowania wanilia , lekko ciężkawa zmierzająca śmiało w stronę tytoniowej Jest to jedna z łatwiejszych w odbiorze kompozycji tej marki. Nie jest to jednak pachnidło delikatne i subtelne. Jest to lekki killer. Tym bardziej , że trzyma się raczej blisko skóry i nie zostawia nie wiadomo jak długiego ogona, ale na zapoznanie się z marką będzie to jeden z lepszych wyborów ( tym bardziej że są dostępne próbki :)