Lolita Lempicka L de Lolita Lempicka EDP 

Perfumy zdecydowanie orientalo-waniliowe. Zapach który, nie każdemu może się podobać. Gorzka pomarańcza, bergamotka, piżmo, cynamon, fasola tonka, wanilią, drzewo sandałowe. Zapach zdecydowanie wyrazisty. Bardziej dla młodych kobiet. Kupiłam że względu na piękną butelkę, ale nie sądzę, żebym drugi raz się na nie skusiła.

No tak. Mało to glamour wynurzenie, natomiast to by się nawet zgadzało, gdyż L Lolity Lempickiej uchodziły za prekursorów nieoczywistych perfum gourmand – doprawiających akordy słodkie – słonymi. Choć wanilię lubię, a wiele kompozycji o takich nutach ładnie na mnie leży, w tym przypadku ulepna słodycz (wanilii, fasolki tonki, drzewa sandałowego) z nutami gorzkawymi (gorzkiej pomarańczy, bergamotki, cynamonu) i słonymi (uzyskanymi z połączenia kocanki z piżmem), bije na mnie niepięknie – faktycznie spoconą skórą. Szkoda, gdyż jak zawsze przy tej Marce, biżuteryjnie urokliwa buteleczka oraz akcja promocyjna w tożsamej morsko-wakacyjnej stylistyce kusiły, i z tego co wiem, wciąż stanowią – tak jak i sam zapach – źródło zachwytów. Mnie, kiedy zniknęły ze sklepów moje ulubione lekkie, eleganckie, zmysłowe Sensi Armaniego, L skutecznie swego czasu uwiodły wizją świeżo-morsko-słodkawo-zmysłowych perfum, tymczasem skończyło się... rozczarowaniem, a nawet niesmakiem. Tych perfum już w sprzedaży nie ma, osobiście nie tęsknię, natomiast ze względu na fakt, że moja skóra jest niełatwym zawodnikiem, mam problem z wieloma (już zidentyfikowanymi) nutami zapachowymi, które nieładnie na mnie pachną, i opiniując perfumy, biorę pod uwagę owe subiektywne preferencje, nie mogę tej powszechnie bardzo lubianej kompozycji ocenić na mniej, niż na dwie gwiazdki.

Zapach niesamowity, typowy zimowy zapach :) Kojarzy mi się z babeczką z waniliowym budyniem. Mój ulubiony zapach na jesień i zimę, jednak i na lato czasami na noc go używam. Cudo

Mi osobiście zapach kojarzy się z dzieciństwie, z wizytą w lunaparku. Wtedy chodziłam z wata cukrowa na patyku. Niestety dla mnie zalety tego zapachu się kończą. Natomiast moja koleżanka go pokochała.

Czasami ciężko mi jest sklasyfikować dany zapach. Z jednej strony bardzo mnie pociąga a z drugiej drażni i uwiera. L taka dla mnie jest, niby przyjemnie zanęca cynamonem jak drożdżowe wypieki mojej mamy, z drugiej strony odpycha goryczą cytrusów w nielubianym przeze mnie wydaniu. Czasami wyczuwam bardziej piżmo i drzewo sandałowe i wtedy czuję się bezpiecznie, ale to nie często się zdarza. Muszę się jeszcze oswoić.

Lolita... lza się w oku kręci, kiedy przypominam sobie ten zapach, a potem przypominam sobie, że już go nie dostanę. Nadal mam moje ostatnie opakowanie po nim i nostalgicznie je sobie czasem niucham. L de Lolita to zapach wyjątkowy, dziewczęcy ale z pazurem. Słodki, ale z korzennym tłem. Pudrowy, ale świeży. Niesamowicie trwały i cudownie rozkwitajacy na skórze. Był ze mną wiele lat i nadal by był, gdyby nie zniknął z półek. Najbliższym odpowiednikiem, który do tej pory znalazłam jest Dior Homme Intense (tak, to męski zapach), jednak Lolita myślę że lepiej się nosiła na skórze z upływem czasu, jej końcowy zapach był jak kropka nad i, jak idealna nuta pod koniec koncertu. Dior po prostu... schodzi ze sceny bez zapadającego w pamięć finiszu.

Zapach jest bardzo trwały, po rozprowadzeniu kilku kropel na nadgarstku jest mocno wyczuwalny aż do wieczora. Zapach to pudrowa słodycz, nie jest owocowy, ani kadzidlany. Dla wielbicielek kobiecości.

To był mój pierwszy świadomie kupiony zapach z tzw "wyższej półki". Kupiłam go w Hiszpanii za ostatnie oszczędności, jakie wtedy mi zostały. Pomyslałam sobie wtedy, że jak wydawac ostatnie pieniądze, to na coś tak absolutnie zbytecznego i pieknego zarazem jak ten zapach. Bo zapach jest wyjatkowy. pokusiłabym sie o slowo: "piekny". Ma w sobie coś głębokiego, chociaż nie chodzi tu o głębię oceanu, jak sugerowałby plakat. Jest to coś wyjątkowo gorącego, coś co przekracza granice słodkości. Bo jest to zapach tak słodki, że aż gorzki, przynajmniej ja tak go odczuwam. Jest to chyba jeden z najbardziej oryginalnych zapachów, jaki znam. Nie da sie go pomylić z żadnym innym, Nie jest ani kwiatowy ani orientalny ani owocowy ani słodki. Jest post-slodki, można powiedzieć. Dzięki temu zapachowi nauczyłam się, że nie powinno sie kupować zapachów, które nam się podobają, tylko takie, ktore dobrze na nas pachną. No chyba, że kupujemy perfumy po to, żeby je wąchać, a nie nosić. Taki właśnie jest dla mnie ten zapach. Trzymam go w szufladce przy łóżku i wącham od czasu do czasu, kiedy mam ochotę ( a mam często). Jednak współczułabym osobom z mojego otoczenia, gdybym miala go na sobie. To zdecydowanie nie jest zapach do noszenia, moim zdaniem. To tak jak z czekoladą (i porównanie slodkości jest tu zupelnie przypadkowe). Wszystkim zapach czekolady kojarzy się z czymś przyjemnym. Ale przez chwilę. Nikt przeciez nie chcialby pachnąć czekoladą... Daję mu pięć gwiazdek w każdej kategorii, ponieważ uważam, że jest to zapach swoiście idealny. Ma tylko jedną małą wadę: nie można go nosić.

L z Lolitek jest najładniejszy, absolutny numer 1, zapach słodko-ciężki, niebanalny, niepowatrzany i nie do podrobienia. Mimo, iż jestem zwolenniczką ciężkich nut (jak Dune Diora czy Kenzo Jungle) - L, mimo słodkości, jest równie wyrazisty, bardzo trwały, jednak nie dla każdej Pań (osoby kochające lekkie, kwiatowe zapachy, mogą czuć przytłoczenie, bo L de Lolita Lempicka to nieoczywisty, nieziemsko trwały zawodnik). Po przypadkowym otrzymaniu próbki - od razu zakupiłam przed laty w Sephorze, większy flakon (z atomizerem), który wzbudził mój zachwyt. Niestety, z niewiadomych mi powodów - nie można L-ki dostać w żadnej perfumerii i drogerii, cudem udało mi się kupić (od razu dwa flakony po 15 ml) przez internet (ok. 1,5 roku temu). Nie wiem, co będzie, jak mi się skończy... Jedyny minus przepięknego flakonu 15 ml - to kwestia problematycznego transportu - nigdy nie wiem, czy szklany korek się nie otworzy w kosmetyczne czy torbie, stąd używam go jedynie stacjonarnie, zaś na wycieczki czy inne wyprawy - zabieram iny zapach. No ale coś za coś.

Wiedziałam, że wszystkie zapachy z logo Lempickiej są bardzo słodkie, wiedziałam też, że można znaleźć wśród nich niejeden zachwyt. Testuję zapach po zapachu i nie jestem zawiedziona. Klasyczna L jest dziwnym połączeniem słodkości, soli i goryczy. Jak dla mnie jest to naprawdę karkołomna konstrukcja w perfumach i już za to L dostaje plus. Pierwsze nuty sa słodko-gorzkie, coś jakby kwiat pomarańczy utopiony w miodzie. Słodycz nie jest tu tandentna, jest otulająca i waniliowa, czasami powoduje ból głowy - ze względu na swoją moc. Za uderzeniem słodko-gorzkim kryje się słony cynamon, który bardzo mi odpowiada, choć nie jest klasycznym wydaniem cynamonu przyprawowego, którego wciąż szukam. Całość bardzo ładnie leży na skórze i, mam wrażenie, że nie ma drugiego zapachu podobnego do L. Jest jej koralowa siostra, ale ona ma więcej drewnianych akordów w sobie. Obie ładne, obie bardzo trwałe. Na jesienną szarugę - idealne!

L de Lolita Lempicka to zapach bez wątpienia ciekawy i nieoczywisty. Mimo iż, jak dla mnie, dominującym składnikiem jest tutaj tylko i wyłącznie cynamon, nie odważyłabym się na stwierdzenie, że L de Lolita to zapach płaski i jednostajny. Co to- to nie! Słodycz cynamonu jest tutaj ciekawie przełamana jakimiś nutami drzewnymi, czasami do głosu dochodzi również pierwiastek męski. Nie wiem jaki składnik jest odpowiedzialny za to wrażenie, ale czasami Lolita pachnie na mnie odrobinę męsko. Nie jest to jednak w moim odczuciu wada- ta nutka dodaję tym perfumom jeszcze więcej pikanterii i paradoksalnie- kobiecości. L de Lolita to dla mnie zapach bardzo kobiecy, zmysłowy, sensualny. Nie jest krzykliwy ani zbyt przesadzony. Ma klasę. Wyczuwam w nim pewne podobieństwo do innych dzieł pani Lempickiej- dla mnie jej perfumy są bardzo charakterystycznie i łatwe do rozpoznania właśnie przez obecność dużej ilości przypraw, korzennych i drzewnych aromatów. Przez obecność cynamonu nie da się uniknąć pewnych skojarzeń ze świętami Bożego Narodzenia, pierniczkami i innymi korzennymi smakołykami. Również mi Lolita się tak kojarzy, stąd np dziwnie bym się czuła używając jej w upalne lato. Przez swoją pudrowość oraz lekko "zakurzoną" słodycz bardziej pasuje mi do niższych temperatur. Swoją odlewke zużyję więc z przyjemnością , teraz gdy za oknem szaro i ponuro.

W żadnym zapachu nie zakochałam się tak jak w L i żadnego zapachu nie używałam z taką przyjemnośćią. Te perfumy to mój absolutny nr 1. Do tego zachwyca mnie ten flakon. Zdaję sobie sprawę, że jest lekko kiczowaty, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Dla mnie dzieło sztuki. Szkoda mi tylko, że nie ma zatyczki, bo perfumy ciężko zabrać w podróż. Wracając do zapachu jest ultra słodki i absolutnie bezkompromisowy pod tym względem. Mam wrażenie, że bez żenady łączy w sobie wszystkie słodkie nuty świata. Ale i tak robi to z wielkim wdziękiem! Ja czuję wanilię, piżmo, cynamon, aromat mega słodkich ciasteczek czy tortu kajmakowego, a gdzieś w tle gorzką pomarańczę i bergamotkę. Bomba! :D Trwałość perfum jest bez zarzutu, zapach utrzyma się cały dzień i pięknie rozwinie. Uważam, że to nie jest zapach dla każdego, ale jeśli to Twoja nuta, to już nie będziesz chciała obejść się bez nich! Słodkie do nieprzytomności, ale mimo to pełne wdzięku, świetne i na dzień, i na wieczór.

Patrząc na buteleczkę i plakat reklamowy spodziewałam się zapachu długich, gorących dni na tropikalnej plaży i widziałam oczami wyobraźni siebie jako eteryczną blondynkę w błękitnym bikini, z żółtym drinkiem w smukłej, opalonej dłoni. Zamiast tego poczułam magię najprawdziwszego, polskiego Bożego Narodzenia z moich dziecięcych lat, kiedy to wszystko wokół przysypane było ogromną ilością puszystego śniegu a po rodzinnym spacerze człowiek znów zajadał się pierniczkami, pomarańczami i przesłodkimi ciastami, polanymi karmelem. Po świętach jednak zdarzało się, że gdzieś stwardniał zapomniany pierniczek a pomarańczową skórkę w stroiku pokrył kurz. I to własnie to wyczuwam w tych perfumach najbardziej. Niby to słodkie, doprawione cynamonem dla smaku i wyważone. Jednak zapach piernikowego spodu i śmietankowego ciasta z karmelową polewą szybko się ulatnia i zostaje zakurzona pomarańcza z końcową nutą cynamonowej, zapachowej świeczki. Proponuję producentom zmienić opakowanie na świąteczną, piernikową gwiazdkę a paniom używać jako zapachową ciekawostkę w te kilka świątecznych dni w roku. W upalne lato to po prostu nie ta bajka. Używam tego produktu od: kilka testów z odlewki Ilość zużytych opakowań: 1

Zapach jest mięciutko słodki-waniliowy i otalający.Niestety dla mnie to kolejna typowa Lemicka, trochę zbyt pudrowa, trochę zakurzona.Kwiaty, które uschły w flakonie.Ogólnie to święta Bożego Narodzenia-leżą pomarańcze, pieką się pierniczki, ktoś używa olejków zapachowych do ciast, jest rumor, za oknem wolno pruszy śnieg.Sielanka i idylla i tylko o tym zakurzonym flakonie z uschniętymi kwiatami wszyscy zapomnieli. Używam tego produktu od: tygodnia Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszej 50-tki.

Ten zapach uzależnia. Chcę go czuc ciągle...Rewelacyjny, orientalno-waniliowy zapach.bardzo słodki, waniliowy, niemal ciasteczkow.eden z najpiękniejszych waniliowych zapachów, z jakim miałam okazję się zetknąć. Słodki, ale absolutnie nie banalny, nieco dymny, z delikatną nutą soli i cynamonem nieśmiało przedzierającym się przez wanilie.L jest swietny na zime i wieczorne wyjscia! Butelka jest piekna! Kolor zapachu swietnie odzwierciedla nostalgie za wakacjami na tropikalnej plazy...CUDO! Używam tego produktu od: 2lat Ilość zużytych opakowań: 2sztuki

L to najpiękniej rozwijający się zapach jaki kiedykolwiek miałam. Kupiłam w ciemno jak to mam często w zwyczaju :) Naczytałam się opinii, jaka to elka jest cudowna i od razu zaczęłam poszukiwania. Nie tak łatwo niestety kupić L. W perfumeriach niedostępna, na allegro ceny zabójcze. Cudem udało mi się kupić miniaturkę by wypróbowac zapach. Pierwszy niuch... o nie! Jednak nie moje klimaty, mąż też pokręcił nosem, że nieładny. A jednak co chwilę obwąchiwałam nadgarstek, coś ciągnęło mnie do elki i z każdą chwilą coraz bardziej byłam w niej zakochana. To niesamowite jak ten zapach się zmienia. Najpierw jest ostro, tak jakoś męsko wręcz odpychająco. Po chwili wyczuwam pierniki i cynamon. Później zapach łagodnieje i na czoło wysuwa się wanilia, taka słodka i jadalna. Jest tez pomarańcza i bergamotka. Zapach jest bardzo ciepły i otulający. Dla mnie jesienno-zimowy. Myślę, że będzie mi towarzyszył podczas tegorocznej Wigilii. Udało mi się kupić flakon 30 ml, prześliczny, piękna ozdoba toaletki. Trwałość rewelacyjna, projekcja super. Zapach z gatunku uzależniających. Ja nie mogę oderwać nosa od nadgarstka :) Używam tego produktu od: dwa tygodnie Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego

Zapach bardzo słusznie chwalony, jest prześliczny. \\nW moim odczuciu słodko-korzenny, na pewno ani trochę nie morski - i chyba nie było to w zamierzeniu twórców. Słona, morska i trochę "drewniana jest Fleur de Corail. \\nTo już czwarta Lilota jaka stoi u mnie na półce, no i chyba najładniejsza. \\nPolecam, na pewno nadaje się na prezent i większości kobiet się spodoba. \\nHm to jakby dużo lżejsza, delikatniejsz i mniej natarczywa wersja tygryska Kenzo, którego również posiadam. Oczywiście nie są to żadne bliźniaki, ale jeśli ktoś szuka czegoś korzennego, a tygrysek jest za mocny to na pewno warto wypróbować L de Lolita.

Zainspirowana wizazowymi recenzjami weszłam w swiat Lolit. I tak w moje rece trafila L. Zapach reklamowany i zapakowany jak drogocenne znalezisko z dna morza lub oceanu. Jak syrena pochwycona w siec i wydobyta by kusic swiat swoim powabem. Obiecywana sol i morska analogia w moim przypadku nijak nie zostały odnalezione. Mieszkam nad morzem Baltyckim i ten rejon nie pachnie Lolitą L. Każdy inny morsko – oceaniczny region również nie. Specjalnie zapakowałam syrenę do plecaka i wywiozłam do tropików i coż… Oprócz tego, że eLka wbrew typowaniu jej w Polsce na zapach zimowo – jesienny pięknieje w upalnych tropikach, kompletnie nie pokazuje mi soli, wodnych przestrzeni Moim zdaniem L powinno byż zapakowane jak paczka pierników bożonarodzeniowych. Typowy zapach „Gourmant”. Cynamon i wanilia. Na dodatek gorzki początek odrzuca. To przez pomarańcz, ktora brzydko i dlugo dominuje. Nie jestem hejterką tych perfum. Dawałam im ogromną szansę i pokładałam nadzieje: że może jeszcze do nich nie dorosłam? że może w końcu zrozumiem… Trzeba przyznać, iż zapach jest komplementowany i wręcz uwielbiany. Za ponoć wyjątkową wanilię. Po wypsikaniu całej 30stki (jestem uparta) nie doceniam wciąż syrenki, choć Lolita po kilku godzinach ładnieje. Ale to za mało bo początek jest dziadowski żeby nie powiedzieć babciny, oczywiście dla mnie. Piękna butelka plus nie działające dobrze psikadełko, które pod koniec przestaje współpracować. Kilkakrotnie widziałam eLkę żółknącą (zarówno w sklepie jak i u dwóch koleżanek). Mam na myśli oczywiście płyn, nie butelkę, która jest przeźroczysta i dość wyraźnie było to widać.