Yonelle Trifusion, Botulin Cream - Concentrate Krem - koncentrat botulinowy z urządzeniem do mikromasażu

Yonelle, Trifusion, Botulin Cream – Concentrate to silnie działający krem przeciwzmarszczkowy przeznaczony do każdego typu ceru, można go stosować zarówno na dzień jak i na noc. Kupiłam go w promocyjnej cenie,stosowałam go jakichś czas temu, zostało mi tylko urządzenie- mikro-masażer. Krem znajduje się w eleganckim opakowaniu o pojemności 45 ml,które składa się z z dwóch części. Dolna część to słoiczek z kremem, a górna to urządzenie do mikro-masażu. Opakowanie kremu jak i mikro-masażer są w srebrnym kolorze . Wewnątrz słoiczka znajduje się plastikowe wieczko, które dodatkowo chroni formułę kremu. Jak przystało na markę Yonelle całość zamknięta jest w biały satynowy woreczek i zapakowana dodatkowo w kartonik. Krem ma dość lekką,kremowo-żelową konsystencję w białawym kolorze, dość łatwo rozprowadza się po twarzy zostawiając delikatną warstewkę, która zapobiega odparowywaniu wody z naskórka. Zapach jest delikatny, lekko kwiatowy typowy dla tej marki, utrzymujący się cały czas na twarzy wraz z kremem. Mikro-masażer emituje ponad 10 000 drgań na minutę, a jego głowica przypomina urządzenie do sonoforezy. Mikro-masaż wykonywany podczas aplikowania kremu sprawia, że kosmetyk działa na skórę skuteczniej,poprawia się jej elastyczność. Krem stosowałam głównie przy nocnej pielęgnacji razem z masażerem,podczas jego stosowania nie zauważyłam jakichś spektakularnych efektów, moje zmarszczki mimiczne nie zostały wygładzone. Owszem krem daje uczucie nawilżenia i ukojenia, skóra po nocy była wypoczęta, zregenerowana, nawilżona, i pełna blasku ale podobne efekty uzyskam przy tańszym kosmetyku. Krem jest bardzo wydajny, starczył mi na ponad 4 miesiące, jednak z czasem zaczął mnie powoli nudzić i cieszyłam się jak się skończył. Raczej nie zdecyduje się na jego ponowny zakup, ponieważ jest to dość drogi produkt a efekty są jak dla mnie zbyt mało efektywne.

Tak jak wpisałam w tytule-naprawdę całkiem porządny krem. Oczywiście najpierw przeczytałam recenzje, które wydawały się na tyle zachęcające w zestawieniu z opisem działania podanym przez producenta, że natychmiast zapragnęłam się przekonać ile jest prawdy w obietnicy odmłodzenia skóry jak po użyciu toksyny botulinowej i kupiłam. Konsystencja jest umiarkowanie ciężka w kierunku lżejszej, wchłania się dobrze, ale nie daje spektakularnego nawilżenia. Czasami miałam wręcz wrażenie, że lekko wysusza. Zapach ma dość świeży-nie bardzo mi się podobał, ale to jest kwestia indywidualna. Dość długo pozostaje na skórze. Co jest dla mnie bardzo ważne-krem nie zapycha a mam do tego niesamowite skłonności do tego stopnia, że czasami myślę, że nawet powietrze potrafi zapchać moją skórę ;) i jest to nie lada wyzwanie przy tak skłonnej do zapychania skórze w dodatku dojrzałej znaleźć krem, który by jej nie zapchał a jednocześnie odżywił. Działania przeciwzmarszczkowego nie odnotowałam, chociaż zużyłam cały słoiczek-co w moim przypadku jest prawdziwym ewenementem, bo dość szybko się zniechęcam nie widząc efektów, ale skóra po zastosowaniu tego kremu jest na tyle ładna-wygładzona, promienna, lekko rozjaśniona, że postanowiłam używać do skończenia opakowania. Początkowo używałam także masażera wbudowanego w zakrętkę, który był dodatkową zachętą do zakupu, później już mi się nie bardzo chciało i uznałam, że masaż twarzy to mogę raz na jakiś czas wykonać urządzeniem Xiaomi do sonofrezy i peelingu kawitacyjnego. Podsumowując-dobry krem,ale nie aż tak dobry, żeby wydać na niego tyle pieniędzy za taki efekt jaki oferuje.

Koncentrat otrzymałam w prezencie. Nie kupiłabym go na pewno w cenie, jaką winduje producent. Na początku składu nie mamy żadnych cudowności. Wodę, glicerynę, skwalan, syntetyczny emolient, polimer/mikroplastik, który ma dawać efekt wygładzenia. Fajnie, że mamy kwas hialuronowy i peptydy, ale to możemy znaleźć w the Ordinary za dużo mniejsze pieniądze. Inne znajdziemy w rosyjskich kosmetykach za grosze :) Produkt jest lekki, niedostatecznie nawilżający, raczej trzeba użyć jeszcze jakiegoś produktu uzupełniającego. Działanie nie jest zachwycające. Owszem plastikowe polimery przylegają do skóry dając złudne wrażenie młodości, ale czar pryska po zmyciu kremu. Nie przeczę, są fajne składniki, ale nie są to jakieś drogocenne składniki, które usprawiedliwiałyby cenę. Znajdziemy je w innych, tańszych kosmetykach i to bez niepożądanych dodatków w składzie. Jak dla mnie jest to klasyczny przerost formy nad treścią. Efekty po zużyciu jednego opakowania są żadne. Nie wygładziła mi się najmniejsza linia mimiczna :) skóra nie ujędrniła się. Zakładam, że przy kilkumiesięcznym stosowaniu peptydów jakieś minimalne efekty powinny być, ale w tym celu można kupić produkt wielokrotnie tańszy. Zakładam, że płacimy tu głównie za opakowanie i marżę producenta.

Krem botulinowy z masażerem od Yonelle otrzymałam w prezencie i na początku byłam dość sceptycznie nastawiona - nie do samego działania kremu, ale raczej do tego czy nada się do używania dla mojej cery i w moim wieku (30 +). Samą markę znam i uważam, że jest bardzo, bardzo dobra i niczym nie ustępuje zagranicznym z wyższej półki cenowej. W każdym razie, właśnie kończyła się zima i postanowiłam jednak włączyć krem do codziennej pielęgnacji jako mocna regeneracja skóry po bardzo trudnym czasie dla skóry (klimatyzacja, wiatr, chłód, ogrzewanie). Krem botulinowy ma działać na zasadzie mikrochirurga dla skóry - mowa tu o spłyceniu zmarszczek, ujędrnieniu, przywróceniu elastyczności oraz świeżości - podsumowując - mamy wyglądać bardziej młodo i świeżo. Składniki aktywne to spilantol (tak zwany roślinny botoks), hexapeptyd (relaksuje mięśnie twarzy) oraz fillery hialuronowe (wypełnienie zmarszczek). Dodatkowo, krem wyposażony jest w specjalistyczny masażer, który ma sprawiać, że produkt działa jeszcze skuteczniej. Krem jest przeznaczony do używania na dzień i na noc (ja właśnie tak go używam). Opakowanie jest oczywiście bardzo dobrej jakości - wygląda luksusowo i bardzo ładnie jest połączone z masażerem - ja niestety długo się nim nie nacieszyłam - nakrętka spadła na kafelki i górna część masażera się odłamała, ale to moja wina także nie tutaj żadnego minusa dać nie mogę :) Ot, taki pech. W srebrnym słoiczku znajdziemy 45 ml kremu - wydajność kosmetyku jest bardzo dobra - mi przy regularnym, codziennym stosowaniu starczyło na około dwa miesiące (nie nawalałam oczywiście tony kremu na skóry i starałam się używać raczej oszczędnie). Krem ma lekką konsystencję co bardzo mnie ucieszyło - boję się używać bogatych produktów ze względu na zapychanie i nawrót zmian trądzikowych. Tu nie ma o tym mowy - mamy za to szybkie wchłanianie i aksamitne wykończenie pozostawiające tylko i wyłącznie uczucie komfortu. Krem bardzo dobrze współpracował z różnymi podkładami, korektorami i pudrami - nie zauważyłam niczego dziwnego, czyli "spływania", plam, zmniejszonej trwałości makijażu. Dodatkowo mamy bardzo ładny, taki "luksusowy" zapach kremu, który wspaniale uprzyjemnia codzienną pielęgnację. Uwielbiam kiedy kosmetyki ładnie pachną :) Duży plus. Pierwsze efekty można dostrzec już po pierwszym użyciu - skóra jest cudnie nawilżona i wygląda na zdrowszą i wypoczętą - odzyskuje młodzieńczy blask i "życie". Świetny efekt, który wcale nie tak łatwo osiągnąć. Przy regularnym używaniu zauważyłam poprawę elastyczności (dość szybko) i lekkie wygładzenie - ciężko powiedzieć mi coś więcej o redukcji zmarszczek, ponieważ mam na razie jedną i to bardzo płytką, ledwo zauważalną. Mam jednak wrażenie, że krem w tym aspekcie może być strzałem w dziesiątkę, ponieważ ja szybko zauważyłam efekty działania - moja cera po zimie jest zazwyczaj w bardzo złym stanie - nie dość, że zaczyna się mocno przesuszać nie wiadomo skąd, to jeszcze często się zapycha i pojawiają się nowe zmiany trądzikowe - ponad to jest ziemista, szara i pozbawiona blasku. Krem Yonelle poradził sobie z tymi problemami (w przypadku trądziku nie szkodził i nie powodował zapychania) i dał dużo przyjemności z używania. Szkoda mi tylko tego masażera - używałam go tylko parę razy i spodobał mi się ten gadżet (trudno, sama go połamałam). Oczywiście polecam krem botulinowy Yonelle - moim zdaniem jest to świetny kosmetyk, który nie tylko pięknie prezentuje się na półce, ale również bardzo dobrze działa a pierwsze efekty widzimy w sumie od razu. Nadaje się chyba do każdego rodzaju cery i przynosi komfort skórze (nawet tej dość problematycznej). Tak naprawdę jedyny minus jaki widzę to dość wysoka cena (można jednak zapolować na niego w ofercie specjalnej),

Krem przeciwzmarszczkowy do każdego typu cery, na dzień i na noc. Opakowanie: pomysłowe, ładne, plastikowe, słoiczek zapakowany dodatkowo w płócienny woreczek, w zakrętkę wmontowany masażer zasilany baterią. Konsystencja: typowo kremowa. Efekty po zastosowaniu: Najlepszy krem jakikolwiek do tej pory stosowałam; Spłyca zmarszczki, nawilża, łagodzi skórę; Sprawia, że skóra jest delikatna w dotyku i odżywiona; Kremu z niewielkimi przerwami na inne produkty marki używam od 2 lat. Słoiczek starcza na miesiąc. Polecam.

Krem ma trochę kosmiczne opakowanie i nie chodzi tu tylko o srebrny kolor. Składa się ono w zasadzie z trzech części: dolna, to słoiczek w którym jest krem, kolejna to zakrętka, a trzecia, górna to masażer. Technicznie rzecz ujmując mamy tu więc dwa produkty: kosmetyk i gadżet. Krem, oprócz tekturowego ładnego opakowania, znajduje się jeszcze w materiałowym woreczku z logo marki. Dołączona jest także szpatułka do nakładania kremu. Całość tworzy wyjątkowo ekskluzywne opakowanie i od razu wiadomo, za co płacimy. Krem ma lekką, aksamitną konsystencję i wchłania się bardzo szybko, pozostawiając skórę bardzo dobrze nawilżoną. Pachnie pięknie i powiedziałabym ekskluzywnie. Daje efekt napięcia i wygładzenia skóry, który jest jeszcze lepszy w momencie, kiedy dodatkowo użyjemy masażera. Krem stosowałam raz na dzień raz na noc, ale nie codziennie. Potraktowałam go jako mocniejszą kuracje, trochę jak serum. Moim zdaniem krem daje całkiem szybkie i widoczne efekty. Stan skóry wyraźnie się poprawił. Stała się ona jędrniejsza, bardziej napięta i nawilżona. Następnie widać było, że wygląda zdrowiej, promienniej i znacznie młodziej. Dla mnie krem jest wydajny, ale tak jak wspomniałam nie używałam go na codzień, więc tak na prawdę nie umiem ocenić prawdziwej wydajności. Natomiast nie potrzeba go wiele aby poczuć dobry efekt. Konsystencja jest lekka a krem nie zapycha. Sam masażer jest ciekawym produktem. Ma płaską i gładką powierzchnie i wygląda trochę jak głowica jakiegoś urządzenia kosmetycznego. Nie jest to żadnej mocny masaż a raczej lekkie drgania. Posiada wygodny uchwyt, przez który możemy przełożyć palec, dzięki czemu trzymamy urządzenie w dłoni bez ryzyka że nam wypadnie. Jego główne zadanie to pobudzenie skóry i szybsze wtłoczenie kremu w głębsze warstwy skóry. Świetnie działa w połączeniu z kremem, faktycznie po 2-3 minutach masażu czuć, że produkt zaczyna znikać z twarzy i wchłania się w skórę.To bardzo wygodne jeśli nie lubimy czuć filmu na twarzy. Mamy też pewność, że kosmetyk w całości został spożytkowany, a nie wytarty np. w poduszkę. Efekty z masażerem były widoczne szczególnie rano. Skóra natychmiast była pobudzona i bardziej napięta. Oczywiście masażer to wartość dodana i możemy go sobie zostawić aby stosować z innymi kosmetykami. Niestety z tego co próbowałam nie wszystkie kremy czy olejki będą się równie szybko wchłaniać. Niektóre z kosmetyków które testowałam, mimo 10 - minutowego masażu, nadal były wyczuwalne na twarzy. Urządzenie działa na płaskie baterie, takie jak do zegarka, więc spokojnie można je wymienić jak się wyczerpią. Krem jest bardzo drogi, ale uważam, że jest wart swojej ceny. Kosmetyki Yonelle kupuję od czasu do czasu i uważam, że świetnie się sprawdzają dla skór dojrzałych.