Elizabeth Arden Sunflowers Morning Garden EDT 

Wśród zapachów od E. Arden Sunflowers po prostu nie trawię. Dla mnie są paskudne, drapiące w gardło, skisłe, szorstkie i traumatyczne podobnie jak Splendor. Kojarzą mi się ze stertą wyrwanych z ogrodu chwastów parującą w pełnym słońcu. Więc gdy na horyzoncie pojawiały się buteleczki łudząco przypominające oryginał omijałam je szerokim łukiem. Jednak ciekawość dała za wygraną i skuszona pozytywnymi opiniami w internecie postanowiłam podążyć do drogerii. Zdecydowanie to była dobra decyzja. Nazwa zapachu idealnie oddaje jego charakter. To jak chwila w ogrodzie latem wczesnym rankiem. Jeszcze czuć wilgoć w powietrzu a słońce delikatnie przygrzewa, kwiaty pięknie pachną i całość nastraja optymistycznie a my popijamy wodę z cytryną. Bardzo podoba mi się ten efekt. Najbardziej wyczuwam cytrusy i świeżość, następnie kwiaty ogrodowe, w tym słoneczniki i róże, potem dochodzi drewno i piżmo. Wszystko w lekkiej i przyjemnej formie. Myślę, że mogłabym polubić ten zapach.