Bond No. 9 z pasją oddaje hołd legendarnemu Harlemowi poprzez wyjątkowy zapach New Haarlem, który łączy w sobie ducha nowoczesności z klasyczną elegancją. Ten uniseksowy zapach jest hołdem dla tych, którzy cenią sobie odważną elegancję, zarówno mężczyźni jak i kobiety znajdą w nim coś dla siebie. New Haarlem to perfumy, które niosą w sobie esencję miejsca pełnego inspiracji i niezależności, odzwierciedlającą bogatą historię jednej z najbardziej charakterystycznych dzielnic Nowego Jorku.
Wyobraź sobie wyrafinowaną symfonię zapachów, które mogłyby stanowić źródło inspiracji dla takich twórców jak George Gershwin, gdyby zajmowali się sztuką perfumiarstwa. Kompozycja, w której bergamotka, drzewo cedrowe, intensywność kawy, słodycz wanilii, tajemnicza paczula i kojąca lawenda łączą się w harmonijną całość, przywołującą echa złotej ery Harlemu. New Haarlem to hołd dla muzyków rockowych oraz raperów, którzy nieprzerwanie odwiedzają butik Bond No. 9 i których twórczość jest częścią nowojorskiego dziedzictwa.
Ten wyjątkowy zapach, który swoją premierę miał w heraldycznych progach butiku Bond No. 9, wyróżnia się tym, że przemawia do szerokiego spektrum odbiorców, niezależnie od wieku, płci czy przynależności etnicznej. Przenosi w świat, gdzie nowoczesność spotyka się z historią - od nowoczesnych stacji metra po eleganckie rezydencje, będące świadkami głośnych harlemskich biesiad rozbrzmiewających muzyką takich gigantów jak Duke Ellington, Charlie Parker i Billie Holiday, którzy na zawsze zmienili oblicze muzyki.
New Haarlem od Bond No. 9 to zatem nie tylko zapach, ale przede wszystkim manifest wolności i niezależności, który idealnie komponuje się zarówno z garderobą nowoczesnej kobiety, jak i mężczyzny ceniącego tradycję. Jego kompozycja zapachowa, obejmująca nuty głowy takie jak lawenda, bergamotka i zielone liście, serca z kawą i drzewem cedrowym, a kończąca się bazą z ambrą, wanilią, paczulą i tonką, tworzy uniseksową esencję nowojorskiego stylu życia, dostępną dla każdego, kto pragnie być częścią tej legendy.
Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne. Przed dodaniem recenzji każdy/a użytkownik/czka musi podać informację, jak długo stosował/a recenzowany produkt oraz gdzie go nabył/a.
Średnia ocena:
4,1 na 5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Kupi ponownie: 35% osób
Nasi użytkownicy zostawili 17 opinii dla tego produktu. Przygotowaliśmy dla Ciebie krótkie podsumowanie na ich podstawie:
New Haarlem to najprościej mówiąc aromat świeżo zaparzonej mocnej czarnej kawy z dodatkiem lawendy.
Na mojej skórze nie wychodzi ani jeden składnik więcej. A szkoda, robiłem sobie niepotrzebnie nadzieję przed przetestowaniem tego zapachu.
Parametry poprawne - trwa na mnie ok. 6-7 h, projekcja jest średnia.
Jest prosty i wtórny, tak to można ująć pokrótce.
Nie jest wart swojej ceny, niestety.
Te trzy nuty, jak w tytule, czuję najmocniej. Zanim powąchałam te perfumy, takie połączenie wydawałoby mi się pewnie dziwne. Ale w New Haarlem to wszystko pięknie gra, łączy się przenika i jest wyczuwalne przez dłuższy czas. Jedynie zapach osładza się po jakimś czasie.
Są to perfumy, które zachwyciły mnie od pierwszej chwili! Oryginalne, charakterystyczne i charakterne, pasują do silnej kobiety, która nie boi się męskiej nuty w perfumach. Bo ta "męskość" niewątpliwie tutaj jest.
Minus za trwałość na mnie, po ok. 2-3 godzinach znacznie słabną i stają się bardzo bliskoskórne.
A wtedy wyczuwalny jest chyba najmocniej piękny cedr. który bardzo kojarzy mi się z Heeleya Eau de Cedre (wspaniały cedr!!).
No i cena... ech!
Używam tego produktu od: 2 dni
Ilość zużytych opakowań: 2 ml
Bardzo lubię tego Bonda. Dla mnie to zdecydowanie unisex. Pachnie na mnie gorącą kawą, a nawet kawowymi pralinkami, ale takimi nieco tylko słodkimi. Jest w tych perfumach jakaś przestrzeń, mimo, że są stabilne i raczej niewiele się zmieniają, ale prze kilka godzin (są trwałe) otaczają mnie wesołą chmurką, zupełnie jakbym szła zupełnie nie tą ulicą do której przywykłam. Myślę, że nadanie kawowej nucie przestrzeni to wynik działania nuty głowy, która cichnie stopniowo i przyczaja się w głębi zapachu oczekując na kolejne nuty. No proszę, taki stabilny zapach, a tu odczucie niespodzianki i niczym nie skrępowanej podróży. To ten typ zapachu, który natychmiast poprawia mi humor. Flakony Bonda bardzo lubię, są lekko kiczowate, ale przez to wesołe i inspirujące. a ten z Haarlemem w płynie ma w dodatku cudowny kolor. Niedługo cały będzie mój.
Używam tego produktu od: wielokrotne testy od kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: aktualnie mam dużą, laną próbkę.
Unisex? O nie! To według mnie zapach zdecydowanie męski. Uważam, że obecnie na półkach perfumerii można znaleźć wiele męskich zapachów zawierających znacznie więcej żeńskiego pierwiastka niż zawiera go New Haarlem.
Na mnie New Haarlem jest suchy i chłodny, lawendowo-tytoniowo-przyprawowy. Nie czuję zupełnie potencjalnie ocieplającego zapachu kawy (no, może odrobinę świeżo palonych, szatańsko ciemnych, niemielonych ziaren), a tym bardziej wanilii. Być może męska skóra podbija te nuty, ale nie miałam okazji sprawdzić. A szkoda, bo lubię takie olfaktoryczne klimaty na mężczyznach.
Co ciekawe, ten zapach niezwykle mi przypomina "J\'Ose" (ze stajni J\'Ose Eisenberg), który mam i którego bez problemu używam, mimo jego męskawego rysu. Ale J\'Ose lekko pachnie bohemą, która jakoś kojarzy mi się z nieostro zdefiniowanymi podziałami płciowymi, natomiast New Haarlem jest według mnie po prostu... hmmm... samczy, w dobrym tego słowa znaczeniu. New Haarlem to nie zapach małomiasteczkowego macho, ale też nie uładzonego, metroseksualnego chłopaka z sąsiedztwa.
Niestety, nie znajduję w tej kompozycji nic odkrywczego, magnetyzującego, intrygującego. Szkoda, bo potencjał był duży.
New Haarlem to zapach, którym kobieta skutecznie może odstraszyć niemile widzianych potencjalnych absztyfikantów - jak się taki zbliży i pociągnie nosem, podświadomość mu podpowie, że ta pani jest już zajęta, a jej partner pewnie kręci się gdzieś w pobliżu, popalając drogie cygaro...
Używam tego produktu od: kilku dni
Ilość zużytych opakowań: próbka
Czuję kawę, cedr, karmel i wanilię, trochę kojarzy mi się z A*Menem, ale w odróżnieniu od niego New Haarlem jest rozpaczliwie płaski, pachnie dużo taniej niż kosztuje ;) Brakuje mi finezji w tej kompozycji, wdzięcznie przenikających się i tańczących nutek. Zamiast tego ciężko osiada na skórze i tak siedzi, dość długo nawet, ale co z tego. Podobnie jek kompozycje Lutensa zaaplikowany globalnie i w dużej ilości ma więcej uroku, ale wciąż za mało jak na to, żebym miała wyłożyć na niego kilka setek. Zwykły zapach za niezwykłą cenę.
Buteleczka ładna
Używam tego produktu od:kilku dni
Ilość zużytych opakowań:próbka
Strasznie trudno mi jest opisać ten zapach, więc skupię się na konkretach.
Kawa jest strasznie mocna, gorzka wysłodzona i przyprawiona rumem i goździkami. Słodycz bardzo pociągająca, ale w pewnym momencie mówię sobie stop!
Dla mnie to po prostu najsłodszy męski zapach na świecie! Nie wiem... w najgorszym razie to po prostu zapach jakiejś drewnianej knajpy. Wszedzie porozlewane trunki, w powietrzu unosi się zapach przemieszanych alkoholi, wyziewy spoconych wystrojonych par... pot, duchotę, klaustrofobię. Mimo to ta słodycz coś w sobie ma... coś gładkiego, balsamicznego przedzierającego się przez ten cały bałagan. Jakby pochylał się nade mną jakiś piękny lecz jednak nie trzeźwy mężczyzna z rozchełstaną koszulą i uśmiechem na twarzy mówiącym "dobrze się tu bawimy" częstując mnie swoją radością. I chyba to należy docenić w tym zapachu. To jest po prostu zapach miejsca, którego jednak tak do końca nie potrafię rozszyfrować.
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: próbka
Kupowałam Typical Me By Kilian jako prezent dla kogos Ważnego.
Pani z mrocznego Quality stwierdziła, że jestem "delikatna" i powinnam poznać New Harleem, ponieważ może mi się spodobać.
Był zimny wieczór- Święto Zmarłych, II Listopad A.D. 2009.
Szerokimi, zimnymi schodami zawędrowałam do mieszkania Minnie i Romana Castevet.
Potknęłam się o róg czerwonego dywanu ( zbyt dużego jak na tak ciasny, długi przedpokój...i wtedy dziabnęła mnie mysz jak Mię Farrow.
Wpadłam w kawowo-czekoladowo-alkoholowy (tak na mnie jest jakis alkohol w NH) deser-trans.
W monstrualny niekończący się deser.
Taki na który ma się ochotę stojąc w mroźny dzień przed szklaną witryną pełną podobnych deserów, podobnych ale mniejszych, mniej bogatych.
A ja w ten deser dosłownie wpadłam, a kawa stłumiła mój krzyk lęku.
Zapach był WSZĘDZIE.
Przylgnął do mojej skóry ściśle choć lekko, jak pajęcza sieć na starych schodach.
Kawa mokra, wilgotna, przeleżała w mokrych workach, zmoczona lekko słoną wodą wydobywajacą ohydną gorzkość.
Czułam jej smak.
To nie była nowojorska kawiarnia o świcie, to ziemisto-kawowy demon.
Weszłam w upiorna bajkę, wiodącą niewinną
dziewczynkę przez ciemne Ouality do świata Dziecka Rosemary.
New Harleem jak demon jest niemal WIECZNY.
Moja skóra i on to było jedno.
Nie pomogło
-mycie rąk
-jedzenie ogórka
-nawet Mellograno Santa Maria Novella jako egzorcyzm
Zasnęłam odurzona a rano nie tylko ja odkryłam w sypialni słodki, piękny zmierzch demona.
Dogasajacy blask koszmaru, który nie pozwala być spokojnym.
Wieczory z Castevetami, rano z demoniczną martwą słodyczą?
No thanks:)
Używam tego produktu od:Duża próbka
Ilość zużytych opakowań:Nawet jej nie zdołałam zużyć
Pierwsze wrazenie? Znienawidzone Arabie Lutensa, eh te mocne, indyjskie mieszanki ziol. Poczatkowo Haarlem pachnie zapleczem indyjskiej knajpy, ale w przeciwienstwie do Arabie rozwija sie ciekawiej - w akcenty z cygara, przesiaknietych restauracyjnymi wyziewami pluszowych kotar i obici fotela oraz kurkumy. Z ta kawa to tak nie za dobrze. Byc moze przebija tutaj zapach ostrego jak siekiera Expresso bez mleka i cukru. Calosc kojarzy mi sie z zadymiona spelunka gdzie panowie w skorzanych fufajkach kopca szlugi i siedza caly dzien przy piwie i nesce. Zapach jest super ciekawy, ale co z tego, jak moj facet odsuwa sie ze wstretem, a ja i nie wyobrazam sobie tak pachniec na spotkaniach. Na blotterku zapach rozwija sie w ogole inaczej niz na mojej skorze, jest swiezszy, mniej ciezki. Nie kupie, bo nie moge zniesc stezenia garam masala na sobie. Wole szypry ;)
Trwalosc baaaaaaardzo przecietna - nuta bazy wyczuwalna u mnie po godzinie, jedzie juz mocna woda kolonska.
Używam tego produktu od:testy
Ilość zużytych opakowań:testy
Kiedy poznalam po raz pierwszy New Haarlem, wiedzialam, ze beda klopoty... Nie bylam w stanie o nim zapomniec, ogarnelo mnie jakies szalenstwo, zeby go miec... Tlumaczylam sobie, ze jest tyle pieknych zapachow bez takich wad w cenie jak ten Bond, ale coz... Opieralam sie miesiac, czy poltora... No i go mam :) Jest esencjonalny, zmyslowy, otulajacy, mozna sie w nim zatopic... Kawa i cygaro przywodza na mysl bar w starym stylu -aksamitne sciany, skorzane meble, szmer ruletki w tle...
Jestem zauroczona bez konca, wiem ze to nie minie...
Używam tego produktu od: Miesiaca
Ilość zużytych opakowań: testery, zaczeta 50 tka
Po raz pierwszy testowałam go w wysokich temperaturach i zraziłam się do lawendy bo to ona wtedy królowała ponad resztą nut, od tamtej pory omijałam zapachy z lawendą.
Dekant stał długo, dumny, świadomy swej mocy i piękna, czekając cierpliwie aż zostanie doceniony. Przyszła pora na ponowne testy, tym razem gdy za oknem było chłodno, deszczowo i mokro. Wtedy to New Haarlem pokazał swe piękno, esencjonalną kawę, lawenda stała się tylko znośnym dla mojego nosa dodatkiem, zapach dosłodzony wanilią. Bardzo ładny, ciekawy, jednak w moim odbiorze bardziej jednak męski, źle się w nim czuję, bardziej podobałby mi się na mężczyźnie.
Dekant nadal zostaje ze mną, od czasu do czasu użyję. Flakon bardzo ładny, a trwałość bardzo dobra, wyczuwam je na sobie ok 8 godzin.
Używam tego produktu od: kilkanaście miesięcy
Ilość zużytych opakowań: odlewka 12ml
Kolejny ciekawy zapach, na który bym nie zwróciła uwagi, gdyby nie Khy. Cóz - najwyraźniej jestem mało ambitna w kwestiach perfumeryjnych, bo nie bawia mnie zapachy wyjatkowe, oryginalne, trudne w odbiorze. Chce pachniec lekko, łatwo i przyjemnie - do tego intensywnie i trwale :)
Ale Haarlem jest ciekawy i oryginalny na mojej skórze. Męska woda kolońska, tytoń, moze ciut kawy i...maliny. Kojarzy mi się z Marlena Dietrich w meskim garniturze, wyzywająco paląca papierosa ;)
Mimo wszystko - NIE MUSZĘ tak pachniec, więc nie szukam kolejnej, drogiej zabawki do pokaźnej kolekcji :)
Używam tego produktu od:kilku dni
Ilość zużytych opakowań:próbka
Bardzo oryginalny zapach. Wyobrażam go sobie zarówno na kobiecie jak i mężczyźnie.
Na mojej skórze silnie wyczuwalna lawenda i kawa. Zapach działa na mnie samą zniewalająco, nie moge oderwać nosa od nadgarstka ;) Zapach nie jest tzw. killerem, trzyma się raczej blisko skóry i jest wyczuwalny dla osób blisko mnie.
Moje skojarzenia z tym zapachem? Jego nosicielka jest silną osobością, lubiącą się wyróżniać. Zapach nie jest łatwy (chociaż miałam kontakt z trudniejszymi ;) ), jest dosyć ciężki, nieprzewidywalny - raz na mojej skórze pachnie delikatnie i słodko - wręcz kuchennie, a raz ostro, zdecydowanie i bardzo... chm. erotycznie? :)
Na mnie ten zapach ma wiele twarzy, co tym bardziej świadczy o jego wyjątkowości. Miłość od pierwszego "niuchnięcia" :) Zapach wyjątkowy, niejednoznaczny, póki co nie znalazłam żadnego zamiennika, chociaż początek na mojej skórze ma bardzo podobny do ulubionego Jose Jose Eisenberga. Ale potem te zapachy "rozjeżdżają się" :)
I pomimo zabójczej ceny, będę czynić wszelkie starania by zdobyć kolejny flakonik, ten był prezenetem (oby takich więcej! ;) )Używam tego produktu od: 4tygodni
Ilość zużytych opakowań: 50ml
Włściwie to bylam pewna, że NH będzie moją nową zapachową milością. Niestety (a może na szczęście) nie jest i nie będzie.
Na mnie nie pachnie kawą... a jeśli już to zbożową... ;/ Czyli raczej średnio przyjemna woń.
Lawendą tez nie pachnie...
Właściwie trudno scharakteryzowac jakies nutki tego zapachu... Jest kremowy, to na pewno... Ale niestety wiecej trudno o nim napisać..
Poczatkowo jest troszke ostry, może ma jakies męskie nutki... Ale to raczej damski zapach.
Niemniej jednak nie dla mnie :)
I jeszcze jedna bardzo wazna kwestia-trwalość. To jest zdecydowanie najtrwalszy na mojej skórze zapach. Czulam go od południa do późnego wieczora a nawet nie zmył sie w kąpieli... to sie jeszcze żadnemu zapachwi nie zdażylo :)
Używam tego produktu od: nie używam
Ilość zużytych opakowań: testy
New Haarlem od razu skojarzyło mi się z Harlemem lat 40. i swingującą parą na zatłoczonym parkiecie :)
Być może to ze względu na mój odbiór tego zapachu: słodycz wirującej tancerki próbująca się przedostać przez smugę bardziej zdecydowanych, świdrujących "męskich" nutek.
Do tego oczywiście aromatyczne opary kawy - dużo kawy i odrobinka tytoniu pośród roześmianych par w kątach klubowej sali.
Niesamowicie oryginalna i stylowa kompozycja.
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: próbka
New Haarlem jest tak absolutnie przepiekny, ze az trudno go opisac - gesta, esencjonalna kawa w towarzystwie (okreslenie sciagam od Angel, ale tak dokladnie jest ;-)))) ) slodkiego kurzu, piekne, piekne, piekne :-))).
Na nuty nie potrafie go rozebrac, na pewno jest kawa (duzo intensywnie pachnacej kawy, ach), na pewno paczula, ciut wanilii, nuty drzewne... ale wlasciwie rozbieranie New Haarlem na nuty mija sie dla mnie z celem, dla mnie ten zapach stanowi doskonala, skonczenie piekna CALOSC, ech ;-))).
Po kilku testach nadgarstkowych i calosciowych ciagle mnie oszalamia bez reszty, a rzadko mi sie to zdarza - dla uzupelnienia portretu ABSOLUTNEJ ZAPACHOWEJ DOSKONALOSCI napisze jeszcze, ze jest nieziemsko trwaly i ciagnie sie za nosicielem intensywna smuga, budzac zachwyt w otoczeniu (zbiera komplementy, ech, zbiera ;-))) ).
Używam tego produktu od: kilku miesiecy
Ilość zużytych opakowań: probki
Ktoś na forum Perfumy zasugerował podobieństwo New Haarlem do zapachu unoszącego się w nowojorskiej taksówce :) (Jeszcze) Nie miałam przyjemności nią jechać, ale przypominam sobie obrazowy opis woni wewnątrz nowojorskiej taksówki zamieszczony na samym początku książki "Buszującego w zbożu". O ile dobrze pamiętam dominującą nutą przywołaną przez głównego bohatera, uznaną za charektyrystyczną dla nowojorskich taksówek był zapach przypominący zwymiotowane ciastka :> Tutaj tego nie czuję :D
New Haarlem jest piękny. Aż brak mi słów żeby należycie go opisać:o W pierwszej chwili pachnie jak droga męska woda kolońska z dodatkiem świeżych łupinek orzecha włoskiego. Czuje wyraźnie jak pod jego wpływem skóra się "rozgrzewa". Następuje mała zmiana i czuję środkowe nuty z L Lolity Lempickiej bez dodatku ogromniastej porcji wanilii. Słoność, gorzka pomarańcza plus dodatkowo szczyptą kurzu na strychu wielopiętrowego, stylowego domu oraz trochę świeżej lawendy. W nutach bazowych ujawnia się na mnie ukochana paczula ( i to o takim obliczu, który lubię chrzcić określeniem "słodki kurz" ;) ) oraz ambra... Piękne...Zaprawdę powiadam Wam - przepiękne.
Bardzo chcę własny duuuuży flakon :)
A poza tym chcę odwiedzić Harlem w NY :o
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: ...
Kawa, cukier, kawa, cukier, kawa, cukier
Zapach kojarzy mi się z dusznym miejscem, barem, kawiarnią, knajpką. Taką do której przychodzi się rano na kawę. Pierwsze co widzę po zamknięciu oczu - to zasłonkę - taką w drzwi przedstawiającą pudełka na kawę i ziarenka kawy - wiecie o co chodzi ? Prawda ? ;)
Ciepłe powietrze unosi zapach kawy i słodkich lukrowanych pączków. Drewniane, wyściełane czerwonym pluszem ławy, tworzą przytulne kąciki, gdzie zaspani zmarznięci konsumenci znajdują przytulny kącik do wypicia rozbudzającej i rozgrzewającej kawusi lub kakao.
To miejsce dla tych, którzy obudzeni jeszcze przed świtem, muszą jakimś cudem dojść do siebie. I powrócić ze snu na jawę do rzeczywistości. To takie przejście, pogranicze snu i jawy. Ucieczka od mroźnego wiatru i chłodu.
Po chwili wybija się nieistniejący w składzie cynamon :eek: ale to pewnie za sprawą połączenia nut wanilii i paczuli a i jeszcze ambry. Nie czuję ani odrobinki obiecywanej bergamotki ani lawendy co wcale nie jest wadą. Może są tak zakamuflowane, żeby zapach nie był zbyt przytłaczający ale się nie ujawniają ??
Haarlem, to uosobienie przytulności i ciepła. Daje poczucie bezpieczeństwa i błogiego spokoju, który na początku pracowitego dnia pomaga zebrać siły i motywację do działania. Może jest zapachem bardziej męskim , ale nadaje się idealnie dla dynamicznych kobiet. Lub dla takich, które szukają właśnie tego ciepła w mroźny, zimowy ranek ( powtarzam się ? co z tego taka prawda :Lol: )
Zdecydowanie jestem na tak, chociaż go nie kupię – tylko ze względu na wysoką cenę :cry:
Zapach jest Doś jednostajny, nie gram nie śpiewa i nie tańczy po prostu trwa i ociepla atmosferę.
Używam tego produktu od: 2m-ce - testy
Ilość zużytych opakowań: 1 próbka