Jeśli od czegoś mam zacząć, to pragnę podzielić się literackimi skojarzeniami: to perfumy, którymi mogłyby pachnieć Tess d'Urberville i Nastusia z "Białych nocy" Dostojewskiego. Jest w tym zapachu wiele romantyzmu, delikatności, niewinności typowej dla młodej, skromnej dziewczyny, a także szczypta melancholii i zadumy, których człowiek doświadczyć może właśnie pod wieczór, szczególnie w maju, gdy uświadamia sobie, że mimo obecności drugiej osoby obok siebie, którą darzy się uczuciem, nie jest w stanie podzielić się z nią wszystkimi swoimi obawami, pragnieniami i tęsknotami. I nie dlatego, że nie umie się ich wyrazić, ale dlatego, że nigdy drugi człowiek nie zrozumie w pełni i nie poczuje tak samo tego, co odczuwamy w sobie.
Spodziewałam się, że będzie to zapach chłodny i rześki, jak powietrze po burzy, która przeszła nad bujnym ogrodem, a jest słodkawy i nieco ciepły, zapewne za sprawą anyżku. Jak określiła go jedna z recenzentek przede mną, to perfumy słodkawe i roślinne, ja dodatkowo wyczuwam sporo migdałowych niuansów, zapewne za sprawą heliotropu. Przede wszystkim jest to zapach fiołkowo-irysowy i pudrowy, o skromnej projekcji, ale całkiem niezłej trwałości.
Pewne podobieństwo do L'Heure Bleue da się wyczuć, choć Apres L'Ondee są bardziej zielone, wodne i chłodniejsze i raczej na dzień.
EDIT 05/21: Pragnę uzupełnić recenzję jeszcze o bardziej szczegółowe porównanie Apres L'Ondee z L'Heure Bleue, ponieważ są wskazywane jako zapachy niemal "siostrzane". Jak się okazuje, perfumy te zbliżone są do siebie przede wszystkim ze względu na dużą zgodność nut podanych w piramidach, ale Apres okazało się zdecydowanie chłodniejsze, niż odbierałam je wcześniej, bardziej zielone i dziewczęce. L'Heure są cięższe, ciepłe, słodsze (tonka!) i raczej nie korespondują z młodością kobiety je noszącej, nie czuję też w nich nic zielonego. Wbrew pozorom, Apres L'Ondee wcale nie muszą być zapachem dziennym; najładniej według mnie pasują do wiosennych wieczorów, dopełniając aurę "niebieskości" w podobny sposób, jak czyni to ich bardziej znana następczyni.
Piękna nazwa i buteleczka. Atomizer z wygrawerowanymi literami G, bardzo stylowy, wypuszcza perfumy z uroczym szelestem. Bardzo się cieszę, że są w mojej kolekcji. Mała uwaga już naprawdę na koniec: Guerlain nie zrezygnował z produkcji Apres L'Ondee, obecnie są sprzedawane w kolekcji "Les legendaires".
Muzyka: The Cure- This twilight garden