Philip Kingsley Elasticizer, Intensive Pre-shampoo Treatment Intensywna odżywka przed myciem włosów

Nie wiem skąd w internetach tyle pozytywnych opinii na temat tego produktu. U mnie nie sprawdził się kompletnie i cieszę się, że już się skończył. Niestety muszę podkreślić upierdliwość tego produktu a mianowicie fakt że trzeba używać go przed myciem ... a więc pamiętać o tym! Planować kiedy będę się kąpać ... No ale jeśli miałby robić cuda jestem gotowa do poświęceń. Jednak cudów nie było! Używałam na różne sposoby, na włosy mokre, tylko trochę wilgotne i na suche. Używałam na 20 minut przed myciem, godzinę i na całą noc. Efekt zawsze był ten sam - czyli ŻADEN! Moje włosy są wyskoporowate i przy dobrym produkcie widać na nich efekty np. mniejsze puszenie się lub wygładzenie. Przy tym produkcie miałam wrażenie że moje włosy były jeszcze bardziej przesuszone. Szczerze aż wierzyć mi się nie chciało, tyle dobrych opinii, taka cena i nic? Stosowałam więc sumiennie przed każdym myciem, pomyślałam że może po jakimś czasie regularnego stosowania przyjdzie czas na efekty i NIC! Dobrze że już się skończyła!

Produkt znalazłam w jednym z kalendarzy adwentowych. Opakowanie mam o pojemnosci 40ml, czyli najmniejsza możliwa wersja do kupienia. Jest to zwykła biała tubka z fioletowymi napisami, która stoi na zakrętce. Otwór do wydobycia odżywki jest malutki, ale bez problemu można przez niego wycisnąć odpowiednią ilość. Konsystencja jest kremowa, średniej gęstości (nie rozlewa się, ale też nie zachowuje formy). Dobrze się rozprowadza na włosach i z nich nie spływa. Kolor biały. Zapach bardzo delikatny, wręcz trzeba się wczuć by poczuć, lekko ziołowy. Produkt nakładamy na nieumyte włosy, czyli suche i z racji tego całkiem sporo idzie na jedno użycie, nie należy więc do wydajnych. U mnie, na włosy od za łopatek do pasa (w ciagu roku się to zmienia), wystarczyła na kilka (może 6?) użyć. Dlaczego wiec używałam jej tak długo? Ano właśnie dlatego, że jest przed myciem i trzeba o niej pamiętać przed zmoczeniem głowy ;) Działanie jest fenomenalne - włosy są pełnie blasku, puszenie jest zniwelowane, ładnie się układają, są miękkie i gładkie, bardzo łatwo się rozczesują i faktycznie są elastyczniejsze, dzięki czemu trudniej je złamać. Do tego nie powoduje ich szybszego przetłuszczania, po prostu robi świetną robotę! Pamiętam, że po pierwszym użyciu mówiłam facetowi, że muszę kupić pełnowymiarową wersję, ale ochota przeszła w momencie zobaczenia ceny... No przepraszam, ale choćby efekt był nieziemski, to nie wydam na odżywkę, która kończy się szybciej niż tradycyjna, 300zł za 500ml, no po prostu nie... Dlatego było bardzo miło, zostawiam w pełni zasłużone 5 gwiazdek, ale niestety zakupu nie będzie.

Kosmetyk upolowałam będąc w UK. Słyszałam o nim same ochy i achy, że podobno używają go kobiety w rodzinie królewskiej, że jest taki luksusowy. W przeliczeniu na polskie pieniądze jest drogi, ale cóż, musiałam spróbować- moje włosy wołały "ratunku", były kruche, poplątane. Kosmetyk wygląda trochę "aptecznie"- białe opakowanie, minimalistyczna grafika. Konsystencja jest gęsta, przypomina krem do rąk. Zapach jest neutralny, nic przyjemnego ale nie jest też na szczęście odpychający, trochę jak lekarstwa. No i teraz czas na najważniejsze, czyli skład i działanie. Co dostajemy za tak wysoką cenę? Trochę emolientów, trochę oleju rycynowego, olej z oliwek, silikony, dalej elastyna. Jest też sporo chemii. Skład niezły, ale mogłoby być lepiej. Jeśli chodzi o działanie to jest super- włosy lśnią, są elastyczne, lepiej się rozczesują. Myślę jednak, że podobnie może działać olejowanie przed myciem bo ten produkt nakłada się właśnie przed myciem. Podsumowując- jest to bardzo dobrze działający, aczkolwiek drogi produkt.