M.A.C., Paint Pot (Kremowy cień do powiek)

Cień vintage selection kupuję juz od 6 lat. Uwielbiam jego odcień i uwielbiam jak "przykleja" sie do powieki na cały dzień. Nie ma mowy o rolowaniu się czy osypywaniu co bylo dla mnie problemem przy standardowych cieniach. Uzywam tego cienia zazwyczaj na całą powiekę i do tego albo sam tusz albo czarna kredka. Moze tez stanowić bazę pod inne cienie. Jak tak robię przy makijażu mocniejszym/wieczorowym i wiem że makijaż utrzyma się przez całą noc. Jeden słoiczek wystarcza mi na 8 miesiecy przy codziennym użwaniu. Jest to genialny kosmetyk z którym przez nastęne lata się nie rozstanę.

Ja używam cielistego koloru najczęściej jako bazę pod cienie i muszę przyznać ze się spisuje na szóstkę. Zarówno jako baza lub jako cień sam w sobie robi naprawdę porządną robotę. Trzyma się cały dzień nienaruszony, wszystko co na nim położę również takie pozostaje. Nawet maskara się zdecydowanie mniej odbija na górnej powiece (zwłaszcza jeśli przyprószę go pudrem). Wcześniej wszystkie cienie zbierały mi się w załamaniu powieki, a tusz jaki by nie był zostawiał piękną pandę. Wiele razy słyszałam, ze to przez tłuste powieki i na to nie ma rady. A jednak jest:)

Do nakładania używam małego, płaskiego pędzelka a następnie delikatnie wklepuję i rozsmarowuję go palcami po całej powiece.

Używam go codziennie i w ciągu 5 lat zużyłam niecałe 3 opakowania. Jest niezmiernie wydajny i bardzo wygodny w użyciu. Jeśli od razu po użyciu będziemy zamykać słoiczek to nic nie wysycha i będzie nam służył naprawdę długo.
Póki co mój numer 1.

Cienie Mac słyną z niezawodności oraz oferują bardzo szeroką gamę kolorystyczną, z różnym wykończeniem. Ja sięgałam po kilka kolorów- metaliczne i rozświetlające, nie miałam okazji używać matowych.
Te z drobinkami spisują się idealnie, zarówno pod względem trwałości, blendowania oraz budowania makijażu warstwami. Oko jest nienaganne przez cały dzień. Można każdego koloru używać jako bazy i podbicia intensywności barwy. Nie rolują się, nie ścinają, a demakijaż jest łatwy jak każdego innego cienia. Można aplikować palcem lub pędzelkiem, w zależności od pożądanego efektu.
Słoiczek jest szklany, solidny, zakręcany. Trzeba pamiętać o dobrym dokręceniu, aby cień nie wysechł. Cienie od początku dobrze pracują i wystarczają na bardzo długo. Mega wydajne. Nie uczulają.

Posiadam kolor "soft ochre", który ma raczej lekko żółtawy odcień, patrząc na moje korektory z Maca jest to odpowiednik nr NC20. Pani w perfumerii powiedziała mi, że można używać go jako bazę pod cień oraz jako korektora :)? Na początku konsystencja była mega tępa w nakładaniu. Po dziesięciu użyciach stało się coś magicznego i zrobiła się bardziej "maślana". Nie trzeba jej dużo, bardzo trwała i trzyma makijaż oka w ryzach. Natomiast przy tej cenie produktu od samego początku powinno pracować się z nią nienagannie, ale rozumiem jej niegasnącą popularność.

Miałam już kiedyś ten cień z MACa również w odcieniu Soft Ochre i stosowałam jako bazę. Gdy mi się skończył chciałam znaleźć jakiś tańszy, drogeryjny zamiennik. Niestety nic nie znalazłam. Zależało mi przede wszystkim żeby cień był matowy, miał cielisty odcień i był w słoiczku niestety nic nie udało się znaleźć co by mnie zainteresowało. I kupiłam ponownie MACa.

Tak jak wspomniałam wyżej używam go jako bazy i się sprawdza.
Jednak nie ukrywam że jest to po prostu drogi produkt. Około 100 złoty za bazę pod cienie .. sporo.

Czy kupię ponownie ? Jeśli nie znajdę zamiennika to na pewno tak. Ale będę szukać dalej jakiegoś tańszego produktu.

Od kilku lat cieni do powiek nie używam wcale albo naprawdę od wielkiego dzwonu. Wyjątkiem jest właśnie Paint Pot, bo jego używam praktycznie codziennie :) Miałam wersję bardzo bladoróżową z perłowym połyskiem, w tej chwili mam wersję lekko złotawą.
Cienia używam praktycznie na całą powiekę ( a zdarza mi się też pod żeby rozświetlić zmęczone spojrzenie). jego kolor jest na tyle delikatny, że spokojnie można używać bez większego doświadczenia w makijażu. Jest rewelacyjną bazą pod eyeliner a na pewno również pod ciemniejszy cień jeśli ktoś używa . Kremowa formuła błyskawicznie przylega do powieki, nawet przy mojej mieszanej cerze nie spływa a jeśli nawet mu się zdarzy wystarczy rozetrzeć palcem i wszystko wygląda znowu dobrze. Wydajność niesamowita, w zasadzie jestem zdania ,że spokojnie mógłby być o połowę mniejszy bo i tak nie zdążę go zużyć przed końcem daty ważności. Więc jeśli nawet kogoś przeraża cena to przy jego wydajności naprawdę warto . Moj numer 1 :)

Cień ten sprezentowała mi kiedyś moja córka i okazał się bardzo trafionym prezentem.
Duzym plusem jest to, że jest bardzo latwy w aplikacji, a przy tym niezwykle efektowany. Wystarczy lekko musnąc powiekę palcem, po czym wyglada ona pięknie. Cień ten fajnie się rozciera i blenduje. Ma fajną pigmentację, którą ożna budować. Nie zbiera się w załamaniach skóry, nie roluje się.
Odcień, który mam jak dla mnie jest idealny. Trwałość także super.
To mój ulubiony produt do szybkiego makijażu oka.

Jest to jeden z moich ulubionych cieni do powiek. Super szybko się go nakłada (ja osobiście robię to palcem na cała powiekę) jest to ultra szybko makijaż i bardzo efektowny. Ja mam tłusta powiekę wiec muszę nakładać bazę pod ten cień bo inaczej mi się roluje po kilku godzinach. Ale ogólnie super produkt piękne opakowanie, duza gamą kolorystyczna i generalnie polecam każdemu

z zalet można wymienić dużą pigmentację. Produkt jest mało trwały i nie współpracuje z innymi produktami na przykład w kamieniu. Zdecydowanie lepiej sprawdzi się tom ford aqua metal shadow z aplikatorem i super trwałością

Ostatnio dużo większa przyjemność sprawia mi makijaż One-and-Done, czyli jeden cień na całą powiekę, roztarty, mocne rzęsy i możemy podbijać świat.

Większość osób, właśnie do tego typu makijażu poleca PaintPot w odcieniu Groundwork - więc kupiłam i absolutnie się zakochałam.

Opakowanie jest ekstra. Klasyczne i proste, łatwo się do niego dostać pędzelkiem i palcem. Nie jest to najdroższy produkt na świecie (jak np. cienie w kremie od marki Tom Ford), ale opakowanie jest szklane i przez to dosyć ciężkie, więc czuć tę jakość.

Produkt jest dość kremowy, bezproblemowo aplikuje się pędzlem, czy palcem. Nie zastyga zbyt szybko więc mamy chwilę, żeby go rozetrzeć. Blenduje się ładnie do chmurki - znowu - można to zrobić pędzlem, ale palcem też bezproblemowo można go rozetrzeć. Nadaje się też jako baza pod inne cienie.

Konsystencja jest kremowa. Porównując go np. z cieniami tego typu z Maybelline - jest bardziej kremowy. Ten z maybelline ma wg. mnie bardziej żelową konsystencję. Nie jest również wodnisty jak cienie tego typu w tubkach. Jest średnio napxigmentowany, ale daje się budować - możemy dostosować kolor i głębię cienia do swoich indywidualnych upodobań.

Gdy produkt zastygnie utrzymuje się na powiekach cały dzień bez osadzania się w załamaniu powieki. W moim przypadku to nie jest zbyt powszechne - dość dużo cieni - z bazą czy bez bazy - po prostu lubi się zbierać w załamaniu. Już się do tego przyzwyczaiłam, ale byłam mile zaskoczona gdy na koniec dnia mój błyskawiczny makijaż oka był dokładne taki jak rano, podczas nakładania cienia na powiekę.

Jeśli chodzi o sam odcień - w opakowaniu wygląda jakby bardziej pomarańczowo, podczas gdy na powiece jest zupełnie neutralny. Dla mnie jest to zjawiskowy odcień, ponieważ na moim oku większość cieni - czy to kremowych, czy to pudrowych - ma tendencję do oksydowania właśnie na pomarańczowo. W przypadku produktów marki MAC o dziwo przysłowiowe "swatche" wyglądają pomarańczowawo na dłoni ale już aplikowane na powiece są przepięknie neutralne.

Dla mnie największy plus to mimo wszystko kolor. Moja karnacja jest dość specyficzna i w zbyt chłodnych odcieniach wyglądam trupio, a w zbyt ciepłych - bardzo sztucznie i nienaturalnie. Dlatego cieszę się, że znalazłam tak piękny naturalny odcień, a utrzymywanie się go tak długo, jest tylko dodatkowym plusem.

Kiedyś posiadałam odcień Rubanesque, który obecnie jest już niedostępny. On zachowywał się trochę inaczej jeśli chodzi o pigmentację i kolor - odcienie perłowe mają zdecydowanie mniej koloru w bazie i są bardzie błyszczące. Te perłowe są lepszymi topperami, równie trwałymi jak te matowe egzemplarze.

Mam dwa kolory (a dwa kolejne właśnie do mnie jadą, dorwane na promocji walentynkowej). Soft Ochre i Groundwork. Pierwszy to beż wpadający w żółty, drugi to jasny brąz. I teraz do rzeczy - Groundwork to najlepszy cień jakiego w życiu używałam, istne cudo. Nie zbiera się w załamaniach, a mam bardzo tłuste powieki i wszystkie bazy nie dają sobie rady - ten cień leży jak leżał z rana. Wygląda przepięknie na powiece, szczególnie dla osób lubiących efekt nude, makijażu który jest, ale jakby go nie było - ten cień robi idealny efekt chmurki koloru, która pięknie potrafi udawać naturę. Przy nałożeniu kilku warstw jest bardziej widoczny i wyobrażam sobie, że u osób super bladych albo ciemniejszych niż ja, nie będzie to ten sam rezultat. Ja natomiast trafiłam w dziesiątkę. Nie zasycha, mimo, że używam już 2 lub 3 rok, nie zepsuł się ani nie zmienił właściwości. Ma super przyjemną, kremową konsystencję, taką zupełnie gładką i jedwabistą.
Zupełnie inaczej jest z drugim kolorem. Jest trochę grudkowaty w konsystencji, podkreśla nierówności powieki, jest bardziej suchy i niestety zbiera się w załamaniach. Jest ok jako baza, ale tylko jeśli nałożę pod niego inną bazę, która zmniejszy efekt zbierania się w załamaniach.
Ogólnie - jakość produktu w zależności od koloru nierówna, ale zachwyt kolorem Groundwork tak duży, że skusiłam się na kolejne odcienie.

Bardzo lubie firme MAC i mam kilka perełek, których używam szczególnie do makijazy wieczorowych. Natomiast ten cien jak dla mnie sprawdza sie idealnie latem. Mozna nakladac go palcem, co daje efekt pieknie rozswietlonej, lekko mokrej powieki. Pieknie wyglada w upalne dni do makijazu rozswietlajacego. Dobrze sprawdza sie tez jako baza pod inne cienie. POdbija ich kolor, utrwala cienie, nie osypują się, i łatwo się blendują. Pojemniczek bardzo fajny, poreczny, zmiesci sie do kazdej kosmetyczki.