Błysk za miliony monet.
Do produktów by Rihanna podeszłam ostrzożnie, raczej trochę je "obwąchując" z uwagi na hype, jaki na nie zapanował. Ja w takich sytuacjach często stoję w kontrze i czekam, nieśmiało testując. Zaczęłam od produktów do ust i czas zastanowić się, czy błyszczyk Fenty, zwłaszcza bezbarwny jest ciekawszy niż błyszczyk z drogerii.
* Błyszczyk Beauty Gloss Bomb mam w odcieniu DIamond Milk. Jako dygresję, chciałabym wtrącić, że nie wiem, dlaczego ten kolor jest w katalogu KWC osobno z produktem identycznym, ale w innym kolorze ,czyli Beauty Gloss Bomb w kolorze Fenty Glow?
Diamond Milk to błyszczyk przezroczysty z ogromem drobinek. Drobinki błyszczą się głównie na srebrno, jednak można dostrzec, jak delikatnie mienią się również na róż, lub fiolet.
* Błyszczyk jest bardzo gęsty, łatwo się go aplikuje i nie rozlewa się po wargach. Raczej ciężki, czuć go na ustach, trochę się lepi. Zarówno zapach, jak i smak produktu jest bardzo, bardzo słodki. Jak waniliowo-owocowe lody. Choć ogólnie nie lubię perfumowanych kosmetyków, to tutaj ta woń mi jakoś nie wadzi.
* Sam efekt, jaki osiągamy aplikując ten błyszczyk jest kozacki. Przyzwyczajona po miesiącach noszenia matowych szminek do matowego właśnie, często płaskiego efektu nie mogłam się na siebie na patrzeć w tym glow. Błyszczyk daje efekt mokrych warg, wyglądają one na większe i dobrze nawilżone. Zdecydowanie robi robotę, makijaż wygląda bardzo świeżo, a twarz dostaje blasku i energii. Drobiny nie drapią ust, nie czuć ich wcale, odbijają genialnie światło.
* Jeśli nie możemy obyć się bez koloru na ustach, błyszczyk Diamond Milk można spróbować użyć, jako lip topper na kolorowe usta właśnie ze względu na to, że on sam w sobie ma jedynie drobiny, a baza jest bezbarwna.
* Podoba mi się to, że błyszczyk sprawdza się nawet, kiedy mamy usta w gorszej kondycji. Mat na ustach obnaża wszystko, a błyszczyk nie dość, że niczego nie uwydatnia to jeszcze wydaje się lekko nawilżający i zostawia usta mięciutkie nawet, kiedy już z nich zlezie.
* Trwałość nie jest wysoka, co raczej nie może być zaskoczeniem dla każdego, kto kiedykolwiek błyszczyków używał. Ta tłusta formuła zanika w miarę mówienia, nie mówiąc już o jedzeniu i napojach. Nie oczekiwałam żadnej trwałości po tego typu produkcie, jednak na pewno należy podkreślić, że długotrwały efekt to to nie jest.
* Opakowanie jest proste, ma ładny design i jest na tyle kompaktowe, że pasuje do każdej kieszeni, Podoba mi się duży aplikator, który pozwala na błyskawiczną aplikację kosmetyku.
* W tej chwili na stronie sephora.pl ten błyszczyk kosztuje 75 złotych. Czy warto wydać tyle na bezbarwny błyszczyk? To już pozostawiam do rozważenia w swojej głowie i portfelu, bo cena nie jest zaporowa, ale jednak to wciąż tylko błyszczyk, nawet jeśli by RIhanna.
Bardzo podoba mi się ten kosmetyk i będę go dalej i chętnie używać. Wprowadził dużo świeżości do mojego makijażu, jest śliczny i komfortowy. Z pewnością nie jest to odkrycie życia, coś bez czego nie wyobrażam sobie kosmetyczki, ale nie da się o nim powiedzieć w zasadzie niczego złego.
Zalety:
- Błyszczyk daje piękny efekt mokrych, powiększonych ust. Zdecydowanie zwraca na siebie uwagę, bo mieni się przebosko ;
- Idealny, jeśli lubimy make-up no make-up ;
- Idealny, jeśli potrzebujemy detoksu od królujących ostatnio matów ;
- Dobra, gęsta, lekko nawilżająca formuła. Błyszczyk nie rozlewa się na ustach ;
- Można wykorzystać, jako topper na kolor ;
- Śliczny, słodki zapach ;
- Szybkość aplikacji ;
- Ładne opakowanie, świetny, duży aplikator ;
Wady:
- Trwałość, która choć jest niewątpliwie nieodłączną cechą błyszczyków, to jednak nie sposób nie zakwalifikować jej, jako wady. Po prostu produkty tego typu nie mają prawie żadnej trwałości i należy mieć tego świadomość ;
- Cena, którą jednak też wpisuję pod wady, choć to przecież od nas samych zależy, czy damy tyle za zwykły błyszczyk.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie